- Autor: Frey Danuta
- Tytuł: Osiem ramion bogini Kali
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1976
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
Elżbieta, Iwona i Lucyna w natarciu
Posążek bogini Kali znika wraz ze śmiercią Haliny Trojan z ulicy Próżnej. Mamy konkret i symbolikę w jednym, wszak Kali to bogini śmierci. Do śledztwa zostaje oddelegowany porucznik Marek Wanacki ze stołecznego Wydziału Zabójstw, znany także z innych dzieł Danuty Frey.
„Osiem ramion bogini Kali” to siódmy kryminał w dorobku Danuty Frey. Autorka zaistniała w późnych latach 60. i przez kolejne dwie dekady popełniła 16 kryminałów w różnych seriach (Labirynt, Kluczyk, Ewa wzywa 07). A zatem zdołała sobie wyrobić dość mocną pozycję, zaraz za gigantami gatunku.
Omawiana tu powieść powstała w epoce środkowego Gierka i ukazuje Warszawę w objęciach szajek kradnących dzieła sztuki, monety, figurki i inne artefaktów z różnych epok. Warszawa jest drenowana z wszelakich precjozów, które wybywają na Zachód.
Z jednej strony obserwujemy milicyjne śledztwo, z drugiej mamy wgląd w poczynania włamywaczy. Autorka jednak nie wszystkie karty przed nami odkrywa, ponadto w niektórych momentach wyciąga asy z rękawa i pozwala panoszyć się rozmaitym przypadkom, co daje czytelnikowi mniej satystacji z lektury, niż można by oczekiwać.
Całe szczęście nie brakuje elementów, które pochwalić warto. Przede wszystkim afekt porucznika Wanackiego do Elżbiety Ambroziak z Zakładu Medycy Sądowej. W końcu nic tak nie zbliza, jak czuła rozmowa o denatach. (Minęły lata i całe seriale o tym powstają, np. „Kryminalne zagadki Los Angeles”). Mało tego, Elżbieta okazuje się jedna z osi akcji całej książki. Ma bowiem stryja kolekcjonera, który mieszka w willi na Żoliborzu i utrzymuje kontakt z rozmaitymi osobnikami, którzy winnni znajdować się w orbicie zainteresowań Milicji Obywatelskiej, jak nam miękko sugeruje fabuła. Mało tego, u stryja Elżbieta spotka także kobietę niejasnej konduity – niejaką Iwonę, która miała być przyjaciółką nie tylko stryja ale innego gościa z imprezy w żoliborskiej willi, gdzie trafiła Elżbieta. Poza tym Iwona niezwykle często przesiadywała w kawiarni hotelu „Europiejskiego”. A przecież wiadomo w jakich celach i jakie niewiasty tam przychodziły. Gdybyśmy jednak nie wiedzieli, to dowiemy się tego wprost: „Pan dobrze się orientuje, kim jestem. Kurwą dla dewizowców, tak do się u nas nazywa – powiedziała zupełnie naturalnie”. Widzimy zatem u Iwony nie tylko głęboki poziom refleksji, ale i zdolność do samokrytyki. Mamy tu jeszcze jedną intrygującą kobietę – Lucynę Danieluk, z zawodu fryzjerkę. Jest wzmiankowana, jako „przystojna blondynka”. Irytująca maniera określania kobiet jako „przystojne”, zamiast np. 'ładne” jest chyba nie do wyplenienia. Otóż Lucyna wiele słuszy od swoich klientek, a zatem może i wspomnieć słówko komu trzeba. Tak, Lucyna i Iwona są w świadomym kontraście do Elżbiety. I jak się tak bliżej przyrzeć, to wychodzi na to, że one we trzy rozdają tu karty. Natomiast milicja, paserzy, kolekcjonerzy, złodzieje i gangsterzy są tłem dla och rozgrywek, choć przebieg fabuły usilnie skłania nas do myślenia zgodnie z utartym duktem. Nie dajmy się jednak na to nabrać. Gdyby nie intuicja, brawura w działaniu i spostrzegawczość Elzbiety, porucznik Wanacki nie miałby nic do gadania.
Elżbieta, napadnięta na Karowej podczas spaceru z niejakim Litwinowiczem, raz usłyszawszy zdanie: „Wstawaj ty kurwo, bo jak nie..”, zapamiętała nie tylko treść, ale i głos wypowiadającego te słowa. Wszystko wskazuje na to, że to Elżbieta Ambroziak powinna być porucznikiem (co najmniej) milicji, a nie rozlazły, mdły i niedookreślony Marek Wanacki. Cóż z tego, skoro „Słowa oplatały Elżbietę niczym łodygi powoju”. Tu z całą pewnością autorka chciała ukazać niemożność zaistnienia Elżbiety w pełnej krasie swych możliwości. A może chodziło o aluzje do bogini Kali i jej licznych ramion (tu ośmiu, ale wiemy, że Kali może mieć nawet sto ramion). Podążamy za skradzionym posążkiem, niczym za ułudą. Pamiętamy „Sokoła maltańskiego” (książka Dashiella Hammetta i film Johna Houstona). Tam też chodziło o pewnien posążek, który wędrował z rak do rąk, poprzez morderstwa, chciwość i szantaże.