- Autor: Zarzycki Andrzej
- Tytuł: Ślad prowadzi w przeszłość
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1975
- Nakład: 120349
- Recenzent: Piotr Głogowski
- Broń tej serii: Druga seta
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Oby to było przestrogą dla lekkomyślnych…
Lektura książki Andrzeja Zarzyckiego Ślad prowadzi w przeszłość, mimo ciekawego wątku sensacyjno-szpiegowskiego nie przynosi niestety spodziewanej satysfakcji.
Zadecydowało o tym kilka błędów jakie autor popełnił w konstruowaniu intrygi, na które żaden profesjonalny pisarz kryminałów nie może sobie pozwalać. Inna sprawa, to pytanie, czy autor rzeczywiście chciał dostarczyć czytelnikom rozrywki, czy też po prostu przestrzec ich jedynie przed działającymi w Polsce i zagranicą wrażymi agenturami, zmuszającymi groźbami i dolarami do szpiegostwa przemysłowego. Ponieważ sam tytuł sugeruje, gdzie należy szukać mordercy, już od samego początku wiemy, kto zabił i dlaczego. Cała powieść z wielkim mozołem, strona po stronie, opisuje trud organów ścigania – połączonych sił MO i kontrwywiadu wojskowego – w walce z agentami, relacjonując nam przebieg zdarzeń nieuchronnie zmierzających do schwytania mordercy. Momentami można odnieść nieodparte wrażenie, że czytamy zbeletryzowany raport z pomyślnie zakończonego śledztwa. Żadnych fałszywych śladów, żadnych dwuznaczności, żadnych dylematów, wszystko jest proste jak droga z Poznania do Warszawy, na której w wyniku nudnej obławy i nudnego pościgu złapany zostaje szpieg. Sprawa z przeszłości również jest typowa – w czasie wojny, w grupie, zajmującej się kolejową konspiracją dochodzi do zdrady i wsypy. W wyniku działań gestapo rozbita została cała grupa z wyjątkiem dwóch osób. Oskarżony o zdradę Edward Sarnak zostaje zmuszony do ucieczki z kraju, natomiast prawdziwy zdrajca, brnąc dalej w kłamstwie i zdradzie, staje się agentem obcego wywiadu. Ze strachu przed ujawnieniem prawdy likwiduje Sarnaka w lesie między Białobrzegami a Rynią nad Zalewem Zegrzyńskim. Proszę się nie oburzać, że zdradzam całą intrygę, bo dokładnie to samo robi autor. Już na stronach 8-9, Sarnak w rozmowie z barmanem „narożnego barku Hotelu Europejskiego” zwierza się, że gryzie go jakaś nie załatwiona sprawa z czasów wojny. Na stronie 18-tej milicja już wie, że porzucony w lesie orbisowski fiat, należał właśnie do niego. Kilka stron dalej milicjanci znaleźli jego zwłoki w dole z wapnem na pobliskiej budowie. Tutaj sprawę przejmuje kontrwywiad, ale MO w dalszym ciągu uczestniczy w działaniach. Jeśli dodam, że całkiem przypadkowo Sarnaka zamordowano w pobliżu budowy ośrodka wypoczynkowego Instytutu Doświadczalnego Chemii, w którym pracuje doktor Grzymski, wynalazca syntetycznego ceramitu o nazwie „Grzymaryt”, który ma zastąpić drogie stopy metali, od razu wiadomo, co się święci. Tym, co się nie zorientowali, autor na stronie 24-tej dyskretnie podpowiada: Nasze sprawy, nasze osiągnięcia techniczne są przysłowiową solą w oku tych wszystkich, którzy chcieliby zawsze być pierwsi. A tym razem (…) mamy to, nad czym od dawna pracują najpotężniejsze laboratoria naukowe. Dlatego musimy być bardzo ostrożni. W rozwiązaniu intrygi autor już bez ogródek mówi kim są „oni” – zachodnioniemiecki wywiad BND, kierowany z centrali w Hamburgu: Kto raz wpadnie w ręce wroga, ten musi się pogodzić z przegranym życiem. W końcu odnaleźli go, oczywiście nie gestapowcy, ale ludzie, którzy za Łabą w sposób szczególny interesują się naszym krajem i tym wszystkim, co tutaj robimy. Mówią oni zresztą tym samym językiem i chętnie korzystają z doświadczeń hitlerowskich tajnych służb. (…) Byłaby to robota zdalnie sterowana przez ośrodek w Hamburgu, a sposobów łamania charakteru i stopniowego wciągania człowieka w labirynt zdrady znają oni wiele…
Milicjantów w powieści jest kilkunastu, a najważniejsi z nich to: sumienny i pracowity sierżant Tadeusz Stolarski z posterunku w Serocku, porucznik Paweł Grad i kapitan Jerzy Szarecki ze Stołecznej, oraz ich przełożony podpułkownik Tadeusz Kuźmierek. Grupa ta współpracuje z ekipą z kontrwywiadu w składzie: podporucznik Jacek Wrzosek, major Stefan Greń i pułkownik Rapacz. Cały zespół dochodzeniowy reprezentuje klasyczny typ bohatera zbiorowego, trudno zatem wskazać osobę, której zasługi w pojmaniu szpiega i wkład w śledztwo byłyby największe. Tylko zgodna, kolektywna praca obu służb mundurowych doprowadziła do ujęcia zbrodniarza i udaremniła próbę wywiezienia na Zachód osiągnięć rodzimej myśli naukowo–technicznej.
O lokalach gastronomicznych, przytaczanych w powieści, autor szczególnie też się nie rozwodzi. Wymienia jedynie ich nazwy i nazwy miejscowości w których się znajdują: „Mazowsze” i „Krystyna” w Białobrzegach, „Złoty Lin” w Serocku. W tej ostatniej knajpie ma miejsce szereg ważnych dla fabuły spotkań, ale o atmosferze, czy wystroju lokalu autor nie wspomina ani słowem. W ogóle tego, co najciekawsze dla badacza kultury, czyli informacji natury społeczno-obyczajowej w powieści wiele nie ma. Trochę jest o Targach Poznańskich, sporo jest grzebania w historii, a najwięcej o wspaniałych wyczynach naszych dzielnych bohaterów. Poza tym autor nie darzy jakimś specjalnym uczuciem kobiet, mimo że milicjanci zdradzają pewne cechy prawdziwych macho, powieść wyczyszczona jest ze wszelkich wątków miłosnych, czy erotycznych. Kiedy na przykład na stronie 99-tej pojawiła się w końcu zapowiadana od dłuższego czasu piękna blondynka, dwie strony dalej miał miejsce zamach na jej życie, nieudany wprawdzie, ale na tyle skuteczny, że wykluczający ją z dalszego udziału w fabule (trafiła do szpitala). Zamiast tego autor serwuje nam opisy technik śledzących, kulis pracy laboratoryjnej, czy sprzętu i wyposażenia: Pochylił się w stronę skrytki i oczekiwał na zapalenie się lampki kontrolnej. Mignęło światełko i odezwał się cichy brzęk. System łączności „duplex” nie wymagał manipulowania przyciskiem słuchawki. W ogóle nie wymagał osobnej słuchawki…
– Tu Mewa – zgłosił się dyżurny z centrali dyspozytorskiej.
Chciałbym przytoczyć na koniec jakieś zabawne cytaty, ale jak książka długa i szeroka nic godnego uwagi w niej nie znalazłem. Mam nadzieję, że pan Zarzycki więcej kryminałów nie napisał, a jeśli tak, to proponuję, aby wyznaczając do ich recenzowania „za karę” – np. klubowiczów zalegających z uiszczeniem składek.
Aneks:
marki samochodów: fiat 125, fiat 850, BMW 180, jaguar, mercedes 280 SE
alkohole: starka, whisky, koniak