Podlaski Henryk – Pejzaż z nieboszczykiem 112/2009

  • Autor: Podlaski Henryk
  • Tytuł: Pejzaż z nieboszczykiem
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Lubelskie
  • Rok wydania: 1983
  • Nakład:  50272
  • Recenzent: Grażyna Głogowska

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
LINK Recenzja Izy Desperak

Zdaje się, że Białystok

Ulica Niecała. W jednej z odrapanych kamieniczek, pamiętających o wiele lepsze czasy, znaleziono zwłoki niejakiej Aldony Bielik. Śledztwo poprowadzi młody, dopiero co po studiach podporucznik Jacek Czyżewski. Dostaje tę sprawę tylko dlatego, bo nie wydała się ona ciekawa jego przełożonemu – kapitanowi Mikołajowi Teścińskiemu, nazywanemu przez współpracowników pieszczotliwie „Teściową”.

Teściński, tak jak i reszta załogi komisariatu, od razu przewiduje rychłe umorzenie sprawy z braku znamion przestępstwa. Młodego milicjanta czeka jedynie nudne wypełnienie papierków i zamknięcie postępowania. Ot banalna sprawa – stara panna zasnęła nie zakręciwszy kurków od gazu. Nawet nie samobójstwo:
„…boss was wrobił w ten interes. Współczuje(…)

Urobicie sobie tylko ręce po łokcie. To nie wygląda nawet na samobójstwo. Zwyczajne zatrucie gazem.”
Podporucznik nie daje za wygraną – druga taka szansa może tak szybko nie nadejść. Toteż młody oficer szuka dziury w całym. Nie lekceważy żadnego, nawet najbardziej absurdalnego tropu. Całe to żmudne śledztwo stanowi fabułę powieści – przyznaje, że logicznie skonstruowaną i przemyślaną.W poszukiwaniu kolejnych odprysków łamigłówki podporucznik zatraca poczucie czasu, spędza całe dnie w pracy. Nie podoba się to jego dziewczynie, z którą mieszka. O mało co nie dochodzi do zerwania. Ewa jest pielęgniarką. Stara się dostosować do grafiku Jacka, zamienia się z koleżankami na dyżury. Jacek też odbiera zaległe dwa dni urlopu. Wszystko zaplanowane, omówione – a tu nagle Jacek znika i nici z wyjazdu do rodziny. Ewa złości się, dąsa i jest najzwyczajniej zła, bo odkrywa, że Jacek woli przesiadywać w mieszkaniu denatki a nie z nią .
„Miała prawo oczekiwać, że to ona będzie stanowiła główny obiekt zainteresowań chłopaka a nie jakiś tam nieznajomy(…)” I tak niedługo, bo „W połowie grudnia stosunki na linii Ewa-Jacek były tak napięte, że jak to określił sierżant Malinowski, lada chwila można było się spodziewać odwołania ambasadorów.”Bardzo ale to bardzo ucieszyłam się, że akcja powieści dzieje się w Białymstoku. Spodziewałam się spaceru razem z bohaterami po tym urokliwym mieście, oglądania widoczków datowanych końcem lat siedemdziesiątych i początkiem lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, jakiegoś kolorytu lokalnego, wyszukiwania w tekście miejsc mniej czy bardziej znanych i charakterystycznych li tylko dla tego i tylko tego miasta – choćby Pałaców: Branickich, Hasbacha, czy Nowika..Nota bene lista białostockich zabytków jest spora, autor miał w czym wybierać…
Niestety szybko doszłam do smutnego wniosku, że miejscem akcji mogłoby być równie dobrze każde inne polskie miasto. Bibliotekę pedagogiczną, postój taksówek, dworzec kolejowy czy też halę targową możemy spotkać gdziekolwiek. To samo z ulicą Kościelną, Niecałą czy też alejami 1 Maja…
Nawet w warstwie językowej nie ma nic szczególnego – mieszkańcy stolicy Podlasia nie używają języka odbiegającego od tego z centralnej Polski.Jedyny wysiłek autora, aby utwierdzić czytelniczki i czytelników, że akcja rzeczywiście rozgrywa się w Białymstoku, to wymienienie okolicznych miejsc niedzielnych wypadów – z rozróżnieniem na te, do których można dojechać komunikacją państwową i na te, do których jedynie własnym wozem. I tak wymienia Zwierzyniec – „Jan Klemens Branicki, hetman wielki koronny i kasztelan krakowski hodował tutaj sarny, jelenie i daniele”, Las Solnicki, Dojlidy. To dla niezmotoryzowanych. Dla szczęśliwych posiadaczy czterech kółek: Supraśl, Waniły, Żednie czy chociaż Majówka. Aktualna liczby mieszkańców – przeszło 210 tysięcy jak skwapliwie podaje autor-gwarantuje, że ma kto zadeptywać okolicę.Jest też kilka migawek z okresu PRL-u:Firma „Relax” rozprowadza bardziej lub mniej chodliwy towar. Te lepsze, atrakcyjne i bez wad schodzą na pniu a gorsze kupują  kaowcy na nagrody dla domów kultury, na prezenty do paczek świątecznych dla dzieci. Reszta wędruje do domów dziecka. Zbyt 100%.W magazynie pracuje niejaki Henryk Odrowąż. Pod pretekstem dzwonienia do biura – w magazynie ani w kamienicy nie ma telefonu – przesiaduje w bufecie cały dzień i wypija  niejeden kufel piwa. Nie boi się, że go wyrzucą z pracy. Bo gdzie drugiego pracownika znajdą? Trzyma tę posadę tylko dlatego, bo to świetne miejsce do handlu mięsem z nielegalnego uboju. Nikomu nie wyda się podejrzane, że wchodzą i wychodzą ludzie – przecież to magazyn.Mamy tutaj scenkę jakby żywcem wyciętą z kultowego filmu „Alternatywy 4”. Oto nowa kryterium bycia lokatorką z namaszczeniem wypowiedziana przez gospodarza domu: „Nie nazywał jej lokatorką, bo nie bywała na żadnych zebraniach, nie brała udziału w pracach społecznych przy pielęgnowaniu klombów i urządzeniu placu zabaw dla dzieci.”Obok ciekawej zagadki kryminalnej recenzowana książka oferuje obserwacje socjologiczną żywcem wziętą z  koszmarnego snu feministki – kobieta kobiecie wilczycą. Ale najbardziej drapieżna i bezwzględna wilczyca nie ma szans, gdy rzuci wyzwanie mężczyźnie.