Hauser Wawrzyniec – Wszystko zdarza się wieczorem – Pierwsza seta 36

  • Autor: Hauser Wawrzyniec
  • Tytuł: Wszystko zdarza się wieczorem
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1958
  • Nakład: 30250
  • Recenzent: Anna Raczycka
  • Broń tej serii: Pierwsza seta

Śmierć w dobrym towarzystwie

Lekturę każdej książki rozpoczynam od przejrzenia spisu treści, który podobnie jak restauracyjne menu zaostrza apetyt i umila oczekiwanie na „danie główne”. Spis treści powieści „Wszystko zdarza się wieczorem” autora ukrywającego się pod pseudonimem Wawrzyniec Hauser1 znakomicie pobudza wyobraźnię i zachęca do czytania.

Swym dowcipnym charakterem, stylem aż do przesady najeżonym wykrzyknikami i znakami zapytania jako żywo przypomina mi ulubione lektury dzieciństwa: Ożogowską czy Niziurskiego. No, bo kogo nie zaintryguje coś takiego: „Czego szukała Justyna na dnie szafy ?! Jajecznica i wyobraźnia czyli zbuntowana córka ! Gdzie jest płaszcz ? czyli Józiu, umyj mi plecy ! Sensacyjna wiadomość w czerwonej ramce !”

Tak pozytywnie nastawiony czytelnik nie zawiedzie się również kontynuując lekturę. Powieść wydana w roku 1958 przez Iskry w serii ze „Srebrnym Kluczykiem” atmosferą przywodzi na myśl kilka innych książek z tego okresu, np. „Naszyjnik kapitana Holicza” Azderballa i Fristera czy „Ósme ramię ośmiornicy” Krzysztofa Deutera czyli popularnego KTT. Znajdujemy tu tę nieuchwytną nutkę przedwojennej elegancji, walczącą z ofensywną falą PRL-owskiego populizmu (kapelusze, rękawiczki, gosposie…). Postać gosposi w polskiej powieści kryminalnej to nota bene temat na odrębne opracowanie. Praktycznie w każdym szanującym się domu inteligenckim etat ten jest obsadzony – gosposia rządzi niepodzielnie, a domownicy bez szemrania podporządkowują się jej rozkazom. Są też bez przerwy strofowani i pouczani, co przyjmują nad wyraz potulnie. Tak jest również w powieści Hausera: „Kto to widział tak kartofle obierać ! Obierki grubsze od tego, co zostało ! Od razu wiedziałam, że sobie państwo rady nie da beze mnie !” pomstuje gosposia po tygodniowej nieobecności, podczas której rządy w kuchni przejęła pani domu.

Akcja rozgrywa się w zamożnej willowej dzielnicy Warszawy. W tajemniczych okolicznościach zamordowany został znany chirurg, profesor Bandurowicz. Morderstwa dokonano w jego prywatnym gabinecie lekarskim przy ul. Mokotowskiej. Głównym podejrzanym jest asystent zmarłego, Jerzy Jackowski, obecny na miejscu w chwili popełnienia zbrodni. Ślady jego palców utrwalone zostały na domniemanym narzędziu zbrodni, kryształowej karafce. Świadomy swoich nikłych szans w konfrontacji z władzami śledczymi, Jackowski na chwilę przed aresztowaniem dociera do willi adwokata Józefa Wolskiego, aby prosić go o podjęcie się jego obrony. Ale właściwie dlaczego młody asystent zadaje sobie tyle trudu, aby o północy przemierzać puste ulice w poszukiwaniu gabinetu akurat mecenasa Wolskiego ? To jest właśnie jeden z kluczy do zagadki.

Jak przystało na dobrą powieść kryminalną, akcja koncentruje się w niewielkim kręgu osób, spośród których jedna popełniła morderstwo. Oprócz wspomnianego już mecenasa poznajemy jego córkę z pierwszego małżeństwa, studentkę Justynę oraz niewiele od niej starszą drugą żonę adwokata, Zuzannę. Obie panie toczą wojnę podjazdową w której stawką są względy Wolskiego, zamieniając jego życie w pasmo udręki. Justyna nie może wybaczyć ojcu zdrady pamięci matki. Z kolei Zuzanna jawi się jako kokietka zajęta strojami i życiem towarzyskim, niezbyt pewnie czująca się w starciach z pasierbicą. Oprócz tego poznajemy doktorostwo Zieleniaków oraz „czarny charakter” powieści, laborantkę Helenę Dzięciołowską o cechach jeszcze bardziej dających się w znaki niż Jill z „Powrotu do Edenu” pamiętnej australijskiej soap opery z krokodylami w roli głównej.. Młoda ta osóbka ma na sumieniu wiele grzeszków, takich jak szantaż czy … handel narkotykami (a są to – przypominam – lata 50-te w Polsce !).

Śledztwo z ramienia Komendy Głównej MO prowadzi kapitan Wacek. Już samo jego nazwisko stawia go w opozycji do innych, bardziej „utytłanych” protagonistów. Harmonizuje z nim karykaturalny wygląd kapitana: niski wzrost, zadziwiająca tusza, krótkie nogi, wykrzywione w kształt niemal doskonałego koła, podwójny podbródek. Jego „kibić” otacza pas, zrobiony zapewne z dwóch normalnych pasów. Taki wygląd to znakomita „zmyłka” . Przeciwnik, czyli morderca, jest przekonany, iż osobnik tak się prezentujący , będący żywym przykładem możliwości awansu, jaki swoim obywatelom, szczególnie pochodzącym ze wsi, stwarzała Polska Ludowa, w żaden sposób nie może mu zagrozić. Niesłusznie !  Pod pozorami rubasznego i nierozgarniętego poczciwca kryje się bowiem milicyjny as, który w finale w wielkim stylu słynnych detektywów demaskuje mordercę. Zresztą przecież Herkules Poirot ze swymi wąsami również budził politowanie…

Zaletą powieści jest wartka akcja, obfitująca w trafne i dowcipne obserwacje obyczajowe. przywodzące na myśl Magdalenę Samozwaniec czy Marię Zientarową („Wojna domowa”); umiejętne stopniowanie napięcia – zgodnie z prawidłami klasycznej powieści kryminalnej w ¾ akcji pojawia się drugi trup; zgrabnie obmyślana intryga gwarantująca zaskakujące a jednocześnie satysfakcjonujące czytelnika zakończenie.

1 Wawrzyniec Hauser to pseudonim Włodzimierza Haupe, scenarzysty i reżysera („Szczęściarz Antoni”, „Doktor Judym”). Recenzowana powieść jest niestety jedynym „kryminałem” w jego dorobku. Informacje te zawdzięczam mojemu przyjacielowi i mentorowi z Wrocławia, Oudeisowi – dziękuję !