- Autor: Bernard Jan Artur
- Tytuł: Noc Robin Hooda
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Jamnik
- Podseria: Rewolwer
- Rok wydania: 1970
- Nakład: 60280
- Recenzent: Robert Żebrowski
LINK Recenzja Piotra Głogowskiego
…a dzień Szeryfa, czyli piąty as w talii
Bohdan Petecki (1931-2011) pod pseudonimem Jan (Jan Artur) Bernard opublikował trzy powieści kryminalne, a także był autorem spektaklu kryminalnego Teatru Telewizji – „Niespodziewany gość”, którego premiera odbyła się 16 maja 1968 roku. Najwięcej jego książek (około 20) należało jednak do gatunku science-fiction, szczególnie do podgatunków opera kosmiczna i młodzieżowa fantastyka naukowa.
Recenzowana pozycja liczy 158 stron. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Jeżeli chodzi o okładkę to – oględnie mówiąc – nie była ona najfortunniejszym dla czytelników pomysłem.
Akcja toczy się w Katowicach, fikcyjnej Śląskiej Osadzie, a także w Gdańsku, pod koniec lat 60. (dwadzieścia kilka lat temu pułkownik walczył w Bieszczadach z bandami UPA).
Niejaki Robin Hood zaprosił listownie na spotkanie w pensjonacie „Janina” w Śląskiej Osadzie – wiosce położonej w w Beskidach, na dzień 11 listopada [nie było wtedy jeszcze Święta Niepodległości, które przywrócono w roku 1989], czterech mężczyzn: Adama Kmitę – właściciela firmy produkującej kosmetyki, a przy okazji oszusta i spekulanta, Zdzisława Żuławskiego – złodzieja, a także handlarza dewizami i towarami z przemytu, Pawła Drożnego – producenta podrabianych wkładów do długopisów oraz … przedstawiciela milicji z Wydziału Dochodzeniowego katowickiej Komendy. Zaproszeni stawili się w ustalonym terminie, a MO reprezentował kapitan Stefan Bula kryjący się pod nazwiskiem Stefan Krupa. Poza nimi oraz właścicielką obiektu – Janiną Zawodzką, nikogo w pensjonacie nie było. Tuż przed wyjazdem kapitana do pensjonatu, do komendy wpłynęło zawiadomienie o włamaniu do domu Żuławskich, które pod nieobecność pana Zdzisława, złożyła jego żona – Elżbieta. Sprawą tą zajął się sierżant Henryk Czernik.
W pensjonacie już pierwszej nocy doszło do zbrodni. Ktoś zasztyletował, leżącego w łóżku, Żuławskiego, a do pokoju zajmowanego przez Bulę podrzucił pudełeczko z zawartością złotego zegarka, spinek i zielonych banknotów, które jak się później okazało skradziono w wyniku włamania do domu Żuławskich, podobnie jak i nóż stanowiący narzędzie mordu.
Bula, z pomocą Czernika, a pod czujnym okiem pułkownika, zabrał się ostro do roboty. Dość szybko zorientował się, że sprawca postawił sobie za cel pogmatwać występujące w sprawie poszlaki, ślady i dowody aż do granic absurdu. Nawet sierżant, w którymś momencie stwierdził, że wszystko to, co odkrywali, jest jakimś kamuflażem. Podejrzenia milicjantów koncentrowały się oczywiście na osobach przebywających w pensjonacie w nocy, w której popełniono zbrodnię, ale brali też pod uwagę inne osoby, przede wszystkim zaś żonę denata. Ostatni akt dramatu rozegrał się również na terenie pensjonatu. Tym razem to kapitan zaprosił gości, w tym Robin Hooda …
Powieść Bernarda to klasyczny „milicyjniak” zawierający wszystkie niezbędne elementy przypisane do tego gatunku. Zwraca w nim uwagę sympatyczna współpraca kapitana z sierżantem, a także wprowadzenie ciekawego wątku, który wiązał się z motywem zbrodni. Jak dla mnie jednak trochę za dużo było w nim kręcenia, co nie sprzyjało właściwej relaksacji podczas lektury. Myślę jednak, że książka nie zeszła poniżej poziomu przyzwoitości.
PRL-ogizmy: „Cafe Sport” w Katowicach (kawiarnia na pierwszym piętrze Domu Prasy Śląskiej pod adresem Rynek 1), „Parkowa” w Gdańsku (restauracja w Jelitkowie), samochody – Warszawa pick-up, Volkswagen Karman z włoską karoserią Ghia (produkowany w latach: 1955-1974), milicyjne: oznakowany łazik i cywilny Mercedes.