Zarzycki Andrzej – Ślad prowadzi w przeszłość 42/2023

  • Autor: Zarzycki Andrzej
  • Tytuł: Ślad prowadzi w przeszłość
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1975
  • Nakład: 120349
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Piotra Głogowskiego

Milicja otrzymuje sygnał, że na budowie ośrodka wypoczynkowego dla Instytutu Chemii Doświadczalnej w Białobrzegach rozkradane są materiały budowlane. Podczas oględzin ogrodzenia budowy sierżant Tadeusz Stolarski znajduje nad Zalewem Zegrzyńskim w okolicznej kępie leszczyny pustego i otwartego dużego fiata; samochód wypożyczył Edward Sarnak, naturalizowany Belg, inżynier i przedsiębiorca, który przyjechał do Polski w celu przeprowadzenia rozmów handlowych.

Tymczasem w Instytucie zespół kierowany przez doktora Jarosława Grzymskiego pracuje nad ceramitem syntetycznym – tworzywem mającym niezwykłe właściwości mechaniczne i mogącym być wykorzystanym zamiast płyt pancernych. Grzymski i Sarnak to koledzy ze szkoły, którzy umawiają się na spotkanie; wkrótce jednak w dole z wapnem na terenie budowy ośrodka znalezione zostają zwłoki Sarnaka. Kontrwywiad słusznie podejrzewa, że sprawy łączą się ze sobą, a kluczem do rozwiązania sprawy jest wojenna przeszłość bohaterów w ruchu oporu.

Ta książka jest wręcz wzorowo nijaka; po jej pierwszym przeczytaniu nie zostało w mojej głowie nic i aby coś o niej napisać musiałem ją przekartkować drugi raz. Pomysł na nią był dobry ale spaliła ją jej absolutna drętwota; nie ma tu ani odrobiny luzu, jakiegoś pokazania ludzkiej twarzy funkcjonariuszy, królują sceny operacyjnych narad czy odpraw brzmiących tak, jak stenogramy z jakiegoś plenum KC PZPR. Autor też jest jedną wielką enigmą: na jego bibliografię składa się jeden „Tygrys”, jedna „Ewa” i jeden „Labirynt”; widziałem też, że po latach ukazała się jakaś jego książka w „Serii z Warszawą” – pozostaje więc pytanie czym Andrzej Zarzycki zajmował się w życiu pozaliterackim i styl jego pisania wskazuje, że mógł być jakimś funkcjonariuszem. Książka idealnie wpisuje się w „Labiryntowe” standardy czyli przeczytać ją mogą wyłącznie pasjonaci; cała reszta może nią sobie nie zaprzątać głowy.