Kaczmarczyk Jan Andrzej – Koneser 153/2009

  • Autor: Kaczmarczyk Jan Andrzej
  • Tytuł: Koneser
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Czerwona okładka
  • Rok wydania: 1983
  • Nakład:
  • Recenzent: Ewa Helleńska

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

JAK  KRAŚĆ  DZIEŁA  SZTUKI?

W polskich kryminałach dość często pojawia się problem kradzieży i przemytu różnego rodzaju dzieł sztuki i zabytkowych przedmiotów.  Do książek poruszających ten temat należy „Koneser” Jana Andrzeja Kaczmarczyka.

Już na pierwszych stronach książki natrafiamy na dramatyczne wydarzenia. Antoni Makowski, mieszkaniec wsi Lipno, wyszedł z domu o godzinie piątej rano – o siódmej miał  być w pracy w Mysłowicach, odległych od Lipna o osiem kilometrów.  Gdy zbliżał się do skraju wsi, zauważył jakiś dziwny błysk w pobliżu lasu. Niestety, był to pożar — paliła się stara drewniana cerkiew. Makowski zaalarmował mieszkańców wsi i sam włączył się w akcję gaszenia pożaru. Mimo wysiłków mieszkańców okolicznych domów nie udało się ugasić pożaru, a w dodatku w pożarze zginął miejscowy milicjant, kapral Woliński. Pan Antoni próbował ratować kaprala, ale bez skutku — Woliński zmarł w szpitalu, a sekcja wykazała, że  wcześniej otrzymał kilka ciosów w głowę. Śledztwo w sprawie przejęła Komenda Wojewódzka w Lublinie. Jak się wkrótce okazało, w południowo-wschodniej Polsce zdarzały się już wcześniej kradzieże w wiejskich cerkiewkach.  Łupem złodziei padały ikony — niektóre z nich pojawiły się później na aukcjach w Wiedniu. Po raz pierwszy jednak włamywacze podpalili okradzioną świątynię, po raz pierwszy również przy okazji włamania zginął człowiek.

Po tak dramatycznym wstępie, akcja utworu staje się bardziej statyczna. Do śledztwa włącza się Komenda Główna MO, współpracująca — rzecz jasna — z Interpolem. Badania śladów, przesłuchania, rozważania wokół uzyskanych informacji i dowodów. Czytelnik ma okazję śledzić wydarzenia z perspektywy funkcjonariuszy MO i z perspektywy szajki złodziei i przemytników.  Dopiero na końcu powieści dowiadujemy się, kto był przywódcą szajki i jaki był udział jego ludzi w wydarzeniach.

„Konesera” określiłabym jako przyzwoicie napisany kryminał z drugiej ligi. Ani to arcydzieło gatunku, ani kompletny knot.  Trudno uznać tę książkę za oryginalne dzieło, niepodobne do innych. Konstrukcja akcji jest dość tradycyjna i typowa, środkowa część książki wydaje mi się nieco przegadana i mało dynamiczna. Zakończenie powieści, choć efektowne, jest chyba cokolwiek naciągane i podobne do zakończenia pewnych wcześniejszych kryminałów polskich autorów. Ale może to tylko moje zdanie… Jeśli ktoś nie zna tej książki — niech przeczyta.  Mimo wszystko warto.