- Autor: Patrick Quentin
- Tytuł: Łamigłówka dla kukiełek
- Wydawnictwo: Wydawnictwo C&T
- Seria: Peter Duluth (tom 3)
- Przekład: Izabela Kulczycka-Dąmbska
- Rok wydania: 2000
- Recenzent: Mariusz Młyński
Po wybuchu wojny Peter Duluth trafia do służby na okrętach na Pacyfiku, a później zostaje przeniesiony do marynarskiego obozu treningowego i po trzech miesiącach ćwiczeń postanawia spędzić krótki urlop w San Francisco z żoną Iris, która w międzyczasie podpisała krótkoterminowy kontrakt z jedną z wytwórni w Hollywood.
Po tym jak szczęśliwie udaje im się znaleźć pokój w hotelu św. Antoniego zaczynają się wokół nich dziać dziwne rzeczy: najpierw w łaźni tureckiej ktoś kradnie Duluthowi mundur, a później w hotelowej restauracji pijany brodacz najpierw mówi do nich jakieś tajemnicze słowa o białej i czerwonej róży, a potem dodaje do Iris: „Życie albo śmierć dla pani, moja damo”. Wkrótce para znajduje zwłoki Eulalii Crawford, kuzynki Iris, która w swoim mieszkaniu ma mnóstwo kukiełek; na ciele kobiety morderca, prawdopodobnie ubrany w mundur Dulutha, położył pełno czerwonych róż. Niedługo potem niemalże na oczach Dulutha zostaje zasztyletowana Lina Brown; na jej ciele morderca zostawia z kolei białe róże. Tajemniczym pijanym brodaczem okazuje się znany kryminolog Emanuel Kott; twierdzi on, że ślady tej historii prowadzą w przeszłość, a jej rozwiązanie znajduje się na stadionie Lawrence’a w San Francisco, gdzie odbędzie się przedstawienie cyrku Maddena.
To jest dość sprawnie napisana i potoczysta opowiastka; cała historia wygląda jednak jak jakaś gra w której bohaterowie przemieszczają się z jednego miejsca na drugie po drodze wykonując jakieś zadania. Przyznam też, że ci bohaterowie nie budzą mojej sympatii: porucznik Duluth jest jakoś zbyt mało pewny siebie jak na oficera i często oddaje inicjatywę w ręce żony, której jest bardzo uległy („odmówić jej znaczyłoby tyle, co odebrać małej dziewczynce lalkę”); z kolei oboje razem są zbyt porywczy i impulsywni. Akcja toczy się płynnie, czyta się to wszystko lekko, ale uważam, że brak tej książce jakiegoś większego zaskoczenia – szybko można się domyślić o co w tej intrydze chodzi i w efekcie finałowe rozstrzygnięcie nie wzbudza większych emocji. Wydaje mi się, że ta książka przeznaczona jest chyba tylko dla tych czytelników, którzy postanowili zmierzyć się z całą serią o perypetiach Petera Dulutha. W Polsce ta powieść czekała na swoje książkowe wydanie 56 lat; 30 lat wcześniej drukowało ją w odcinkach tylko „Echo Krakowa”, a i „Kobra” też się nią nie zainteresowała – i to jest chyba również dowód na to, że jest to książka dla wtajemniczonych.