Edigey Jerzy – Człowiek z blizną – Druga seta 17

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Człowiek z blizną
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 50000
  • Recenzent: Ewa Gryguc
  • Broń tej serii: Druga seta

LINK Recenzja Grażyny Głogowskiej
LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Zbrodnia w pejzażu mazowieckim

Całkiem niedawno nabyłam z drugiej ręki (co ciekawe z rąk prezesa Klubu Miłośników Powieści Milicyjnej „Mord”) dzieło Jerzego Edigey’a. „Człowiek z blizną” jest przedrukiem powieści sprzed kilkudziesięciu lat (1970) adwokata, który debiutował w 1963 roku w pięćdziesiątej pierwszej wiośnie życia. Jerzy Korycki, piszący pod pseudonimem Edigey (co było zapewne nawiązaniem do tatarskich przodków), spłodził ponad 50 dzieł, w tym większość takich, które Stanisław Barańczak określił mianem „powieści milicyjnej”.
Po latach praktyki adwokackiej w przedwojennej Polsce (zajmował się głównie procederem tak nudnym jak zawiązywanie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością i akcyjnych), po okresie uwięzienia w Berezie Kartuskiej i pracy dziennikarskiej w PRL-u, ubarwiał sobie życie pisaniem kryminałów. Jednak przedarcie się przez dzieła Edigey’a wymaga od czytelnika hartu ducha – są tak przewidywalne i schematyczne. Wątek romansowy wprawia w drżenie co najwyżej alter ego autora – bohatera kilku powieści, posuniętego wiekiem adwokata Mieczysława Ruszyńskiego, ewentualnie woźnego zespołu adwokackiego Franciszka (jaka zaszła zmiana – dziś kancelarie prawne stawiają na froncie zamiast woźnych miłe dziewczęta, z którymi pan Miecio R. chętnie by poflirtował). A sam pan mecenas zainteresowany był raz rudymi paniami, innym razem zieolonookimi paniami, ewentualnie kruczowłosymi pięknymi paniami. Szczytem wyrafinowania pozostaje sformułowanie „ładne koty”.
Powieści Edigey’a sprawiają wrażenie dokonywanych pobieżnie w sądowej czytelni wypisów z akt. Nie darmo Stanisław Barańczak umieścił Edigey’a na „Indeksie poszkodowanych”. W „Książkach najgorszych” (Kraków, 1981) znalazły się dwie recenzje kryminałów Edigey’a: „Ciaćki” – poświęcone „Walizce z milionami” (napad na bank) i „Z towarzyszeniem lekkich skłonów” dotyczące „Strzału na dancingu”.
Krytyk literacki Jan Zbigniew Słojewski zasłaniając się pseudonimem Hamilton w jednym z numerów Kultury z 1966 roku napisał o Edigey’u: „Skoro ktoś taki przyszedł do wydawnictwa w gustownych skarpetkach i w kapeluszu, to nie jest jeszcze powód, żeby mu przedrukowywać jakieś papiery
w nakładach trzydziestu tysięcy egzemplarzy, i jeszcze za to płacić.” Na tak ostre słowa naraził się Jerzy Edigey opublikowaniem książki noszącej tytuł „Wagon pocztowy GM 38552”.
Czym więc zainteresował mnie ów „Człowiek z blizną”? Można rzec, że sięgnęłam po tę niewielką książeczkę w czarnej okładce z powodów sentymentalnych i topograficznych. W dowodzie osobistym jako miejsce urodzenia wpisany mam Ciechanów – a ów kryminał właśnie dla mieszkańców północnego Mazowsza, a zwłaszcza dla tych z Ciechanowa
i okolic oraz sąsiednich powiatów: płońskiego, pułtuskiego, makowskiego i przasnyskiego może być interesujący z pewnych powodów.
Trup, jedyny w całej powieści (próba zamachu na życie dzielnego milicjanta, starszego sierżanta Stanisława Chrzanowskiego z posterunku w Dąbrowie Zakościelnej, dzielnie prowadzącego śledztwo – nie udała się), pojawia się już na pierwszych stronach powieści. Sklepowa we wsi Grabienice Małe – sklepowa to nie żona sklepu, ale określenie osoby płci żeńskiej sprzedającej w sklepie – Antonina Michalakowa, wdowa po wójcie z Krasnego, ex-pracownica placówki handlowej przy ulicy Pułtuskiej w Ciechanowie,  została zastrzelona. Przy okazji zniknął utarg – spora  kwota w gotówce.
Tytułowy człowiek z charakterystyczną trójkątną blizną na czole nad lewym okiem, grasuje w okolicach Ciechanowa i dokonuje precyzyjnie zaplanowanych rozbojów na rolnikach, którzy dostali pieniądze za buraki cukrowe odstawione do cukrowni w ramach kontraktacji, na osobniku prowadzącym skup żywca w Rzeczkach, na listonoszu roznoszącym przekazy plantatorom tytoniu (czy ktoś widział plantacje tytoniu w okolicach Ciechanowa?), na księdzu, który właśnie sprzedał samochód, na innym księdzu z Bogucina, który wziął 23 tysiące złotych za sprzedane buraki.
Precyzyjnie oddana topografia jest atutem tego kryminału, zapewne autor przeprowadził ćwiczenia terenowe, choć sam twierdził, że płody jego umysłu powstawały w trzy tygodnie, na wakacjach w Sopocie.
Łebki, Unikowo, Czeruchy, Czarnocin, Bogucin, Kicin – to nazwy, które z łatwością znaleźć można na dokładnej mapie Ziemi Ciechanowskiej. Czytelnik może doskonale zorientować się w mapie połączeń drogowych wiodących z małych wsi i przysiółków do Ciechanowa, a to przez Chotum i Gąski, lub przez Czeruchy, a dalej przez Niedźbórz, ewentualnie przez Łebki i Czarnocinek – wszystko zależy od tego, gdzie została popełniona zbrodnia. To są drogi ucieczki przestępców używających jako środka lokomocji motocykla. Kto wie, może starsi mieszkańcy pamiętają jeszcze ludzi, którzy byli „pierwowzorami” bohaterów powieści.
Drobne nieścisłości można darować, a to Niedźbórz zamiast Niedźborza, a to „Jagiellonka” zamiast „Jagienki” na ulicy Warszawskiej w Ciechanowie, Łodynia miast Łydyni,  dzień targowy w Ciechanowie przeniesiony z piątku na czwartek… Wynikneły chyba ze zbyt pośpiesznego studiowania akt zgromadzonych przez prokuraturę. Bo, niestety, i ten kryminał Edigey’a skażony jest fabułą wydedukowaną z papierów. Umiejętność dedukcji jest też głównym atutem bohaterskiego starszego sierżanta Chrzanowskiego, który w wieku czterdziestu kilku lat nadrabia braki w edukacji (minęły już czasy powiedzenia: „Nie matura a chęć szczera, zrobią z ciebie oficera”). Intelektem potrafi dorównać młodzieńcom z Komendy Powiatowej, a swego przełożonego zaskakuje stwierdzeniem: „My ich [czyli przestępców] sobie, obywatelu majorze wydedukujemy. (…) Wydedukujemy ich obywatelu majorze, z tych materiałów, które mamy w aktach.”
Do rozwiązania zagadki przyczynił się, ni mniej ni więcej, tylko sam hrabia Aleksander Fredro, a szczególnie jego komedia grana w warszawskim Teatrze Narodowym nosząca tytuł „Dwie blizny”. Obejrzenie tej sztuki naprowadziło sierżanta Chrzanowskiego na właściwy trop, a przestępców za kraty.
W obecnym wydaniu próżno szukać informacji ze strony przedtytułowej pierwszego wydania: „Powieść wyróżniona przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej i Państwowe Wydawnictwo „Iskry” z okazji XXV-lecia Milicji Obywatelskiej” – delikatnie wymazujemy szczegóły nie pasujące do dzisiejszych czasów. Czegóż się nie robi w celach marketingowych. Może należało wykorzystać doniesienia tygodnika „Literatura” z 1978 r. o tym, że w Japonii wydano właśnie tłumaczenie „Człowieka z blizną”, reklamowane na okładce: „Pierwsza powieść sensacyjna z obozu państw socjalistycznych wydana w Japonii”. Ciekawe jak brzmi „Ciechanów” po japońsku?