Piecuch Henryk – Szpiegowski syndrom 401/2023

  • Autor: Piecuch Henryk
  • Tytuł: Szpiegowski syndrom
  • Wydawnictwo: Zetpress
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Książki napisane przez Henryka Piecucha w latach osiemdziesiątych wciąż pozostają dla mnie zagadką; uważam, że autor dał w nich Panu Bogu świeczkę, a cenzurze ogarek – w sensacyjnej formie pokazał intrygę dziejącą się w okresie apogeum stalinizmu. Swoją teorię opieram na twórczości autora po 1989 roku – do dziś pisze on książki ukazujące prawdziwą historię Polski i jest w nich dość radykalny.

W „Szpiegowskim syndromie” mamy znów Zenona Górala przedstawiającego kolejny epizod swojego życia – swoją drogą, autor jest trochę niefrasobliwy w umieszczaniu swojego bohatera w rzeczywistym czasie; poza tym ciekaw jestem kto jest pierwowzorem tej postaci. Tym razem kapitan Góral otrzymuje bardzo niebezpieczne zadanie godne Konrada Wallenroda: wniknięcie do siatki amerykańskiego wywiadu, rozpracowanie od wewnątrz, zdobycie dowodów, ustalenie współpracowników i jej zlikwidowanie. Góralowi udaje się wniknąć do zlokalizowanej w Szczecinie grupy i wmówić jej szefowi, że jest poszukiwany za zabicie narzeczonej i kradzież ćwierć miliona złotych i musi uciec do Berlina Zachodniego. Jego działalność w siatce zaczyna się od przekazania jej stu tysięcy złotych na organizację przerzutu za granicę; potem udaje się w okolice Prudnika, tam symuluje egzekucję agenta francuskiego wywiadu i sam zaczyna się za niego podawać. Wkrótce zostaje przez amerykańskich mocodawców wysłany do szkoły agentów na lotnisku w miejscowości Kaufbeuren pod Monachium; wykorzystuje to do jej szczegółowego rozpracowania. Po zakończeniu szkolenia Góral przedostaje się do Drezna, a następnie do Löbau; stamtąd już na piechotę, z radiostacją na plecach i z postrzelonym towarzyszem pod pachą, zmierza nad Nysę Łużycką, tam przepływa pontonem do Polski i znacząco przyczynia się do likwidacji siatki wywiadowczej.

Oto prawdziwa książka o prawdziwych szpiegach; nie ma tu jakiegoś romantyzmu, ckliwości czy dylematów, jest twarda, bezlitosna wojna wywiadów. Autor pisze dość oschłym, surowym i oszczędnym ale bardzo realistycznym językiem, akcja prowadzona jest rzeczowo i konkretnie, nie ma rozwlekłych scen, dialogi są ostre i lakoniczne, a postacie pokazane są przekonująco. Co jednak można książce zarzucić, to nadmiar, momentami wręcz przesyt akcji; autor nie pozwala swojemu bohaterowi nawet na odrobinę oddechu, dzieje się tutaj naprawdę wiele i chwilami to jest trochę męczące; mamy też kilka błędów w nazwach niektórych niemieckich miejscowości. I wciąż zastanawiam się ile jest tutaj literackiej fantazji, a ile autentyzmu; o ile w „Czasie szpiegów” pojawiały się rzeczywiste wydarzenia i faktyczne postacie, o tyle tutaj nie znalazłem tak czytelnych odniesień do rzeczywistości. Jak by jednak nie patrzeć jest to kawał dobrej sensacji nie ustępującej zagranicznym klasykom gatunku; myślę więc, że wydane na nią całe dwa złote:-) nie były stracone.