- Autor: Żołnierowicz Tadeusz
- Tytuł: Kapitan Sieniuć i porucznik Altar na tropie (1)
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą (tom nr 113)
- Rok wydania: 2013
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
Tajemniczy pasażer do Wąwelna
Tytułowi milicjanci, czyli porucznik Altar i kapitan Sieniuć z tomu „Kapitan Sieniuć i porucznik Altar na tropie (1)”, autorstwa Tadeusza Żołnierowicza, to bohaterowie liniowi bez reszty oddający się służbie i znający swoje miejsce w szeregu. Nie wysuwają się zatem na pierwszy plan. Stanowią tło, a jednocześnie spoiwo opisywanych wydarzeń. Książka bowiem składa się z minipowieści „Zbrodniarz myli tropy” oraz ośmiu opowiadań.
Żołnierowicz rozpoczyna powieść spokojnie. Dawkuje napięcie, by uderzyć obuchem znienacka. Oto kierowca jadący przed świtem w kierunku Wąwelna zostaje zatrzymany przez przygodnego pasażera i poproszony o podwiezienie. Okolica zaś była pełna uroków budzącej się do życia przyrody: „W szyby klasnęły znieruchomiałe dotąd gałęzie przydrożnego drzewa, wyskoczyła naprzeciw zjeżona ława krzaków, pokrywająca wzgórze nad pobliskim zakrętem”. Podobnych opisów mamy więcej. Miejscami klimat przypomina powieść gotycka, coś jak „Zamczyko w Otranto, czy „Konfesjonał czarnych pokutników”. Czytelnik ma się non-stop wczuwać w atmosferę mających nastąpić złowieszczych wydarzeń.
Drżymy na myśl o tym, co stało się w Wąwelnie (prawdziwa wieś w gminie Sośno, w powiecie sępoleńskim). Nadmieńmy, że Żołnierowicz działał tu wiele lat na polu dziennikarskim i z tej ziemi i wydarzeń rejestrowanych z bieżącej pracy reporterskiej czerpał natchnienie.
Wróćmy do naszego pasażera. Otóż przejechał on na łebka odcinek drogi, po czym poprosił o zatrzymanie się z szybko zniknął w lesie. Za chwilę kierowca trafił na patrol milicji. Kogoś poszukiwali. Rychło przenosimy się do szarej kamienicy, gdzie zostają ujawnione zwłoki niejakiego Stanisława Uniłowskiego, mieszkającego samotnie kawalera, pracownika spółdzielni usługowej „Transport” w Toruniu. W mieszkaniu czuć zapach gazu. Czyżby samobójstwo? Przeczy temu zdecydowanie banknot tysiączłotowy zaciśnięty w dłoni denata. Jednocześnie w tymże pięknym Toruniu odnotowano w ostatnich dniach dwa napady, gdzie łupem przestępców padła duża gotówka. I to wszystko w wyniku strzelaniny. Z kolei we Włocławku zrabowano kasę przeznaczoną na wypłatę dla pracowników tamtejszej cegielni. Przybywa dziwnych wydarzeń i kolejny trup. Sieniuc i Altar szukają nitek łączących sprawy i ludzi. Ślad zaczyna prowadzić w przeszłość, ale całe szczęście nie jest przeszłość okupacyjna.
Drugą połowę książki zajmują opowiadania. Tajemniczy trup na szosie i małżeństwo rozbudzone w nocy stanowią zaczyn dla „Uwaga, niebieski wóz…”. Z kolei w „Śmierci po raz drugi” zostajemy wciągnięci w dziwną śmierć emerytki przebywającej w kameralnym pensjonacie. Czy ze sprawą ma coś wspólnego mężczyzna, który w nocy z 26 na 27 lipca pił z kolegami? Oto jest pytanie.
W opowiadaniu „Nienawiść” ktoś strzela do starego rzemieślnika, z mauzera o obciętej lufie. W „Nocnym intruzie” mamy do czynienia ze starym kaflowym piecem, na który z niewiadomych powodów ktoś się uwziął i ani myśli odpuścić. Warto również zwrócić uwagę na opowiadanie „Człowiek z pistoletem”, którego struktura jest nietypowa, gdyż rozpoczyna się od relacji świadków. Ktoś strzelał do gajowego lesie. Sytuacja na tyle rozwścieczyła kapitana Sieniucia, że ów zaklął szpetnie: „- Do cholery – krzyczy w słuchawkę kapitan. – Teraz o tym dopiero meldujecie! Natychmiast zamknąć las, wysłać na skrzyżowanie dróg patrole. Spenetrować okoliczne wsie. Nie powinien nam uciec…”. Od razu zastanawiamy się jak wielki jest las, który trzeba otoczyć, oraz ile jest wsi do spenetrowania. W zależności od tego potrzeba będzie kilkudziesięciu, lub kilkuset milicjantów. A może oddział wojska by się przydał. Tak czy inaczej możemy być pewni, że milicja dysponuje takimi siłami, jakich potrzebuje. Przynajmniej na kartach dzieł Żołnierowicza.
Lektura tomu przebiega sprawnie, sporo się dzieje. Dlatego nie przeszkadza nam pośpiech narracyjny, skutkujący pewnym chaosem. Dzięki temu czujemy pulsujący nerw wydarzeń. I o to chodzi.