Makarski L.M., Holendro D. – Skradziony talizman – Pierwsza seta 60

  • Autor: Makarski L.M., Holendro D.
  • Tytuł: Skradziony talizman
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Rok wydania: 1960
  • Tytuł oryginału: Часы ҹемпиона
  • Recenzent: Iza Desperak
  • Broń tej serii: Pierwsza seta

Kałasznikow, milicjant nie karabin

„Skradziony talizman” to wspaniały kryminał nietypowy lub też kryminał nie do końca – brak jest tu bowiem choćby mizernego trupa. Jest to jednak przykład powieści milicyjnej zbliżonej do pożądanego ideału. Otóż milicja tu nie tylko strzeże ładu i porządku, nie tylko stoi na straży państwa, ale także wychowuje.

Fabuła jest mało skomplikowana. Piter Kees, sławny łyżwiarz z zachodniego kraju, (zresztą syn ogrodnika i wnuk rybaka – a więc w sumie pochodzenie robotnicze) przybywa na zawody do Moskwy. Łyżwiarz posiada zabytkowy zegarek, Philipp Patek (pisownia oryginalna), którego wartość jest nieoceniona – jest to talizman, który ma mu pomagać na torze. I dziś Kees wygrywa, chwyta za łańcuszek od zegarka – talizmanu… i nie odnajduje go. W tłoku – gratulacje, autografy, wielbicielki – ktoś zegarek najzwyczajniej w świecie świsnął. Łyżwiarz i jego trener udają się na posterunek milicji, gdzie trafiają do komisarza Andrieja Kałasznikowa, byłego lotnika, miłośnika sportu. Kałasznikow sprawę zegarka traktuje bardzo poważnie – to honor jego kraju ucierpiał na skutek niefortunnego zdarzenia. Kees przed powrotem do ojczystej Holandii dostaje więc inny zegarek, ale Kałasznikow rusza na poszukiwanie zegarka – i złodzieja. Kałasznikow oczywiście nie pracuje sam – ma za sobą cały milicyjny aparat, dzielnych młodzieńców i dziewczęta, którzy dla Sprawy wskoczą w ogień. Trop prowadzi do grona nastolatków, dzieci prawie, którym grozi demoralizacja ze strony doświadczonych przestępców. Rola milicji to nie tylko ujęcie przestępców i ich małych pomocników, to także sprowadzenie młodzieży na uczciwą drogę. Komisarz, przesłuchujący ujętego Aloszkę, który brał udział w zuchwałej kradzieży, nie po to stara się wydobyć zeznania, by skazać chłopca i wysłać go do kolonii dla młodocianych przestępców, o nie!

Nie taki cel przyświecał komisarzowi. Nie po to on, szef dużego urzędu, odłożył na bok wszystkie sprawy i zajmował się losem Aloszy. Co innego niepoprawny przestępca. Z takim trzeba postępować surowo, bezlitośnie, takiego trzeba nawet zniszczyć, żeby nie przeszkadzał żyć spokojne i szczęśliwie uczciwym ludziom. Co innego zaś taki wykolejony chłopak, który przypadkiem dostał się między złych ludzi. Dla takiego chłopaka kara powinna być lekka, stopniem do wejścia na drogę prawdziwie pracowitego życia. Czy Aleksy Priwałow zostanie uczciwym człowiekiem, może nawet czempionem, może zdolnym mistrzem, który potrafi robić zegarki nawet lepsze od tego?… (s. 167).

Komisarz rozmawia z nauczycielką, nie szczędzi słów ostrej krytyki matce chłopca.

Zegarek w końcu odnaleziono, Puszczyka, groźnego przestępcę, ujęto. Zginęła gdzieś jednak Wiera, dziewczyna, dzięki której Kałasznikow został milicjantem. I ona miała powody, by bać się Puszczyka. Kałasznikow zostaje wysłany z misją osobistego oddania go Keesowi, w tym czasie milicja odnajduje Wierę. Komisarz nie zapomina o Aloszy. Odwiedza chłopca, i uczy go jak żyć: Najnędzniejszy to los – mówi – żyć cudzym kosztem. Nie może człowiek, w żaden sposób nie może, żyć bez pracy!… (s. 179-180).