Lewandowski Jan – Mała rodzinna mafia 404/2023

  • Autor: Lewandowski Jan
  • Tytuł: Mała rodzinna mafia. Kryptonim „Ostoja”
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Ekspres Reporterów (5/81)
  • Rok wydania: 1981
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Inspektor Maigret z Komendy Stołecznej

To drugi recenzowany w naszym Klubie reportaż Jana Lewandowskiego, spośród tych, które opublikował w „Ekspresie Reporterów”. Liczy 42 strony, a cena okładkowa tomiku wynosi 20 zł.

W nocy z 3 na 4 września 1978 roku w Pruszkowie na osiedlu Ostoja, trzech zamaskowanych mężczyzn dokonało napadu rabunkowego na domek należący do Stanisława i Cecylii D. Byli to „Lulas”, „Parasol” i „Fachowiec”, uzbrojeni w dwa pistolety i ręczny karabin maszynowy [dopiero długo później wyszło na jaw, że de facto były to: stary zardzewiały pistolet CZ bez amunicji, pistolet gazowy i ręczny lewarek samochodowy]. Podczas napadu dziesięcioletni wnuczek właścicieli został uderzony w głowę pistoletem, o mało nie tracąc oka, 57-letni Stanisław – pobity, skopany do nieprzytomności i zakatowany niemal na śmierć, a jego żona zaś miała być przypalana żelazkiem. Skradziono kilkadziesiąt tysięcy złotych, głównie w bilonie, a także trochę złotej biżuterii i książeczki PKO.

W niedługo po zdarzeniu w Pruszkowie zaroiło się od milicjantów, nie tylko miejscowych. Przybył oficer w stopniu pułkownika z KG MO (najpewniej był to naczelnik Wydziału Kryminalnego), dwaj naczelnicy z KS MO: kapitan Jerzy Sztylkowski i inspektor Jerzy Dąbrowski, stołeczni funkcjonariusze kryminalni oraz zomowcy. Pruszkowscy milicjanci od samego rana dokonywali nalotów na mieszkania znanych im miejscowych przestępców, m.in. odwiedzili lokal Wiesławy B., u której przebywał jej kochanek – „Parasol”. Jednak nic to nie dało. Najbardziej tych działań wystraszył się „Barabasz”, który choć nie brał udziału w przestępstwie, to jednak „nagrał” je tamtym, nie biorąc pod uwagę, że w grę może wchodzić z ich strony „mokra robota”. „Fachowiec” zaś był jego powinowatym.

Milicjanci prowadzonej sprawie nadali kryptonim „Ostoja”. Funkcjonariusze długo nie mogli wpaść na trop, choć byli już pewni, że napad był dziełem miejscowych. Tymczasem w dniu 20 października, w pobliskim Ożarowie, trzech mężczyzn dokonało napadu na Annę G., której – po pobiciu i skopaniu – zabrano mienie o wartości 10.000 zł. Przełomem w sprawie okazały się … senne koszmary „Fachowca”. Rozpoczął on właśnie odbywanie kary pozbawienia wolności w warszawskim więzieniu na Białołęce. Strażnicy więzienni podsłuchali, że wykrzykiwał on nocami, przez sen, dziwne słowa: „Nie bijcie chłopca! Zabierz ten pistolet, wybijesz małemu oko!”. Informacja ta dotarła do inspektora Dąbrowskiego, który niczym pies nie odpuścił tego tropu. Jednak przesłuchiwany przez niego więzień nie puścił „farby”.

28 listopada, tym razem w Brwinowie, dokonano włamania do mieszkania Zofii W., gdzie dwóch mężczyzn sterroryzowało jej córkę i wymusiło na niej wskazanie miejsca przechowywania kosztowności i gotówki. Po dokonaniu kradzieży, skrępowali dziewczynę i zbiegli unosząc ze sobą 150.000 złotych i 1.000 USD w gotówce, kolekcję kilkunastu tysięcy znaczków pocztowych oraz kilkadziesiąt sztuk złotej biżuterii.

Stołeczni funkcjonariusze rozpoczęli metodyczne zatrzymania (na 48 godzin) i przesłuchania osób z pruszkowskiego światka przestępczego. Inspektor Dąbrowski, ku zgorszeniu swoich współpracowników, częstował zatrzymanych herbatką, jedną z kobiet nawet ciastkami, był dla nich niezwykle miły, nie pozwolił nikomu na nich krzyczeć, grozić im, czy stosować jakąkolwiek przemoc fizyczną. Przesłuchania nosiły charakter pogawędek przy herbacie, a o napad na osiedlu Ostoja pytał tylko „przypadkowo”. Tak to później tłumaczył: „W naszych planach roboczych leżało skłócenie środowiska pruszkowskiego, wzbudzenie wzajemnej nieufności (…) był to wycinek wojny nerwów, podjętej na samym początku śledztwa. Wojny pod hasłem dezinformowania przeciwnika, eliminowania fałszywych sygnałów (bo przestępcy także starali się nas dezinformować różnymi kanałami)”. Warto dodać, że ogólnie dezinformacja i dezintegracja grup przestępczych była jednym z celów pracy operacyjnej całej milicji.

Przełom nastąpił w dniu 17 marca 1979 roku, gdy wreszcie jeden przestępca z Pruszkowa, zmęczony intelektualną rozgrywką słowną z inspektorem, powiedział: „Wiem, kto brał udział w napadzie”. Wówczas to skończyły się słodkie herbatki, a zaczęły twarde deski w aresztach.

Czy tę grupę przestępczą, obejmującą w sumie około 10 osób (sprawcy, pomocnicy, podżegacze) można nazwać mafią? W żadnym razie! Milicjanci określili ich wówczas jako „grupę działających prymitywnymi środkami przestępców”, prokurator – „grupą rodzinno-środowiskowo-pokoleniową”, a autor reportażu – „małą, rodzinną „mafią””. Warto przypomnieć, że grupa pruszkowska vel mafia pruszkowska powstała 11 lat później – w roku 1990, a założyli ją właśnie „Barabasz” (Ireneusz P.) i „Parasol” (Janusz P.), wspólnie z „Dreszczem”.

Reportaż Jana Lewandowskiego jest niezwykle interesujący, szczególnie, że dotyczy korzeni „Pruszkowa”. Rewelacyjnie została przedstawiona żmudna praca milicji, a na szczególną uwagę zasługuje opis intelektualnej rozgrywki prowadzonej z przestępcami przez inspektora Jerzego Dąbrowskiego z Pałacu Mostowskich niezwykle mocno kojarzącego się z postacią komisarza Julesa Maigreta z Quai des Orfevres.