Georges Simenon – Maigret i złodziej 43/2023

  • Autor: Georges Simenon
  • Tytuł: Maigret i złodziej
  • Przekład: Małgorzata Szymańska
  • Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
  • Seria: Maigret (tom 66)
  • Rok wydania: 1995
  • Recenzent: Mariusz Młyński

„Dzień zapowiadał się spokojnie. Papierzyska. Urzędowe dokumenty do podpisu. Rutyna.” – niestety, komisarz Maigret udając się do pracy zostaje w autobusie okradziony przez kieszonkowca i, co gorsza, nie jest w stanie go ścigać, gdyż tego ranka założył nowe buty, które go uwierały.

Następnego dnia portfel i odznaka wracają do komisarza, ale kieszonkowiec prosi go o spotkanie i prowadzi do kawalerki, w której leży zastrzelona żona złodzieja. Maigret jest pełen sprzecznych ocen kieszonkowca, ambitnego ale niespełnionego dorywczego dziennikarza Francoisa Ricaina i prowadząc śledztwo wchodzi w środowisko równie niespełnionych artystów.

„Maigret i złodziej” to jedna z ostatnich książek Simenona, komisarz musi tu już mieć swoje lata i pierwsze, co rzuca się w oczy, to swoiste „ojcowanie” zarówno młodemu kieszonkowcowi, jak też pracującym z nim inspektorom. Większość akcji rozgrywa się w restauracji do której przychodził złodziej z autobusu wraz z żoną i znajomymi, więc otrzymujemy wiele scen konsumpcji wyszukanych, jak to we Francji, potraw; mój faworyt to udziec barani, z barana tuczonego na nadmorskich łąkach. Mamy też, jak zwykle, ciekawe dialogi, jak na przykład ten, gdy Ricain pyta komisarza: „Nie ufa mi pan?”, a Maigret odpowiada: „Nie na tym polega mój zawód. Ja tylko czekam.”; mamy intrygujące, socjologiczne spostrzeżenia i przyjemne opisy Paryża budzącego się na początku marca z zimowego snu. Nie ma tu więc niczego zaskakującego, ale znając choć trochę twórczość Georgesa Simenona nie należało oczekiwać czegoś niespodziewanego – i dobrze, przyjemnie się czyta to, na co się liczy. Dobrze się tę książkę czyta i na jeden zimowy wieczór jest w sam raz.