Edigey Jerzy – Człowiek z blizną 58/2012

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Człowiek z blizną
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 50000
  • Recenzent: Marzena Pustułka

LINK Recenzja Grażyny Głogowskiej
LINK Recenzja Ewy Gryguc

Trudne ścieżki milicyjnej kariery czyli matura za pasem

Bardzo lubię książki Edigeya, ale muszę przyznać, że jest pisarzem nierównym. Niektóre kryminały są świetne, trzymają w napięciu , akcja goni akcję i zakończenie jest  bardzo interesujące ,  trudne do przewidzenia.

Niestety, zdarzają się też gnioty, i właśnie Człowiek z blizną do nich należy. Książka jest po prostu nudna – wydarzenia toczą się powoli, czas płynie, a kolejni oficerowie i podoficerowie ( właściwe już nie wiadomo którzy z kolei) nie potrafią złapać jednego bandziora,  tak naprawdę dwóch, ale jeden był najważniejszy. Sprawa jest piekielnie  trudna — mówią i podrzucają ją  jak śmierdzące jajko następnym.

Książka jest sztampowa i schematyczna wręcz do bólu, można powiedzieć , że podręcznikowa ( pod warunkiem, że podręcznik traktuje o tym, jak nie należy pisać kryminałów ). Oczywiście trup jest już na drugiej stronie, oczywiście , aby nikt nie posądził autora o niezdrowe klasowo sympatie zamordowana jest ekspedientką GS, oczywiście zastrzelona ( mógłby jeszcze być cios tępym narzędziem, ale tym razem Edigey wybrał pistolet) . No i oczywiście nikt się specjalnie nie zastanawia, dlaczego biedna kobieta została zamordowana — do tej pory bandyci ograniczali się do rabunku. No tak, na pewno rozpoznała napastników, to wiadomo , ale jak? Jak mogła ich rozpoznać , skoro zawsze byli zamaskowani ? Dlaczego właśnie ta kobieta mogła ich rozpoznać? Czym różniła się od innych ofiar? Sierżant dostaje informacje jak na tacy, ale wyciągnąć z nich konstruktywnych wniosków już nie potrafi. Nie mogę również  uwierzyć, że tak wielu wybitnych przedstawicieli MO nie wpadło na podstawową rzecz! Szukają człowieka z blizną, ale nikt   się nie zastanowił, dlaczego jeden bandyta jest cały zakamuflowany ( pończocha ) , a drugi tylko w połowie, odsłaniając czoło z bardzo wyraźną, rzucającą się w oczy blizną. Powinno być odwrotnie!  Każdy przestępca zakrywa przecież to, co jest dla niego charakterystyczne i co może go zdemaskować, dlaczego więc ci postępują inaczej? Rozwiązanie aż bije po oczach, i nadziwić się nie mogę, że nikt na to nie wpadł. Zamiast szukać faceta z uszkodzonym czołem należało raczej skupić się na osobach obrabowanych. Czy jest między nimi jakiś wspólny mianownik? Kto wiedział o ich nagłym przypływie gotówki? Kto w ogóle w niewielkim Ciechanowie może dysponować tak rozległą wiedzą o bogactwie różnych ludzi?  No oczywiście bank, poczta ale czy tylko ? A knajpy, gospody tudzież inne zagłady usługowe dla ludności? Nikt tak naprawdę nie prowadził śledztwa w tym kierunku, wszyscy uparcie szukali  człowieka z blizną. Zupełnie bez sensu, bardzo mnie to irytowało. Na szczęście w końcu blizna w tytule sztuki teatralnej skłoniła sierżanta żeby iść do teatru ( w innym przypadku na pewno nie wpadłby na pomysł spędzenia czasu w przybytku Melpomeny). No i rozwiązanie nasunęło się samo, a jeżeli nawet nie całe rozwiązanie, to przynajmniej nowy kierunek śledztwa.

Bardzo nieskromnie przyznam się , że już od 50 strony wiedziałam o co chodzi w tej sprawie i kto jest mordercą.  Na pewno nie jestem wyjątkiem – wszystko jest tak klarownie przez autora wyłożone, że już jaśniej nie można. Na pocieszenie sierżanta Chrzanowskiego mogę dodać, że z kolei zadania o trapezie równoramiennym i wpisanym weń okręgu nie rozwiązałabym nigdy. Akurat to jest dla mnie taką czarna magią, jaką dla sierżanta była sprawa człowieka z blizną.