Żołnierowicz Tadeusz – Od zmroku do zmroku 12/2023

  • Autor: Żołnierowicz Tadeusz
  • Tytuł: Od zmroku do zmroku
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 117
  • Rok wydania: 1980
  • Nakład: 150300
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza

Poproszę to samo, co Czesiek

Mirek wstał, zjadł podane przez matkę śniadanie i udał się na miasto, gdzie pod budką z piwem spotkał starego kumpla, Tolka. Wypili trochę wódki i skorzystali z okazji, by przysiąść się do pewnego wdowca, który chętnie polewał. Potem udali się do domu fundatora celem kontynuacji imprezy. W wyniku pijackiej szamotaniny wdowiec traci życie, a jego młodzi kompani oddają się z pieniędzmi i obrączką.

Taki oto jest punkt wyjścia opowiastki Tadeusza Żołnierowicza „Od zmroku do zmroku”. Tytuł tyleż bezpośredni, co symboliczny. W pierwszych zdaniach utworu wspomina się o bledniejącym mroku, ale łatwo zorientować się, że autor ma na myśli raczej mrok moralny, którym żyją młodzi bohaterowie, nie widząc celu w życiu, poza oczywiście uzyskaniem łatwego zarobku bez nadmiernego zaangażowania w codzienną walkę o byt. Ot co. Literackie postacie, które poznajemy u Żołnierowicza, a konkretnie młodzi mężczyźni, to sylwetki archetypiczne wzięte z licznych wcześniejszych reportaży kryminalnych autora. Często spotkamy tam rozmaitych cwaniaków, powiatowych i gminnych lowelasów i obiboków, którzy najchętniej przekleiliby się do jakowejś starszej, czy też młodszej (wiek nie gra roli) kobiety, by żyć na jej koszt, korzystać z wygód wiktu, i opierunku oraz ciała, rzecz jasna, po to by po jakimś czasie zmienić obiekt zainteresowań, a nawet województwo. Były takie pojęcia w PRLu – niebieskie ptaki, margines, element, czy właśnie ludzie spod budki z piwem – one tu bardzo pasują.

Mirek spienięża obrączkę i udaje się do Międzyzdrojów, gdzie mieszka dziewczyna, którą kiedyś znał. Myśli, że w każdej chwili niewiasta ze wspomnień padnie mu w ramiona. Byle tylko ją odnaleźć. Milicja oczywiście nie zasypia gruszek w popiele i w osobie kaprala Świątka rozpytuje matkę Mirka na okoliczność wydarzeń alkoholowych z wdowcem. Mirek zaś jest w tym czasie kilkudniowym krezusem i o przyszłości dalszej niż kolejny tydzień ani myśli. Jak kończy się kasa podróżuje autostopem. Pewnym zaskoczeniem fabuły jest drugi trup. Bo tak po prawdzie intryga utworu jest raczej rutynowa i dość banalna. Oczywiście pojawia się dwóch podstawowych dla Żołnierowicza milicyjnych protagonistów, czyli porucznik Altar i major (tak jest , awansował) Sieniuć, ale głównie bo po by klajstrować ciągłość akcji. Pozytywne natomiast jest to, że autor kładzie większy nacisk kolejne sekwencje działań Mirosława. Mamy tu bardziej opis jego lokalnej odysei, przetykanej drobnymi obserwacjami i krótkimi dialogami. Tu Żołnierowicz jest najlepszy. Scena w barze: „- Co podać. – Jasną. – Piwa nie prowadzimy. – Jasną wódkę. Dwie pięćdziesiątki – zaśmiał się z własnego żartu Tolek. – Dwa śledzie. – Nie ma. – Ogórek. – Wyszedł. – Na długo?. Nie zrozumiała. – Może być ryba w galarecie, zimny schab albo kanapki.”

Podobny minidialog pojawił się w utworze „Pająk rozpina sieci”. Można zatem mówić o pewnej intertekstualności dzieł Tadeusza Żołnierowicza, choć nie mam pewności czy to zabieg świadomy.
Tu oczywiście kojarzy mi się scena z „Psów” Pasikowskiego. Cytuję z pamięci: „- Co podać? -Whisky z colą. (po chwili). – Tego co pan chciał to nie ma. Wódka może być.
Niekiedy trafiamy na frapujące porównania „Sen nadszedł nagle, jak ciepła wilgotna płachta narzucona na głowę”. Dlaczego wilgotna?
Wspomina się o tym, że w czasie czwartkowych projekcji „Kobry” w telewizji pustoszały ulice. Sławą cieszy się także emisja serialu „Kojak”. Natomiast rozmaici przestępcy mają korzystać w swoich działaniach z wzorów filmowej klasyki i tu wzmianka o filmie z 1955 roku o skoku na sklep jubilerski – „Rififi”.
Dziwne, że czasem myśli ludzkie podążają tak rozbieżnymi drogami: „- Wypijesz coś? Myśleli obydwaj o czymś innym – przybysz o gorącej herbacie. Czesiek o łyku czystej”. Cóż, po napisaniu recenzji należy się chyba zgodzić z Cześkiem. A lekturę Żołnierowicza polecam przede wszystkim dla tych migawek i drobiazgów, którymi autor raz po raz inkrustuje fabułę.