- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Nietoperze
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1985
- Nakład: 200000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Jana Bielickiego
Werner Kirshwald, inżynier z firmy ANB posługujący się kryptonimem Szósty, zostaje zastrzelony w lesie pod Warszawą przez mężczyznę o pseudonimie Trzeci. Zwłoki zostają szybko odnalezione i milicjanci przy pomocy nowoczesnego szwedzkiego termowizora odkrywają zarys mordercy oraz fakt, że był on leworęczny.
W marynarce denata pracownik laboratorium kryminalistycznego odkrywa małą, metalową ramkę z delikatnie wykutą cyfrą VI w której znajduje się kartka z definicją nietoperza w języku angielskim; wygląda to na szyfr ale kontrwywiad temu zaprzecza. Wkrótce w Poznaniu zostaje we własnym domu zastrzelony księgowy Rudolf Sznajder, który posługiwał się fałszywym dowodem na nazwisko Andrzej Gałęzowski; morderca zabrał z jego sejfu metalową ramkę z cyfrą IX. Tymczasem kapitan Andrzej Łaniecki, ekspert z Zakładu Kryminalistyki po szesnastu latach spotyka na ulicy dawną szkolną koleżankę Dorotę Wiktorską i nawiązuje z nią romans; major Szczęsny szybko odkrywa, że to spotkanie po latach nie było przypadkowe. Wkrótce wywiadowca R-8 z kontrwywiadu dochodzi do przekonania, że organizacja „nietoperzy” zajmuje się działalnością terrorystyczną, a jej siedziba znajduje się w Monachium.
Taka Anna Kłodzińska podoba mi się najbardziej – solidna intryga, posępny nastrój, mało łopatologiczne postacie, niewiele milicyjnej propagandy. Czyta się to wszystko nawet dość dobrze i płynnie, czas akcji jest pokazany dość umiejętnie – w TV leci „Posterunek przy Hill Street” i „Niewolnica Isaura”, – jest trochę ironii, ale jest też delikatny smutek, gdy Szczęsny z pułkownikiem Daniłowiczem wspominają zmarłego kolegę, a i sam Daniłowicz coraz bardziej choruje i szykuje się na emeryturę. Jest też parę smaczków – Dorota, niczym Piłat, pyta Łanieckiego co to jest prawda, a on odpowiada cytatem Tomasza z Akwinu, a Szczęsny pyta Daniłowicza czy nie ma chodów u Wedla, bo chciałby pewnej kobiecie ofiarować pudełko czekoladek. Kłodzińska nie jest już tak nachalnie propagandowa jak była jeszcze dwa lata wcześniej w książce „W pogardzie prawa”; co prawda siedziba wszelkiego zła jest tradycyjnie w Monachium, a milicjanci wciąż są wszechstronni i wszędobylscy, ale widać już delikatny powiew zmian – za rok autorka dostrzeże kolejki przed sklepami, a za kolejne dwa lata Szczęsny powie prokuratorowi kilka przekonywających zdań o przebudowie. W ogóle etatowy główny bohater Kłodzińskiej pokazany jest tu dość oszczędnie – jest po prostu sobą, nie udaje angielskiego narkomana albo szefa gangu handlarzy obrazów. Ogólnie jest więc naprawdę nieźle, rzecz jasna jak na nasze rodzime warunki, bo do takiego choćby Fredericka Forsytha jest daleko – mamy tu jedynie lekką dygresję do „Psów wojny”. Osobiście uważam „Nietoperze” za jedną z lepszych książek Anny Kłodzińskiej i tym, którzy są ciekawi mogę ją polecić.