Milc-Ziembińska Urszula – Tajemnica „Elizabeth Arden” – Pierwsza seta 61

  • Autor: Milc-Ziembińska Urszula
  • Tytuł: Tajemnica „Elizabeth Arden”
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: seria Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1975, 1978
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Anna Błaszczyńska
  • Broń tej serii: Pierwsza seta

LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Cyjanek i stare szminki, czyli cena urody

Książka Urszuli Milc-Ziembińskiej to kryminał typowo kobiecy. Widać to już po tytule; zmiast np. nazwy broni czy samochodu znana marka kosmetyków. Zresztą to właśnie szminka Elizabeth Arden jest tu narzędziem zbrodni.

Zawiera cyjanek, którym truje się Kinga Sosnkowska. Pomysł na zbrodnię jest niemal doskonały w swojej prostocie. Otóż wspomniana pani miała zwyczaj malować się w specyficzny sposób: „pociągała lekko pomadką po wargach , potem pocierała jedną wargą o drugą, a następnie końcem języka oblizywała wargi”. (Nawiasem mówiąc , większość kobiet tak robi) Pojawia się pytanie, kto wymyślił tak finezyjny sposób pozbycia się Sosnkowskiej i w czym przeszkadzała? Trzeba przyznać, że w kręgu podejrzanych znajduje się wiele osób. Autorka kilkakrotnie myli trop, sprowadza czytelnika na manowce , dodaje nowe szczegóły. Żeby nie psuć przyjemności nie zdradzę kto jest mordercą , mogę tylko podpowiedziec, że jeszcze na ostatnich stronach czeka nas zwrot akcji. Pocieszajace jest , że razem z czytelnikiem błądzi też trójka milicjantów: kapitan Bogdan Czerwiński i jego współpracownicy sierżant Romek Grygo oraz porucznik  Wojtek Kłosowski.

Autorka odbiega tu od schematów: panowie nie stronią od romansów. Kapitan Czerwiński wyraźnie wykracza poza służbowe obowiązki w kontaktach z jedną z podejrzanych, podczas gdy jego żona to osoba, która „nigdy nie okazywała zdziwienia, gdy wracał do domu, żeby się tylko przebrać” (Typowo męska wdzięczność!!!) Ponadto życie w komendzie płynie wesoło, wśród ciągłych żartów. Szczególnie celują w tym wiecznie sprzeczający się Grygo i Kłosowski. Oto ich typowy dialog:

K: Powiedz, ty pomyłko natury, powiedz szefowi coś wydumał.

G: Szefie(…) może mnie szef powiesić, ale…
K: Sznurka  szkoda

Zresztą komentarze narratora są utrzymane w podobnym stylu: „Powiedział to tak spokojnie i obojętnie jakby mówił o wpływie pełni księżyca na życie płciowe robaczków świętojańskich”.

Oprócz błyskotliwego humoru książka obfituje też w inne smaczki. Jednak typowe motywy alkoholowo-lokalowe są w mniejszości. Dowiadujemy się tylko, że mając do wyboru pliskę, winiak gruziński i słoneczny brzeg wybrali ten ostatni. Bywa się w kawiarni Hotelu Europejskiego , W-Z i Bristolu. To dla przyjemności , z obowiązku zdarza się także zaglądać do baru Raj. Jednak od tych drobnych wzmianek znacznie ciekawsze są  opisy czynione z kobiecego punktu widzenia. Poznajemy więc dokładnie ówczesną modę i to z różnych środowisk. Młodzież zachwyca się tabaczkowymi  szwedami, fioletowymi marynarkami i błyszczącymi koszulami. Tak ubiera się jeden z bohaterów, wyraźnie próbujący odjąć sobie lat. Podobne intencje ma kobieta nosząca biały sweterek, granatową spódniczkę maksi i przytrzymująca włosy białą opaską. Tymczasem jej syn chodzi w powycieranych wranglerach i czarnej trykotowej koszulce. Inaczej ubierają się elegantki: fioletowy ( ten kolor był chyba hitem sezonu) kostium, lakierowane zielone pantofle i taka sama torebka. Do teatru – obowiązkowo suknia (jedwabna)

Oczywiście mamy też doskonałe rozeznanie w rynku kosmetycznym. Zadbana kobieta może wybierać między pomadkami Yardleya (nadal niezła firma) , Miraculum Polleny, Polleny Lechii, Polleny Urody i Cellii. Bardziej wymagające mogą nabyć na bazarze lub w PKO produkty Elizabeth Arden. Można też przywieźć zza granicy np. tusz do rzęs o zapachu konwalii.

Jednak żeby nie było , że kobiety piszą tylko o ciuchach i kosmetykach, nie brakuje też bardziej intelektualnych wątków. Jeden z bohaterów , Łukasz Niewiadomski czyta przed snem „Inny świat” Jamesa Baldwina. Wprawdzie w tym miejscu jest błąd , bo właściwy tytuł brzmi „Inny kraj” – org. „Another country” (Do powieści tej mam wyjątkowy sentyment, zaczęłam ją czytać  na dworcu w Toruniu w 99 roku. Poza tym jest naprawdę dobra, polecam!)

Autorka podejmuje też grę z czytelnikiem nadając bohaterom specyficzne nazwiska. Jeden z głównych podejrzanych, mąż ofiary to Kazimierz Sosnkowski, którego nazwisko, jak sam mówi, dużo kiedyś znaczyło. Podkreśla to obnosząc się ze złotym sygnetem. Jego pochodzenie jest bezlitośnie wyśmiewane. Kapitan Czerwiński „nie przypuszczał , że tacy ludzie dziś jeszcze żyją”. Inne nazwiska natomiast wiele mówią o postaciach. Łukasz Niewiadomski rzeczywiście niewiele wie o świecie, a Ewa Niewczas pojawia się w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu, przez co ma kłopoty.

Podsumowując: książkę czyta się się świetnie, naprawdę wciąga. Nie tylko ze względu na umiejętnie prowadzoną intrygę, ale też lekki styl.