Kaczorowska Zofia – Cocktail nad Zalewem – Pierwsza seta 38

  • Autor: Kaczorowska Zofia
  • Tytuł: Cocktail nad Zalewem
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Seria z jamnikiem
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 160320
  • Recenzent: Maciej Madaliński
  • Broń tej serii: Pierwsza seta

Spóźniony trup

Jak można sądzić choćby z daty wydania (wyd. I – i chyba ostatnie – w 1988 r.!), mamy tu do czynienia z dziełem schyłkowej epoki powieści milicyjnej.  Rola MO nie jest w książce zbytnio wyeksponowana.

Wystarczy wspomnieć, że o trupie dowiadujemy się dopiero na stronie 130 (!), a prawdziwy milicjant (zresztą postać nie wyróżniająca się szczególnie) pojawia się o dalszych pięć stron później.  Zważywszy więc na objętość dzieła, na śledztwo wystarcza niewiele ponad 50 stron. Nie ono jest tu jednak najważniejsze. Książka jest wyraźnie pozycją dla wrażliwszych czytelników (czytelniczek?) – dominują rozważania psychologiczne i zagadnienie nieszczęśliwej miłości głównej bohaterki, która towarzyszy jej przez całe życie i jest przyczyną coraz to gorszych komplikacji, zwieńczonych tragicznym finałem.

Choć rzecz dzieje się (co najczęstsze w tego typu powieściach) w Warszawie i okolicach, książka zawiera stosunkowo niewiele oczekiwanego być może przez czytelników klimatu Warszawy lat 80-tych. Lepsze są już opisy wnętrz; polecam zwłaszcza charakterystykę mieszkania ukochanego i wyśnionego mężczyzny bohaterki – prof. Grąszyca – przy ul. Poznańskiej, które zostało urządzone na sposób „artystyczny” przez wziętego scenografa o wdzięcznym nazwisku Harry Małobracki (miłośnikom „40-latka” przywiedzie on zapewne na myśl postać Iwa z odcinka „Rewizyta czyli kosztowny drobiazg”).

Co do okolic Warszawy, to spora część akcji dzieje się w Nasielsku, wspomina się też o Piastowie, a mord ma miejsce – czego można się w końcu domyślić – nad tytułowym Zalewem Zegrzyńskim, w daczy (dla niewtajemniczonych: weekendowym domku) profesora.

Trzeba jednak przyznać, że dzięki pamiętnikowi głównej bohaterki mamy okazję odbyć podróż przez kilka epok, od sanacji poprzez okupację do wczesnego i późnego PRL-u. Jeśli można mówić o kolorycie epoki, to pasja autorki ujawnia się najsilniej w odniesieniu do czasów przedwojennych, które bohaterka wspomina zdecydowanie źle, jako że spędziła je wśród blichtru i błyskotek, u boku nieczułej i niekochanej matki, która zajmowała się przede wszystkim organizacją balów i brylowaniem na warszawskich salonach.  Nie znaczy to jednak, że w swej pasji społecznej autorka jest konsekwentna: ludziom „z nizin” również się dostaje – są chciwi i bezwzględni.  W rezultacie mamy rozważania nad kondycją nieszczęśliwej kobiety, które niekoniecznie pasują wyłącznie do epoki PRL (choć dziś zapewne trudniej byłoby o kobietę w podobny sposób jak bohaterka uzależnioną od mężczyzny).

Powstaje więc pytanie, czy książka spełnia wszelkie wymogi gatunku rozumianego jako PRL-owski kryminał. Odpowiedź brzmi: stanowczo za mało tu prawdziwych mężczyzn (w mundurach czy bez), no i nie pojawia się niestety żaden Borewicz!