Wołowski Jacek – Notatki z podróży do NRD 208/2025

  • Autor: Wołowski Jacek
  • Tytuł: Notatki z podróży do NRD (Notatki z podróży do Niemieckiej Republiki Demokratycznej)
  • Wydawnictwo: Spółdzielnia Wydawniczo-Oświatowa „Czytelnik”
  • Rok wydania: 1950
  • Nakład: 15350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Miec czy nieMiec, oto jest pytanie, czyli o tym, że prawdziwego Niemca poznaje się w NRD

Nie ukrywam, że Jacek Wołowski należy do moich ulubionych autorów powieści milicyjnych. Wszystkiego jego kryminały są już w Klubie zrecenzowane. Dlatego też z dużym zainteresowaniem i nie mniejszą nadzieją, sięgnąłem po „Notatki …”, by poszukać w nich wątku kryminalnego, a przy okazji zbadać wczesny warsztat literacki autora. Książeczka ta liczy 46 stron, a jej cena okładkowa to 1,80 zł.

W roku 1950 dziennikarz udał się do Berlina, by tam … osiągnąć kilka zamierzonych celów. Wg mnie najważniejsze było „ustalić, czy”, a raczej „stwierdzić, że” mieszkańcy „Enerdowa” całkowicie akceptują, a nawet popierają nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie. Po drugie – potwierdzić, że stosunki między naszymi narodami są przyjacielskie (wschodni Niemcy nie zapominają o zbrodniach hitlerowskich wobec narodu polskiego i doceniają podejście władz Polski do jeńców wojennych). Po trzecie – wykazać, że nasz wschodni sąsiad to państwo pokoju, ładu, sprawiedliwości i … dobrobytu, a Berlin Zachodni to siedlisko wszelkiego plugastwa i zła. Chyba nikt nie będzie miał mi za złe, że już teraz zdradzę, że cele te zostały osiągnięte, oczywiście dopiero z chwilą wydania „Notatek…”.

Autor najpierw odwiedził Ministerstwo Informacji NRD, a dopiero później naszą ambasadę z przebywającym tam ambasadorem Izydorczykiem. Wziął udział w spotkaniach z prezydentem Pieckiem, premierem Grotewohlem i generałem Czujkowem. Pojawił się też w amerykańskim sektorze Berlina. Stwierdził, że Berlin Zachodni zamieszkują banderowcy, faszyści czescy, rumuńscy, bułgarscy, węgierscy i ukraińscy (czyli sojusznicy hitlerowscy z czasów II WŚ), ale nie brak tam też i łobuzów narodowości polskiej. I to właśnie na terenie West Berlin mamy do czynienia z jedynym wątkiem sensacyjnym w recenzowanej pozycji.

Na wystawach tamtejszych sklepów spożywczych było wszystko, co potrzeba, a nawet i więcej: amerykańskie konserwy, kanadyjskie jabłka, australijskie ananasy, hawańskie cygara, hiszpańskie szale. Cóż z tego, skoro mieszkańców tej części miasta nie stać było na ich zakup. Tysiące z nich, codziennie rano przechodziło do nieokupowanej [!] wschodniej dzielnicy Berlina, by tam, w którymś z założonych przez NRD sklepów państwowych, kupić sobie chleba i wędliny w atrakcyjnych cenach, bo władze NRD już po raz szósty przeprowadziły obniżkę cen. Jednak takie wycieczki ekonomiczne były w NRF zabronione. Agenci policji zachodnio-niemieckiej ubrani po cywilnemu, pod komendą również po cywilnemu ubranych agentów amerykańskich, urządzali łapanki wycieczkowiczów, bijąc ich i przywłaszczając sobie ich zakupy. Trudno nazwać to inaczej niż rozbojem.

Wołowski stwierdził, że największym osiągnięciem NRD jest Wolna Młodzież Niemiecka (FDJ), która musi zmagać się z enerefowskim Związkiem Młodzieży Katolickiej, faszystowską „Bund Deutscher Jugend” i Młodzieżą przesiedleńczą”, czyli dywersantami i sabotażystami kierowanymi przez wywiad angielski.

Swoje kroki dziennikarz skierował też na prowincję, gdzie spotykał się z mieszkańcami, w tym też Ślązakami, zwiedzał fabryki i zakłady przemysłowe, odwiedził stacje traktorowo-maszynowe i szkołę. Tam, na wielokrotnie powtarzane przez niego pytania, zapewniano go o nienaruszalności granic pomiędzy Polską a NRD. Ludność doceniała też siłę i zdolności naszego narodu. „Wasi murarze tu do naszego Berlina powinni przyjechać i pokazać jak się domy buduje”. Wołowski dostrzegł, że państwo NRD pomaga przesiedlonym ze Śląska Polakom, a także, że państwu NRD pomaga państwo ZSRR.

Czy to, co zawarte jest w „Notatkach …”, te „fakty”, stwierdzenia, opinie, oceny i zachwyt, Wołowski pisał na zamówienie, pod publikę, czy też z czystych przekonań – tego nie byłem w stanie stwierdzić. Ale tylko do czasu. Czas ten nastąpił bardzo szybko, gdy w Bibliotece Narodowej przeczytałem kolejną jego książeczkę tego typu, a mianowicie „Z dziennika podróży do Związku Radzieckiego”. Ale o niej napiszę w odrębnej recenzji.