- Autor: Ciski Józef
- Tytuł: W szpiegowskim tyglu
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1983
- Nakład: 150000
- Recenzent: Mariusz Młyński
„W szpiegowskim tyglu” to książka z tej samej manufaktury co wcześniejsza „W sieci wywiadów”; o ile jednak w tej drugiej pozycji autor zachował odrobinę obiektywizmu, to tutaj po jakimś wyrozumieniu nie ma śladu.
Józef Ciski znów z zacięciem dokumentalisty zohydza czytelnikom oszustów, malwersantów i zdrajców; tym razem są to jednak sprawy dużego kalibru i pasji autora może i nie ma się co dziwić. Mamy więc historię Jerzego Pawłowskiego, znanego szermierza, wielokrotnego medalisty olimpiad i mistrzostw świata, a od 1964 roku agenta CIA; jest tu opowieść o Kazimierzu Tyrańskim, dyrektorze Centrali Eksportowo-Importowej „Minex” w prasie nazywanym nababem PRL-u, który był pełnomocnikiem rządu do spraw inwestycji zagranicznych i przyjmował gigantyczne łapówki – swoistym symbolem kariery Tyrańskiego jest wieżowiec Intraco w Warszawie, a jego proces w tygodniku „Perspektywy” opisywała Krystyna Świątecka czyli połowa Krystyna Ziemskiego. Jest też dość obszerny rozdział poświęcony agentom w środowisku marynarskim; jest też najdłuższa ale i najnudniejsza część poświęcona działalności na terenie Polski DIA czyli amerykańskiej Agencji Wywiadowczej Departamentu Obrony.
No i dobrze, autor napisał to, co mu w jego dziennikarskim sercu zagrało – pytanie tylko dla jakiej gazety on pisał i czy Józef Ciski to jego prawdziwe nazwisko. Podejrzewam, że mógł być dziennikarzem „Żołnierza Wolności” albo „Trybuny Ludu”, gdyż przedstawiając te zdradzieckie i szpiegowskie epizody nie odmówił sobie przyjemności przywalenia wrogom i opozycji oraz podsycenia propagandowej martyrologii. Pokazując wizerunek Pawłowskiego, który miał stopień majora, musiał przeciwstawić mu obraz żołnierzy budujących Nową Hutę, meliorujących Żuławy czy odgruzowujących Warszawę; musiał też napomknąć, że beztroskie życie zapewniała mu CWKS Legia, klub finansowany z budżetu MON, a więc w pewnym sensie przez każdego Polaka. Za Pawłowskiego oberwał też Komitet Obrony Robotników – według autora Amerykanie zabiegali o to, by polskie media ukazywały tę aferę w dość skromnych relacjach i nie kompromitowały ich wywiadu, a w zamian oferowały „życzliwą wyrozumiałość dla naszych potrzeb zbożowo-kredytowo-licencyjnych” – i „nawet korowcom mocodawcy zabronili wspominać o Pawłowskim w ich licznych, aranżowanych przez zachodnie służby specjalne, akcjach w obronie rzekomych więźniów politycznych. Czas jednak robi swoje. Swoje osiągnęli wpędzając nas w biedę, bo jarzmo spłacania łaskawych kredytów dźwigać nam trzeba będzie jeszcze długo” – doprawdy na taką logiczną ekwilibrystykę stać było tylko redaktorów „Trybuny Ludu”. Autor nie patyczkuje się też opisując NATO – według niego jest to główne źródło niebezpieczeństwa wojny, ostoja reakcyjnych sił Europy, protektor militaryzmu i zachodnioniemieckich odwetowców, organizator szpiegostwa i dywersji ideologicznej oraz inspirator prób przewrotów kontrrewolucyjnych w krajach socjalistycznych; widoczne jest tam stałe umacnianie hegemonii USA oraz wzrost znaczenia amerykańskich służb specjalnych podporządkowanych realizacji awanturniczych celów kapitału monopolistycznego i lobby wojskowego – no cóż, druk tej książki ukończono w marcu 1983 roku czyli jeszcze w stanie wojennym, a to do czegoś zobowiązywało.
W zasadzie trudno nawet powiedzieć coś o tej książce; można z niej co najwyżej podrzeć łacha, choć jej idea, co już nie raz podkreślałem, jest słuszna – stężenie propagandy jest tu jednak tak duże, że naprawdę nie warto tracić na nią czasu.