- Autor: Jaworowski Roman
- Tytuł: 16 cech wspólnych
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1981
- Nakład: 120000
- Recenzent: Mariusz Młyński
Dwa opryszki dokonują zuchwałego włamania do sklepu „Desy”. Sąsiadka znajduje zwłoki młodej laborantki z zakładu kosmetycznego; przeszukujący jej mieszkanie milicjanci znajdują srebrną łyżeczkę prawdopodobnie pochodzącą z włamania. Młoda dziewczyna ucieka swoim oprawcom i na dworcu wpada na jegomościa poszukującego „dziewczyny na niedzielę”; wkrótce on zostaje zamordowany w identyczny sposób jak laborantka. Milicjanci z ekipy pułkownika Rochosza łączą te wszystkie sprawy w akcję o kryptonimie „Niezabudka”.
To jest kryminał najzwyklejszy ze zwykłych – jest przestępstwo, jest śledztwo posuwające się dzięki żmudnej pracy milicjantów, a czasami dzięki współpracy z narodem, jest kara. Nie ma tu szpiegów, nie ma niemieckich agentów ani rewizjonistów, nie ma zdrajców; jest za to trochę ciekawostek z epoki typu chłopcy grający w kapsle albo niesprawne budki telefoniczne. Ale jest też (chyba) gapiostwo cenzorów: paser mówi, że jest poważnym człowiekiem i dlatego bierze tylko prawdziwe pieniądze czyli franki. Jest też jednak jeden element, który mnie mocno irytuje: aby dostać się do biura pułkownika Rochosza trzeba przedrzeć się przez zasieki w postaci jego sekretarki, pani Katarzyny, która kiedyś kopciła papierosy – teraz, kiedy je rzuciła stała się gorliwą neofitką i od każdego, kto w jej okolicy pojawi się z fajką wymusza wpłatę do puszki na PCK mówiąc: „Skoro nie dba pan o własne zdrowie, to niech pan dopomoże w ratowaniu innych”. No i pięknie, sam nie palę, ale nie cierpię takich nawróceń i wymuszań pieniędzy w ich imieniu – a poza tym: pani Katarzyno, a kiedy pani zasmradzała otoczenie, to troszczyła się pani o zdrowie innych? Tak więc mówiąc krótko: nic odkrywczego ale też i nic szkodliwego.