- Autor: Korkozowicz Kazimierz
- Tytuł: Strefa cienia
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1979
- Nakład: 120333
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Za absolutnie bezbarwną okładką kryje się absolutnie bezbarwna książka – i jest to o tyle przykre, że autor ma na koncie kilka dobrych i rzetelnych kryminałów. Zaczyna się mocno: profesor Wierzba z Instytutu Paliw i Smarów opracowuje metodę wytwarzania zastępczego paliwa do silników i turbin; jego technologia produkcji pozwala na uzyskiwanie metanolu o podwójnej mocy, który jest wydajny jak benzyna ale znacznie tańszy, co ma ogromne znaczenie w związku z ogólnoświatowym kryzysem naftowym.
Tymczasem tajemniczy mężczyzna przedstawiający się jako Kowalski informuje równie tajemniczego osobnika w Wiedniu, że może mu przekazać materiały o paliwie podczas mającego się odbyć za dwa tygodnie w Warszawie Międzynarodowego Sympozjum Chemików. Służba Bezpieczeństwa słusznie podejrzewa, że w otoczeniu profesora szybko pojawią się przedstawiciele zagranicznych koncernów paliwowych i obcych wywiadów i dlatego instaluje tam też swoich ludzi; kiedy jednak zostaje uduszona sekretarka Wierzby śledztwo przejmuje milicja i łączy swoje siły z SB.
I mogła być z tego naprawdę fascynująca książka o rywalizacji o wiedzę profesora; tymczasem dostajemy doszczętnie rozmemłaną opowieść o… no, właśnie, o czym? Sprawa szybko zmienia się w banalną historyjkę kryminalną, która ani przez chwilę nie wzbudza jakiegoś większego napięcia, nie ma tu jakiejś atmosfery zagrożenia, sam profesor, który powinien być w centrum akcji pojawia się tu od wielkiego dzwonu i nie wydaje się jakoś szczególnie przejęty toczącymi się wokół niego wydarzeniami – jest po prostu nijako, bezbarwnie i kiepsko. Czytając tę książkę miałem ze strony na stronę coraz mniejszą chęć do jej kartkowania i wręcz czułem, że nic po niej w mojej głowie nie pozostaje; skończywszy ją stwierdziłem, że nie potrafiłbym jej w kilku słowach streścić, a to podobno jest niezawodny test na sprawdzenie jej wartości. Mówiąc krótko: szkoda na nią czasu.