Kłodzińska Anna – Srebrzysta śmierć 87/2022

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Srebrzysta śmierć
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1959
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Szczęście szczęściarza Szczęsnego Szczęsnego

Anny Kłodzińskiej przedstawiać nie trzeba. „Srebrzysta śmierć” to czwarta jej książka, a trzeci kryminał i jednocześnie trzecia część przygód oficera MO – Szczęsnego.
Książka liczy 187 stron. Tytuł w pełni nawiązuje do fabuły. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Cena okładkowa to 12 zł.

Akcja toczy się w Warszawie. Głównym bohaterem jest kapitan Szczęsny z Komendy Miasta MO w Warszawie. To postać doskonale znana kryminałologom. Z tej akurat książki możemy dowiedzieć się o nim, że: ma białe włosy i czarne oczy, jest przystojny, wysportowany, umie się bić, ma żelazny organizm, bo rany goją się na nim jak na psie, jego strusi żołądek trawi wszystko, nawet podeszwę od buta, gdyby ją zjadł przez pomyłkę, nie pije alkoholu, pali papierosy i pije kawę. Odbył dwuletnie studia medyczne, jest zastępcą naczelnika wydziału kryminalistyki, ma mały austriacki pistolet Öwa (z dwiema kropkami nad „O”) kal. 6,35 – produkowany w latach 1921-1925. Biały Kapitan prywatnie porusza się motocyklem Jawa-350. I właśnie wracając nim z Jeziornej, w okolicach Sadyby, we mgle zostaje potrącony przez samochód. Na szczęście ani jemu, ani maszynie, nic się nie stało, poza tym, że wybrudził sobie ubranie i skaleczył w rękę. Postanowił, że zanim wróci do centrum miasta, obmyje się u któregoś z okolicznych mieszkańców. Wszedł do pierwszego z domów, gdzie z jednego z pokoi wyszedł właściciel (był to – jak się później okazało – inż. Andrzej Rowiński). W pokoju były jeszcze cztery inne osoby, które wzbudziły zainteresowanie Szczęsnego. Właściciel zgodził się, by motocyklista obmył się, a jedna z kobiet obandażowała mu ranę chusteczką. W trakcie drogi do domu i w samym mieszkaniu, milicjant czuł, że cały czas dzieje się z nim coś dziwnego. Wezwał do siebie znajomego lekarza, który stwierdził, że ma on objawy … zażycia kokainy. Szczęsny przyjął dwa warianty: albo w Jeziornej zatruł się kiełbasą albo na chusteczce-bandażu były pozostałości kokainy. Kiełbasa z tej partii okazała się „czysta”, a na chusteczce stwierdzono drobinki jakiegoś proszku, ale było go zbyt mało, by stwierdzić co to jest. W niedługo potem – w miejscu w którym kapitan był potrącony – zostały znalezione zwłoki mężczyzny. Przybyły na miejsce Szczęsny rozpoznał w denacie jednego z mężczyzn obecnych w pokoju domu, w którym był po wypadku. Mężczyzna został zastrzelony z bliskiej odległości. Biały Kapitan rozpoczyna śledztwo, podejrzewa, że w grę wchodzi handel narkotykami. Tropy prowadzą do bardzo znanego profesora medycyny i utytułowanego adwokata… Dodam tylko, że na jednym morderstwie się nie skończy.

W powieści występuje cała plejada „mundurowych”: naczelnik wydziału kryminalistyki KM MO – major Daniłowicz, porucznik Kazimierz Kręglewski, podporucznik Metelski, starszy sierżant Kaźmierczak, sierżant Koreywo, plutonowy Grajek, kapral Otoczko, niezwykle uzdolniony kapral Kluziński („Kogo możecie odstawić w roli cywila? (…) Mogę być elektrykiem, ślusarzem, radiotelegrafistą, kucharzem, szoferem, konduktorem, krawcem, sportowcem jedenastu dyscyplin, kominiarzem – serio, kapitanie! – żołnierzem na urlopie …”. , kapral Stróżak, kapral Malcherczyk, a także inni milicjanci: Bętkowski, Zalewski, Szydło i „wywiadowczyni” bez nazwiska, jak również funkcjonariusz innych służb: strażnik Służby Więziennej – Hipolit Tomaszewski, major WSW („W razie czego dzwońcie do nas. Pomożemy !”) oraz „mundurowy” z KBW. Dzięki tak licznemu ich gronu, czytelnik – w żadnym momencie czytania powieści – nie będzie się bał.

Z PRL-ogizmów: ul. Świerczewskiego, restauracja „Pod Kandelabrami” na Placu Konstytucji, restauracja „Cristal” (kelner z karty dań wyrzucił: sznycel cielęcy, pieczarki, fritki (oryginalna pisownia) i kalafior, a potem: befsztyk, kurę w potrawce, kotlet schabowy i wątróbkę – dobrze, że pozostał barszcz ukraiński), kawiarnia „Świtezianka”, kawiarnia „Marco” na Placu Trzech Krzyży, kawiarnia „Nowy Świat”, kawiarnia „Ewa” na Brackiej, kawiarnia „W-Z”, bar „Europa”, kino „Moskwa”, kino „Palladium” i francuski film „Kto zabił?” z 1947 roku, Dom Dziennikarza na Foksal, gazety: „Kurier Polski”, Życie Warszawy” i „Prawo i Życie”, używany przez MO szaro-zielony motocykl „M-72” z przyczepką, radiowozy „Warszawa” kol. granatowego i szarego, pistolety: „TT” i „Beretta”, firma „Autotrans” do przewozu zwłok, opony „Stomil”, papierosy „Giewonty” i bułgarskie „Arda”.

Cytaty: „Nie chodzę do lokalu w mundurze (…) Nie mogę wypić kieliszka wódki, żeby mi się ktoś nie zaczął przyglądać ze zgorszoną miną. Ludziom się zdaje, że milicjant powinien być święty. A ja mogę być czasami zmarznięty, czy chory”. „Milicjant wyśpi się tylko w grobie”. „Milicjant, który pozwoli sobie umrzeć przed dokończeniem śledztwa, jest skończoną ofermą”. „Fajny mecz, Legia-Dynamo ! Łapaliśmy „koników” i jeden mnie trochę wierzgnął”. Z kodeksu karnego: „„Kto bez zalecenia lekarza używa środka odurzającego w towarzystwie innej osoby, podlega karze aresztu do 1 roku i grzywny”… Jest to artykuł 30 ustawy ze stycznia 1951 roku”.

Z błędem natomiast napisane jest powiedzenie : „jak Filip z konopi”. Prawidłowo powinno być: „filip”, gdyż w zwrocie tym chodzi o zająca (w gwarze łowieckiej zwanego „filipem”), a nie o postać mężczyzny o imieniu Filip.
Książka jest świetnie napisana, miła w czytaniu i szybko się ją wchłania. Nie ma w niej ideologizmów, wulgaryzmów, erotyzmów i nadmiernej przemocy. Polecam każdemu – nie tylko wielbicielom autorki.