- Autor: Nadel Andrzej Maria
- Tytuł: Gdzie są te skrzynie?
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Rok wydania: 1968
- Nakład: 10277
- Recenzent: Robert Żebrowski
A po co ta książka?
Andrzej Maria Nadel to nikt inny jak duet Andrzej Piwowarczyk i jego żona Maria (z domu Nadel). Recenzowana pozycja liczy 226 stron, a jej cena okładkowa to 15 zł.
Akcja toczy się w fikcyjnym Lulinie, w roku 1966, 1967 lub 1968.
Lulin choć to nie Lublin, to jednak też ma się czym pochwalić: gotycki kościół, ruiny zamku, stary cmentarz, ratusz, kamieniczki, hotel z restauracją, park miejski z fontanną, stacja kolejowa, stadion, pedet, szkoła tysiąclatka, a na obrzeżach wydmy nazwane „Saharynami”. Wakacyjne życie siódmoklasistów: „Kropki”, Wiśki, Franka Myśliciela, Grubego Karola i Długiego Józka, toczyło się bez wydarzeń nadzwyczajnych. Jednak tylko do czasu. Kiedy w mieście pojawili się przyjezdni – magister inżynier i doktor, którzy weszli w komitywę z miejscowym łobuzem – Julkiem Chuliganem, doszło do dziwnych zdarzeń. Ktoś przytruł „Medora” – psa profesora Drozda i włamał się – przy użyciu wytrychów – do jego domu, nic stamtąd nie kradnąc. Ktoś buszował po strychu budynku, w którym mieszkał Gruby Karol – kolekcjoner wszelakich staroci. Julek Chuligan zaczął się nagle interesować starociami, które miały przyklejone karteczki z numerkami, a które miejscowe dzieciaki znajdowały po okolicy. Okazało się, że w Lulinie jeszcze przed wojną było miejskie muzeum. Wycofujący się hitlerowcy popakowali zbiory w skrzynie, jednak nie zdążyli ich wywieźć, a jedynie gdzieś ukryli. Wśród eksponatów tych były m.in.: autoportret Goyi, autoportret Cranacha, londyńskie rysunki Hogartha, a także ceramika i monety. Siódmoklasiści zajęli się poszukiwaniem skrzyń ze skarbami, a sierżant Musiołek (ojciec Wiśki) – sprawców.
PRL-ogizmy: buty „cichobiegi” z Otmętu (czyli Śląskich Zakładów Przemysłu Skórzanego w Otmęcie, wieś tę w roku 1962 włączono do Krapkowic), zespół muzyczny „Biało-Czarni” (utworzony w roku 1963, rok później zmienił nazwę na „Wiktorianie”) oraz film „Faraon” (premiera w roku 1966).
Powieść ta – jakby to napisał jeden z czołowych klubowych recenzentów – jest nijaka i jakaś taka miałka, a po jej przeczytaniu nic w głowie nie zostaje. Trudno mi dopatrzeć się w niej jakichś pozytywów, nawet patrząc z perspektywy młodego, peerelowskiego odbiorcy. Po jej przeczytaniu, od tytułowego pytania o skrzynie pojawia się znacznie ważniejsze: po co ta książka została napisana? Znając filatelistyczne upodobania jej autora, można domyślać się, że chodziło o zainteresowanie dzieciaków z podstawówek ideą kolekcjonerstwa. Taki cel uważam za bardzo szczytny, bo kolekcjonerstwo rozszerza wiedzę, poszerza horyzonty, uczy uporządkowania i systematyczności, przydaje nowych znajomości, jest dobrym środkiem do walki z nudą, itd. Jednak trudno zainteresować dzieciaki, i to żyjące w czasach Polski Ludowej, obrazami, ceramiką, czy w ogóle muzealiami. Znaczki pocztowe – tak, monety – jak najbardziej, etykietki z pudełek po zapałkach, naklejki z butelek po napojach, czy opakowania po czekoladach – oczywiście, kioskowe żołnierzyki, samochodziki i figurki zwierząt – pewnie. Myślę, że gdyby w tej książce przedmiotem poszukiwań dzieciaków i złodziei były jedynie stare monety, miałaby ona nie tylko większy sens, ale też stałaby się konkretniejsza i bardziej dostępna dla czytelników, którym łatwiej zdobyć właśnie jakieś monety, choćby współczesne kolekcjonerskie, niż obrazy, ceramikę, czy inne muzealia. Niestety w pozycji tej jest za duża różnorodność „kolekcjonariów”, przez co tematyka staje się zbyt rozmyta i czytelnik tak naprawdę nie dowiaduje się niczego konkretnego. Kolekcjonerzy wszystkich krajów łączcie się, a nasi rodzimi klubowicze trzymajcie się od tej książki z daleka!