- Autor: Drozdowski Bohdan
- Tytuł: Dźwig
- Wydawnictwo: Wydawnictwa Radia i Telewizji
- Seria: Seria z Koniczynką
- Rok wydania: 1980
- Nakład: 40260
- Recenzent: Robert Żebrowski
„Wyjątkowo policyjny milicjant”
Z książkami Bohdana Drozdowskiego nie miałem wcześniej do czynienia. „Dźwig” został przez niego napisany w Zakopanem, w okresie od grudnia 1978 do stycznia 1979 roku. Książka liczy 134 strony, a jej cena okładkowa to 15 zł.
Akcja toczy się nie wiadomo gdzie (Kujawy?), w drugiej połowie lat 70.
Trzydziesto-paroletni Wincenty Kaczor, rocznik 1944, operator suwnicy dźwigowej w hali maszyn ciężkich w Zakładach Mechanicznych TT, po wyjściu z restauracji „Lotos” został porządnie pobity. Złamany nos, rozbity policzek, połamane żebra, wstrząs mózgu. Nieprzytomnego, zakrwawionego, leżącego w błocie, znalazł go dróżnik kolejowy z posterunku sześćdziesiąt siedem, przy drodze obok szlaku kolejowego Katowice – Toruń.
Major z wydziału dochodzeniowego komendy wojewódzkiej MO przydzielił tę sprawę kapitanowi N (N bez kropki) – facetowi w średnim wieku, właścicielowi fiata i palaczowi marlboro. Oficer podszedł do tej sprawy standardowo. Udał się do zakładu pracy Kaczora, zapoznał się z jego teczką personalną, przeprowadził rozmowy z kierownictwem, rozpytał pracowników. Kiedy zaś pokrzywdzony odzyskał przytomność, udał się do szpitala, aby z nim porozmawiać. Pojawił się jednak duży problem: suwnicowy nie chciał nic powiedzieć. Czy dlatego, że się bał zemsty ze strony sprawców, czy też może z innego powodu? No i weź tu człowieku prowadź dochodzenie, gdy pokrzywdzony nic ci w tym nie pomaga. Na szczęście w posiadaniu kapitana były znalezione podczas oględzin miejsca zdarzenia dowody rzeczowe: przy pierwszych – wyrwany guzik, a przy powtórnych – brzytwa zagrzebana w ziemi. Milicyjny nos podpowiadał N, że zarówno motywu, jak i sprawcy trzeba szukać w miejscu pracy poszkodowanego.
Cóż o tej książce można powiedzieć? Choć na pewno jest to kryminał i do tego milicyjny, to ja zakwalifikowałbym ją do gatunku powieści obyczajowo-psychologicznej i mimo wszystko produkcyjnej (bez przedrostka pseudo-, choć może taki właśnie „przedrostkowy” był zamiar autora). W ogóle „Seria z Koniczynką” to pozycje obyczajowo – jakieś-tam. W „Dźwigu” dużo jest poruszonych spraw dotyczących relacji międzyludzkich, czy to w domu, czy w zakładzie pracy, czy poza nimi. Dużo jest tu też opisanej nędzy ludzkiej. Większość tekstu to nie relacje z czynności, dialogi, czy opisy otaczającej rzeczywistości, ale przemyślenia, głównie kapitana, o codziennym życiu, w tym zawodowym, i pojawiających się problemach, przede wszystkim interpersonalnych. Owszem, strona psychologiczna w kryminałach ma swoją wartość, ale wg mnie nie wtedy, gdy tak jak tu nie popycha naprzód akcji, lecz, gdy tak jak np. w „maigretach” jest rozgrywką umysłowo-werbalną ze sprawcą. Koneserom kryminałów pozycji tej nie polecam.
Cytaty:
„I ten stosunek do człowieka: wrzask na wrzask, chamstwo na chamstwo, co rusz to panisko jakieś w sobie i dla siebie” (wciąż aktualne – im mniejszy w środku człowiek, tym bardziej napuszony i agresywny na zewnątrz).
„Uwielbiał nawet nie samo piwo (…), ale atmosferę zaplutych piwiarń, w których gwar, smród, dym, bełkot i zapach pianki …” (no cóż, można i tak …).
„Gdyby wierzyć naszym środkom masowego przekazu, życie Polaka składa się głównie z produkcji” (to środki masowego przekazu w PRL mogły być niewiarygodne?!).