- Autor: Paweł Szestakow
- Tytuł: Labirynt
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1969
- Tytuł oryginału: Czeriez Łabirynt
- Tłumacz: Ignacy Szenfeld
- Nakład: 50275
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Macieja Szwedowskiego
Zwłoki Iwana Kuźmicza Układnikowa, gospodarza i palacza w jednym z domów w Rostowie nad Donem, zostają znalezione w palenisku. W tym samym czasie na jednym z dworców zostaje zatrzymany złodziej z walizką w której jest zakrwawiona koszula, buty narciarskie i turystyczna siekierka; wszystko wskazuje na to, że walizka należy do geologa Borysa Witaliewicza Stojanowskiego, który jest sąsiadem Układnikowa i wyjechał na urlop na Krym.
Wkrótce okazuje się, że Stojanowski na dwa dni zatrzymał się w miejscowości Bieriegowoje; w hotelu mieszkał w dwuosobowym pokoju razem z Walerym Bruskowem, dziennikarzem, który przyczynił się do złapania złodzieja z walizką, a teraz pisze reportaż o Róży Kowalczuk, bohaterce miejscowego ruchu oporu w czasie wojny. Sprawę prowadzi inspektor Igor Mikołajewicz Mazin, który wysyła swojego podwładnego, porucznika Wadima Siergiejewicza Kozielskiego do uzdrowiska Trigorsk na Kaukazie, by tam śledził zięcia Układnikowa, Konstantego Akimowicza Krawczuka.
W kryminałach pisanych po naszej stronie żelaznej kurtyny bardzo często „ślad prowadzi w przeszłość” – i tak jest też tym razem; tu jednak mamy do czynienia z niemal całkowitym brakiem ideologicznej propagandy – jest po prostu żmudne, metodyczne śledztwo, a prowadzący je inspektor Mazin często podkreśla, że nie może znaleźć nici, która wyprowadzi go z tytułowego labiryntu. Książka jest bardzo „gęsta” i przez to trzeba ją czytać dość uważnie, bo łatwo przegapić ważne elementy intrygi; akcja jest konkretna, a dialogi rzeczowe. Autor wyraźnie inspiruje się Dostojewskim – w rozmyślaniach Mazina często pojawiają się dygresje do „Zbrodni i kary”, a w jednej scenie widzimy paczkę z jego utworami zebranymi. Ważny jest jest tutaj dość posępny klimat; ciekawe jest naturalistyczne tło dalekie od laurkowej propagandy; jest trochę gorzkiej, życiowej prawdy, ale jest też chwilami malowniczy i wręcz poetycki język – a skoro akcja dzieje się w ZSRR, to fachowiec naprawiający telewizor wręcz musi wygłosić sakramentalne „Trudna sprawa, bez pół litra nie da rady…”. Jest też odrobina rozliczeń ze stalinizmem („– Nie powiodło się staremu w życiu. Siedział. – Za co? – Jak to przy kulcie jednostki bywało. – W trzydziestym siódmym? – Później. Po wojnie. Dziesięć lat”); jest trochę zabawnych porównań („Bruskow poczuł się nagle Sherlockiem Holmesem, który wymacał w wolu u gęsi zagubiony rubin”); jest też trochę milicyjnej mądrości („Będziecie dobrym pracownikiem, Wadimie, dopiero wtedy, kiedy przestaniecie się dziwić”). Ale jest też prztyczek w nos czytelników: Mazin uważa, że naród nie wierzy w skuteczność milicji („Krawczuk, jak znaczny odłam naszego społeczeństwa, uważa, że milicja nic nie robi; w każdym razie siebie uważa za dostatecznie doświadczonego detektywa. Ba! Przeczytał przecież tyle kryminałów!”).
„Labirynt” to pierwsza powieść z liczącej jedenaście książek serii o inspektorze Mazinie; widzimy tu głównego bohatera, który trochę już służby za sobą ma i jest już solidnie ukształtowany; przed laty proponowano mu spokojniejsze i lepiej płatne stanowiska ale odmówił, choć przyjaciele śmiali się z niego i uważali za dziwaka; teraz już nikt się z niego nie drwi, „ponieważ nikt się nie śmieje z człowieka, który wybrał sobie trudny i pożyteczny zawód na całe życie i okazał się na wysokości zadania”. Akcja toczy się niespiesznie, główny nacisk położony jest tutaj na dialogi między Mazinem a Kozielskim – w nich widać stoicyzm inspektora przeciwstawiony porywczości porucznika; jest też sporo retrospekcji, które wymagają od czytelnika pewnej czujności – ogólnie więc uważam, że książka jest dobra i warto na nią poświęcić trochę czasu. I trochę szkoda, że w Polsce wydano z tej serii tylko trzy powieści – na wydanie reszty nie ma już nawet cienia szansy ale można ją znaleźć na rosyjskich stronach internetowych.