Lewandowski Jan – Pozorny pat 407/2023

  • Autor: Lewandowski Jan
  • Tytuł: Pozorny pat. Kto ich zna?
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Ekspres Reporterów
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Głową muru to i milicja nie przebije

Jan Lewandowski – obok Henryka Piecucha i Jerzego Łaniewskiego – jest najczęściej recenzowanym przeze mnie autorem piszącym dla miesięcznika „Ekspres Reporterów”.

Recenzowany reportaż liczy 44 strony, a cena tomiku to 150 zł.

W nocy z 11 na 12 maja 1986 roku w Świdniku dokonano napadu rabunkowego na mieszkanie w willi położonej na osiedlu Radość, należącej do ponad siedemdziesięcioletnich Anny i Wacława F. Zamaskowani sprawcy skrępowali kobietę i zastraszając nożem zmusili do ujawnienia miejsca ukrycia pieniędzy. Mężczyznę zaś związano, zakneblowano, bito po głowie, a ponadto odcięto mu paliczki u dwóch palców – tortur tych nie przeżył. Z mieszkania skradziono pieniądze polskie i amerykańskie, bony PKO, złotą biżuterie i złote monety.

Na miejsce przybyli świdniccy milicjanci, a oględziny (z wykorzystaniem kamery video „Sanyo”) przeprowadziła kapitan Barbara Księżopolska z WUSW w Lublinie, przy udziale prokuratora Prokuratury Rejonowej w Lublinie – Andrzeja Maleszczyka oraz doktora medycyny sądowej – Romana Mądro. Z ramienia KG MO nadzór indywidualny nad śledztwem objął ppłk mgr Władysław Naja z Biura Dochodzeniowo-Śledczego.

Mimo naprawdę ogromnego zaangażowania funkcjonariuszy i ustalenia przez nich osób podejrzanych, trudno im było o zebranie twardych, niepodważalnych dowodów winy. W sprawie nastąpił pozorny pat …

Autor świetnie ukazał standardowe procedury milicji przy tego typu sprawach oraz ogrom pracy, jaki wykonali milicjanci. Do wykonanych przez nich czynności nie można było mieć jakichkolwiek uwag, no może poza tym, że w miejscowej prasie, a konkretnie w „Sztandarze Ludu” (organ prasowy KW PZPR w Lublinie) podając informację o zdarzeniu przekazano zbyt wiele szczegółów, co wykorzystały dwie osoby (jedna pijana, a druga psychicznie chora), fałszywie przyznając się do popełnienia zbrodni, przez co milicja musiała wykonać wiele niepotrzebnych czynności.

Czytając ten reportaż zmęczyłem się bezsilnością funkcjonariuszy i przysłowiowym biciem przez nich głowami w mur. Chciałoby mi się przeczytać o gładko prowadzonym śledztwie i pełnym sukcesie milicji, a tu wszystko szło jak po grudzie, na drodze usłanej cierniami i to jeszcze z kłodami pod nogami.