Bielicki Marian L. – Bakteria 078 198/2025

  • Autor: Bielicki Marian L.
  • Tytuł: Bakteria 078
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1952 (wyd. II)
  • Nakład: 50000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Ameryka-nie na straży światowego pokoju

Powieść Mariana Bielickiego musiała wzbudzić aplauz u czynników partyjnych i cieszyć się powodzeniem u czytelników, skoro w ciągu pięciu lat – od roku 1951 do 1955 – doczekała się czterech wydań i to chyba w niemałych nakładach. Ja dysponuję drugim (druga okładka z lewej strony).

Ze wszystkich tych wydań, najbardziej podoba mi się okładka pierwszego (ta z lewej), która jest też najbardziej sugestywna. Na pierwszym planie mamy japońskiego naukowca trzymającego próbówkę i szczerzącego zęby w złośliwym uśmiechu, a w tle amerykańskiego lorda, w pozie pełnej wyższości, z uniesioną głową, zadartym nosem, trzymanym w ustach uniesionym cygarem i typowym narodowym kapeluszu. Co ciekawe, na okładce w tytule powieści, pojawił się błąd: zamiast „078” mamy „0,78”, a przecież odnośnie nazwy bakterii nie chodziło o jakieś ułamki, ale o kolejną liczbę porządkową wyhodowanego szczepu, przy czym pierwsza cyfra („0”) wskazywała, że liczba ta jest tajna. Recenzowana pozycja liczy 224 strony.

Akcja toczy się w Japonii, w drugiej połowie lat 40. lub na samym początku 50.
Komunista Takeo Fukuda wygłosił na tokijskim wiecu płomienne przemówienie o współczesnych zbrodniarzach planujących kolejną wojnę, tym razem przy użyciu broni bakteriologicznej. Został on zatrzymany przez japońską policję. Miał on być dostarczony do amerykańskiej Military Police, jednak w czasie konwoju doszło do zderzenia z „Willysem” kierowanym przez prawdopodobnie pijanego amerykańskiego żołnierza, w wyniku czego zatrzymanemu udało się zbiec. Wszczęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania zbiega, zarówno przez Japończyków (generał Kadzawa, pułkownik Riusi, kapitan Jamagisi i sierżant Tokawa) jak też okupantów z USA (pułkownik Robert Crosby, porucznik Rooge – kierownik sekcji działalności antyamerykańskiej G-2, generał Smuthers – szef kontrwywiadu). Jak się okazało, Fukuda był nie tylko niebezpiecznym politykiem, ale też utalentowanym bakteriologiem. Służył on w Armii Kwantuńskiej, w jednostce 731, w której pracowano nad nową bronią biologiczną: pułkownik Otomura zajmował się tam hodowlą coraz to groźniejszych szczepów bakterii dżumy, a Fukuda pracował nad surowicami przeciwko nim. Eksperymenty przeprowadzano na jeńcach wojennych.

Gdyby zatrzymano Fukudę, mógłby on dołączyć do utworzonego przez Amerykanów w Japonii tajnego ośrodka BB, gdzie właśnie został wyhodowany – przez … Otomurę – szczególnie niebezpieczny i zjadliwy szczep 078. Fukuda jednak nie miał zamiaru dać się złapać, a poza tym miał własne plany, dość niebezpieczne dla sojuszu japońsko-amerykańskiego.

Książka ta w chwili obecnej jest już tylko reliktem zamierzchłej epoki, wspomnieniem czasów, gdy komunizm planowano – niczym dżumę – roznieść na cały świat. Jednak wątek sensacyjny jest w niej dobrze poprowadzony i nawet dziś powieść nadaje się do czytania, choć nie należy się spodziewać po niej jakiegoś wybitnego poziomu. W latach 50. mogła ona naprawdę przedstawiać się interesująco, wpisując się w nurt takich powieści jak: „Władca energii”, „Szron na palmach”, „Na tropie”, czy „Dżuma rusza do ataku” (ta ostatnia – z roku 1955 – autorstwa Mariana Bielickiego).