Edigey Jerzy – Pensjonat na Strandvägen 60/2009

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Pensjonat na Strandvägen
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Seria: wyd. III
  • Rok wydania:1983
  • Nakład: 100150
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Iwony Mejzy
LINK Recenzja Wiesława Kota

Tajemnice nudnego striptizu

Jerzy Edigey był niewątpliwie kolosem powieści milicyjnej. Od końca lat 50. do początku 80. wydał około pięćdziesięciu pozycji z tej dziedziny. Było wśród nich kilka książek z akcją osadzoną poza Polską. To także przypadek omawianego „Pensjonatu na Stranvagen”.

Akcja rozgrywa się w Szwecji, w miejscowości Lomma.

Tu właśnie jest zlokalizowany tytułowy pensjonat.

W gronie gości, którzy w dość nudny sposób spędzają urlop, popełnione zostaje morderstwo. Ktoś zamordował panią Jansson. Użył w tym celu młotka (brrr). Szybko okazuje się, że mordercą musiał być ktoś z wąskiego grona osób znajdujących się w tym czasie w pensjonacie, choć sugerowane są mylne tropy prowadzące na zewnątrz.

W tym kontekście bardzo lubię okładkę z pierwszego wydania (1969), na której właśnie widać budynek pensjonatu ciemną nocą tymczasem w wydaniu drugim i trzecim (1983) mamy czapkę esesmańską, co już bardzo sugeruje i tok śledztwa i finał. A szkoda.

W ogóle całe przeniesienie akcji z Polski do Szwecji wydaje się zabiegiem sztucznym i chodzi tu bardziej o powiew Zachodu i posłużenie się wybranymi obcymi wyrazami, niż cokolwiek innego.

Równie dobrze można byłoby osadzić akcję w którymś z domów FWP w Lądku Zdroju.

Tak naprawdę dwa tylko szczegóły mówią o szwedzkości. Oto jeden z pensjonariuszy udaje się w towarzystwie znajomej do Nigt-Clubu (z dużej litery, tak jest !!!) w Malmo: „gdzie patrząc na niekończącą się rozbierankę, zresztą dość dobrze zbudowanych striptizerek, wynudziłem się jak mops” (str. 10). I to kobieta zaciągnęła mężczyznę do takiego przybytku. Zgroza. Swoją drogą dziwny to musiał być mężczyzna. Patrzy na krągłe striptizerki i nudzi się? Czyżby cenzura kazała tu coś zmienić? A może tak zachowuje się ktoś, kto jest podejrzany o morderstwo i powinien wzbudzić bliższe zainteresowanie czytelnika? Taka atrakcja jak striptiz nie była w roku 1969 dostępna w Polsce, a jeżeli już to nie powszechnie. A teraz, proszę bardzo, do najbliższej budki ze striptizem mam nie więcej niż 300 metrów. I to gdzie, w Al. Jana Pawła II. Ponownie zgroza. Usługa równie łatwo dostępna jak nabycie gazety czy hamburgera. Też teraz w Polsce możemy się nudzić oglądając striptizerki.

Drugi szwedzki szczegół, to zwrócenie uwagi na fakt, że na ulicach jest pustawo. Ciężko kogokolwiek spotkać. I to się zgadza. Szwedzi na prowincji żyją bardzo domowo. Czasem wybiorą się do spożywczego, ale na przeciętnej ulicy rzeczywiście czasem nie ma żywego ducha. Zapewne to nie tylko wynik mentalności. W Polsce bowiem, w małych miejscowościach, ludzie wręcz pasjami wylegają przed domostwa, na drogę i patrzą, co się dzieje. Siedzą na ławeczkach albo spozierają zza płotu. A grupy młodzieży to wręcz gromadzą się na mostku, przystanku PKS czy pod barem, opierając ramiona o fiata 126p. No tak, ale weźmy jeszcze pod uwagę fakt demograficzno-obszarowy. Polaków jest 38 milionów, a Szwedów 9 milionów. Do tego dodajmy jeszcze, że powierzchnia Szwecji jest o połowę większa od powierzchni Polski. Siłą rzeczy musi być u Szwedów bardziej pusto niż w Polsce.

Śledztwo prowadzi porucznik Magnus Torg i jego ludzie. Na końcu książki mamy nawet słowniczek stopni szwedzkiej policji. A zatem pozory zachodniego kryminału pełną gębą. Bo jak się okazuje powieść skonstruowana zgodnie z jednym z podstawowych schematów milicyjniaka – ślad prowadzi w przeszłość okupacyjną. Wspomniana pani Jansson musiała zginąć, gdyż w jednym z gości pensjonatu rozpoznała oprawcę z Auschwitz. Pani Jansson była bowiem Polską, która przeszła ten obóz, po wojnie wyjechała do Szwecji, tam wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. Morderca pani Jannson chcąc za wszelką cenę uniknąć zdemaskowania zabija jeszcze dwie kolejne osoby. Książkę czyta się bardzo dobrze, mimo wspomnianych już ułomności. Można nawet powiedzieć, że „Pensjonat” stał się forpoczta twórczości dzisiejszego mistrza szwedzkiego kryminału Henninga Mankella, tak dobrze u nas przyjmowanej.

Tyle o wrażeniach z lektury.

Na zakończenie muszę jednak wspomnieć, że delegacja Klubu MOrd w składzie: Anna Lewandowska, Bartek Brzózka, Remek Kociołek oraz piszący te słowa, była w Szwecji dzięki wspaniałomyślności Klubowicza Stanisława Zawiły (Oddział Klippan). Zostaliśmy zaproszeni. Stasiu pokazał nam zarówno Malmo (niestety bez striptizu), Lommę, jak również ulicę Strandvagen. Tak więc aspekt merytoryczno-badawczy związany z powieścią „Pensjonat na Strandvagen” został spełniony wręcz z naddatkiem.