- Autor: Ziemski Krystyn
- Tytuł: Za wszelką cenę
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1979
- Nakład: 120337
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza
Jak to jest możliwe, że autorska para ukrywająca się pod pseudonimem Krystyn Ziemski w jednym roku potrafiła stworzyć tak ordynarny koszmarek, jak „Tropami cieni”, a w następnym napisała taką perełkę jak „Za wszelką cenę”? Ta książka to prawdziwa petarda i myślę, że nie powstydziłby się jej nawet jakiś zachodni pisarz.
Treść od początku jest wciągająca niczym bagno: w Tatrach, po słowackiej stronie granicy, patrol drogowy trafia na dużego fiata; w środku znajduje się trup mężczyzny ze zmasakrowaną twarzą. Podczas oględzin samochodu znaleziony zostaje mikrofilm, sprawę przejmuje więc kontrwywiad, a konkretnie major Bieżan, który uważa, że jest to zabójstwo upozorowane na wypadek drogowy. Bieżan odkrywa, że denatem jest Carlo Bardoni, włoski przedsiębiorca, który prawdopodobnie przed kimś uciekał i w Monachium zmienił Alfę Romeo na Fiata; tymczasem w błotniku Alfy policja znajduje dwadzieścia tysięcy podrobionych marek. Żona Bardoniego mówi Bieżanowi, że jej mąż od pewnego czasu żył w narastającym napięciu, niedawno kupił pistolet i chciał osiedlić się w Polsce. Wkrótce pojawiają się nowe zabójstwa upozorowane na wypadki i pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego; jednak na papierośnicy zaczadzonego mężczyzny znajduje się odcisk palca Bardoniego, a w mieszkaniu utopionego budowlańca odkryte zostają lewe tablice rejestracyjne. W sprawę angażuje się francuski Interpol ale i tak najbardziej do rozwikłania sprawy przyczynia się polska Służba Bezpieczeństwa.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą książką; spodziewałem się po niej wszystkiego najgorszego, a tymczasem trudno mi się do czegoś przyczepić – rzetelna intryga, dobre tempo, wartka akcja, potoczysty język, brak nadmiernej propagandy, dobre, mało siermiężne dialogi. Czasem może trochę irytują lekko patetyczne rozmyślania majora Bieżana, trzeba jednak przyznać, że więcej jest w nich współczesnych obserwacji niż partyzanckich wspominek; pojawia się też nieuchronna starość – w jednej scenie sam stwierdza, że „zmęczenie i zadyszka to pierwsze jaskółki zbliżającej się smugi cienia”. Jest też trochę prawdy czasu, dziś budzącej rozbawienie – telefoniczne połączenie z polską placówką „Polmozbytu” we Francji udaje się Bieżanowi uzyskać po dwóch dniach; jest też trochę chyba lekko wymuszonej krytyki prywatnej inicjatywy – jako całość wszystko jednak robi naprawdę dobre wrażenie.