Siewierski Jerzy – Spadkobiercy pani Zuzy 164/2025

  • Autor: Siewierski Jerzy
  • Tytuł: Spadkobiercy pani Zuzy
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 20335
  • Recenzent: Marek Malinowski

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

„Gdzie są te brylanty, panie Kazimierzu”

Twórczość Jerzego Siewierskiego jest bardzo różnorodna: oprócz kryminałów (licznie omawiane w klubie), w tym również kryminały historyczne (ciekawostka wydana w serii z Kluczykiem „Panią naszą upiory udusiły…), pastisze „Pięć razy morderstwo”, pisał powieści s-f, grozy (również pastisz: „Sześć barw grozy”), książki historyczne (w tym o rzadkiej w Polsce tematyce masońskiej), napisał także dwie książki pod pseudonimem George Quiryn. Bardzo ciekawa jest jego próba usystematyzowania powieści kryminalnej (kawowska seria „Wszystko o …”). Nie unikał propagandy w ideowo słusznej w owych czasach książce ” Tam, gdzie diabeł ma młode” o początkach naszej dzielnej Milicji Obywatelskiej” w Szczecinie, tuż powojennym.

Mam uczucia ambiwalentne, co do jego twórczości z racji właśnie propagandowego moralizatorstwa (oprócz powyższej, nawet w Ewie „Zaproszenie do podróży” autor daje mocno naciągane i uproszczone uwagi na temat współczesnej młodzieży). Z drugiej strony trudno odmówić mu łatwości pisania, umiejętności budowy intrygi, czyli po prostu jego książki dobrze się czyta.
„Spadkobiercy pani Zuzy” należą do pierwszych jego książek, i powiedzmy sobie szczerze nie najlepszą. Jest to niewątpliwa próba stworzenia polskiego Bonda – dzielnego pracownika kontrwywiadu. Szybko podchwycona przez polskie kino, czego wynikiem był film „Brylanty pani Zuzy” z Ryszardem Filipskim w roli głównej. Film widziałem przed przeczytaniem książki, toteż nieuchronnie podczas lektury porównywałem książkę z filmem.

Pierwsze duże zaskoczenie, to miejsce akcji: w książce jest to senny Kazimierz Dolny, w filmie nadmorski kurort Międzyzdroje. Trochę szkoda tej zmiany, utraciliśmy szanse zobaczenia tego uroczego miasta na początku lat siedemdziesiątych.
Książka zawiera wiele szczegółów krajobrazowo-gastronomicznych „z kawiarni (na rynku) udałem się na obiad do restauracji „Esterka”. Zamówiłem brizol i popiłem go jeszcze jedną butelką piwa”. Można było się dowiedzieć również, że „kolacje w ośrodku PTTK sprzedawano do siódmej”, a przenocować można było w domku campingowym, wynajętym „po przystępnej cenie sześćdziesięciu złotych za dobę”.
Z drugiej strony jednak przebój zespołu Breakout „Poszła bym za tobą” z niezapomnianym wokalem Miry Kubasińskiej, w scenie w kawiarni na molo, był niewątpliwie jedną z atrakcji filmu. Na pewno nie pasuje ona do cichego (w dzień powszedni) kazimierskiego rynku. Poza tym nasz Bond, zamiast nowoczesnego samochodu 125 p (film), używa kajaka (Bond w kajaku turystycznym – żenada!!!). Tytułowe filmowe brylanty, to po prostu dewizy przemycane do Wiednia. Najbardziej ciekawa jest jednak różnica w przedstawieniu przeciwników naszego bohatera. W filmie to pospolici przestępcy, w książce niby też, ale przedstawiają się jako organizacja niepodległościowa!!! Perfidia ich jest wielka, bo wplątują w to młodą dziewczynę Joannę, córkę tytułowej pani Zuzy (graną w filmie przez Halinę Golanko – to największa atrakcja filmu w mojej subiektywnej ocenie). Oto jak reaguje dziewczyna po tym jak rozszyfrowano naszego bohatera:
„Nienawidzę takich jak ty, żebyś wiedział jak nienawidzę. Przeszkadzacie ludziom żyć, tak jak oni chcą, wtrącacie się do wszystkiego, wsadzacie nos w nie swoje sprawy, nie pozwalacie człowiekowi robić tego, co mu się podoba…”
Nic dodać nic ująć – jedyna odpowiedź funkcjonariusza SB „plotącej androny dziewczynie” to: „Zamknij się. Daj mi pomyśleć!”.

Schemat akcji jest dosyć typowy: nasz człowiek przedostaje się do organizacji przestępczej, podstawiony zamiast wiedeńskiego kuriera i próbuje poznać ludzi i metody szajki. Prowadzony nocą przez Joannę („Dziewczyna miała w sobie coś ze strzygi. I to strzygi dobrze zbudowanej” – już wtedy autor miał zainteresowania wampiryczne), dostaje się do willi bandytów, gdzie po początkowych sukcesach w udawaniu wysłannika CIA i pozyskaniu informacji, wpada z kretesem. I to przez swoje słabość do piwa (… czułem jeszcze we łbie te pięć butelek żywieckiego piwa przedniej jakości”).
Jeden z przeciwników widział go kiedyś na piwie na MDM z kolegą sbekiem, w mundurze.
Dalszy ciąg książki pomińmy milczeniem, jest bardzo nudna (film również), oczywiście w końcu nasz bohater, choć mocno pokiereszowany rozprawia się z bandą przy pomocy Joanny i kolegów milicjantów. W filmie, chociaż można było obserwować stan bluzeczki Haliny Golanko i życzyć jej (tej bluzeczce) jak najszybszego rozdarcia, to dla części męskiej widowni. Żeńskiej widowni pozostawała obserwacja męskiej twarzy Filipskiego.