- Autor: Dembiński Leon
- Tytuł: G-20 żąda pomocy
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1964
- Nakład: 20290
- Recenzent: Mariusz Młyński
Agent G-20 działający w pułku artylerii przeciwlotniczej w jednostce w Poniatowie żąda od Wydziału A natychmiastowej pomocy – Niemcom potrzebne są dane o dyslokacji baterii rakietowych i agent potrzebuje pośrednika do przekazywania raportów do Centrali. W tym celu Alfred Steinecke, agent F-7, zawodowy morderca, a w czasie wojny dowódca straży obozowej SS, wypływa z Hamburga razem z majorem Gardenem z kontrwywiadu kutrem rybackim przystosowanym do operacji dywersyjnych; między Szczecinem a Kołobrzegiem obaj desantują się do Polski.
Wkrótce Steinecke, chcący się uwolnić od Gardena zabija go ale major, znaleziony przez wopistów przed śmiercią zdradza im cel agenta F-7; kontrwywiad wojskowy wysyła więc do Poniatowa podpułkownika Mariana Wolskiego, by zlokalizował agenta G-20. W jednostce odbywa się właśnie kurs oficerów rezerwy artylerii przeciwlotniczej i Wolski dostaje się na niego; pomaga mu pięciu oficerów, którzy w mieście podają się za archeologów. Działalność Wolskiego, zwłaszcza częste przepustki na miasto, wydaje się jednak mocno podejrzana porucznikowi Wadze z Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Co tu dużo gadać – to jest naprawdę dobra książka! Wartka akcja, ciekawa intryga, wiarygodne umiejscowienie, fachowa terminologia wojskowa, mało propagandy – to wszystko sprawia, że powieść czyta się niemalże ciurkiem; autor pisze konkretnie, nie leje wody i na 150 stronach mamy czystą akcję godną zrobienia z niej dobrego filmu. Myślę, że Leon Dembiński wykorzystał tutaj trochę własnych doświadczeń: z jego książki „Podchorąży” wiemy, że od 1950 roku był on oficerem LWP i umiejscowił akcję w miejscu w którym sam zaczął służbę czyli na kursie oficerów rezerwy – pytanie w jakim miejscu był on w 1964 roku i czy to nie on nie jest pierwowzorem podpułkownika Wolskiego. Pytanie nie wydaje mi się bezpodstawne – poznajemy tajniki wysyłania tajnych sygnałów, a przede wszystkim dowiadujemy się jak rozszyfrować wiadomość przy pomocy siedmiu banknotów stuzłotowych o konkretnych numerach serii. Czyta się to wszystko naprawdę dobrze, choć książka nie jest wolna od małej naiwności: Steinecke to niby taki turbo kozak wyszkolony w specjalnych oddziałach do zadań dywersyjnych – a cel swojej wyprawy zdradza majorowi Gardenowi bez zająknięcia, kiedy przecież nie powinien go nikomu mówić nawet przypiekany na żywym ogniu. Finałowa scena też jest naciągana na patriotyczną modłę: agent G-20 obraża się na agenta F-7, kiedy tamten mówi o Polakach „polnische Schweine” – ten sam agent nie kręcił nosem, kiedy w czasie wojny współpracował z granatową policją. Tak czy inaczej książka jest dobra, czyta się ją lekko i nie ma się po niej kaca.