- Autor: Janczur Janusz
- Tytuł: Kwadrat lc 14
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1959
- Nakład: 30000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
- Broń tej serii: Pierwsza seta
Walicka. Anna Walicka czyli trójwarstwowa inicjacja Ignaca
Wątek inicjacyjny trafia się dość rzadko w powieści milicyjnej, dlatego też w zaciekawieniem zabrałem się do lektury „Kwadratu lc 14” Janusza Janczura. Bohater tej krótkiej powieści nosi swojskie imię Ignac i poznajemy do w dniu, w którym podejmuje zaszczytną służbę w kontrwywiadzie. Chwila jest podniosła: „Ignac miał rumieńce na twarzy. Dla niego była to uroczysta chwila, coś w rodzaju zaślubin z Wielką Tajemnicą”.
Od tej chwili najważniejsze dla Ignaca są obowiązku. Ich krotka lista to ochrona legitymacji służbowej, zobowiązania moralne (bliżej nie wiemy jednak jakie), odpowiedzialność pracy oraz tajemnica służbowa.
Po tych formalnościach Ignac trafia pod opiekę oficera operacyjnego Kowalskiego, który od razu wyłuszcza swojemu świeżo upieczonemu podwładnemu o co chodzi w tej robocie. Leci to mniej więcej tak: „Każda z prowadzonych przez nas spraw składa się z trzech części. Pierwsza to początek, trzecia to zakończenie, a to wszystko co się mieści między początkiem a zakończeniem to jest część zasadnicza”. Czy można mieć bardziej klarownie nakreślony zakres obowiązków. Czysty ideał.
Zadanie, w którego rozwiązaniu bierze udział Ignac zaczyna się od przejęcia tajemniczego materiału z nasłuchu, z którego dowiadujemy się, że rozpoczęła się budowa obiektu TBS oraz, że trzeba kogoś zlikwidować. Zagadkowy TBS wbrew pozorom nie oznacza wcale jednego z Towarzystw Budownictwa Społecznego, o których to się ostatnio tyle słyszy, przeważnie z powodu licznych przekrętów. Chodzi ni mniej ni więcej, tylko…pasy startowe dla doświadczalnych samolotów rakietowych. Tak jest, tak jest. Oczywiście zapewne nie zaskoczyłem żadnego prawdziwego badacza powieści milicyjnej, gdyż zwykle, gdy mowa o polskiej myśli technicznej chodzi właśnie to, ewentualnie o paliwo to tychże samolotów (patrz: „Żółta koperta” Edigeya). Drugim typowym wątkiem jest używanie krótkofalówek. W wielu powieściach z przełomu lat 50. i 60. tymi urządzeniami posługiwali się masowo penetrujący naszą ojczyznę liczni szpiedzy. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że na każdych dwóch krótkofalowców było trzech szpiegów. Proszę zajrzeć np. do
Oczywiście zapewne szanownego Czytelnika zainteresuje co to takiego tytułowy kwadrat lc 14. Jest to mianowicie kwadrat topograficzny w Łodzi. Na jego terenie znajduje się budynek, z którego ktoś krótkofalówką zdradza nasze tajemnice.
W toku intensywnych czynności śledczych Ignac przechodzi także inicjację restauracyjną. Musi mianowicie dojść do służbowego spożycia w gronie trzyosobowym: „- Służę panom. Pół litra czystej, trzy kawy, trzy tatary…”
Śledztwo przez długi czas stoi w martwym punkcie. Najpierw trop wiedzie do zaginionego gościa, który z miejsca wydał się podejrzany. Ten jednak znajduje się przepity po trzech dniach. Kowalski tłumaczy Ignacowi chcącego podnieć na duchu, że z robotą jest podobnie jak z kobietami: ”Nie wolno się łamać. Jedna da ci kosza. Druga to samo, ale trzecia da ci to , o co ją poprosisz”. I nasz Ignac się nie łamie. Wyłomem w konwencji powieści milicyjnej jest to, że narrator posługuje się przede wszystkim imieniem głównego bohatera, a nie jak przeważnie bywa, wyłącznie nazwiskiem.
Czasem narrator buduje piękne, niemal poetyckie porównania. Zakładamy oczywiście, że czyni to nieco bezwiednie. Tym większy ich powab: „Skóra mu cierpnie na plecach – trzy koleżanki i siedmiu kolegów. Nadzieja na zawarcie znajomości topnieje jak kula śniegu wrzucona do paleniska lokomotywy.” Piękne, och jakie piękne
Janczur ukuł nawet zręczny neologizm. Słowo „kocima” tu: taka mała zabawa w rodzinnym gronie.
Inicjacja inicjacją zapyta wnikliwy Czytelnik, ale gdzie seks. Przecież to z nim właśnie kojarzy się przede wszystkim pojęcie inicjacji. Inne rodzaje inicjacji niż erotyczna (wspomnieliśmy już o pracowniczej i restauracyjnej) się są przecież tak pięknie, tak opisowo i tak chętnie podejmowane przez literaturę. Spieszę, spieszę. Janczur nie zapomniał. Nie wyszedł niestety poza typową dla poetyki milicyjnej sugestię i motyw wyciemnienia: „W nagłym porywie przytuliła się do niego, potem cała drąca wzięła go za rękę i poprowadziła do furtki.- Babki nie ma w domu. Wyjechała na dwa dni do rodziny…Jesteśmy sami… W tym miejscu następuje odstęp i dalej tekst zaczyna się od oryginalnego zdania: Wstawał nowy dzień, pogodny jak poprzednie.” Cóż za zawód. To już lepiej sięgnąć po klasycznego „Czarnego mercedesa” Zeydlera-Zborowskiego. Tam jest dużo więcej, mimo podobnych uników. Poza wstrzemięźliwością panosząca się na kartach powieści milicyjnych jest także druga prawda. Napisanie dobrej sceny erotycznej to piekielnie trudne zadanie, chyba trudniejsze niż wykrycie siatki szpiegowskiej działającej w kwadracie lc 14.
P.S. mieszkam w warszawskim kwadracie l 14,15 lub jak kto woli J 16,17