Sztaba Zygmunt – Milion za milion 405/2023

  • Autor: Sztaba Zygmunt
  • Tytuł: Milion za milion
  • Wydawnictwo: Pojezierze
  • Rok wydania: 1984
  • Nakład: 60000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Czynności w dochodzeniu prowadzą MO, WOP i … szkoła

Zygmunt Sztaba (1918-1984) należy – obok Tadeusza Kosteckiego i Kazimierza Korkozowicza – do nestorów w gronie autorów peerelowskich powieści kryminalnych. Jego książka „Eryk Muller poszukuje siostry” wydana została już w roku 1946, a „Giełda przestaje notować” w rok później. Pisarz jest całkiem nieźle rozpracowany recenzyjnie.

Zastanawiam się jednak, jak to możliwe, że jego „Milion za milion” od czasu wydania, czyli od prawie 40 lat, nie został jeszcze zrecenzowany. „Tylko” od 7 lat niezrecenzowane pozostają jeszcze dwie inne jego książki, te wydane w wydawnictwie „Wielki Sen”: „Zielona granica” (z roku 2016) – pierwsza część cyklu z kapitanem Redliną, a także „Zemsta Mariana Boruty” (z tego samego roku). To wstyd, że Prezes i jego ferajna starają się, szukają gazetowców i wydają je, a my może je przeczytamy, a może nie, o sporządzeniu recenzji już nie wspominając. Może jednak kogoś ruszy sumienie …

Akcja toczy się na Śląsku, w niewymienionym z nazwy mieście, dużym mieście, bo jest tam Politechnika (są to bez wątpienia Katowice – jeden z samochodów ma tablicę rejestracyjną numer SK 3070) oraz na Wybrzeżu, a konkretnie w Trójmieście [warto wiedzieć, że w Polsce jest jeszcze Trójwieś, czyli Istebna, Jaworzynka i Koniaków oraz sześć Trójstyków, a wśród nich Trzycatek koło Jaworzynki) – gdzieś w okolicach przełomu lat 70. i 80.

Profesor Klemens Wilga wraz z żoną zostali porwani własnym samochodem, po tym jak wrócili do domu z wyjazdu do Pszczyny, a następnie wysadzeni pod lasem. Okazało się, że sprawca porwania, potrzebował tylko ich pojazdu, a nie chciał by pokrzywdzeni zbyt szybko powiadomili milicję. Wcześniej dokonał on napadu na ich sąsiada – inżyniera Barteckiego, którego solidnie uderzył w głowę i postrzelił z pistoletu TT stanowiącego własność inżyniera. Ukradł mu tylko jedną rzecz – zwycięski kupon „Karolinki” (taki śląski totolotek, który zaistniał w latach 50., a działał do roku 1990; warto wiedzieć, że były też inne peerelowskie gry liczbowe np. gdański „Jantar”, czy poznańskie „Koziołki”), a który opiekował na kwotę ni mniej, ni więcej tylko okrągłego miliona złotych. Bartecki trafił do szpitala, gdzie walczył o życie.

Sprawą zajął się porucznik Zatorski pod okiem kapitana Bielickiego i z pomocą chorążego Marchwickiego. Później pojawili się też inni mundurowi: porucznik Gwarek z kompanii ruchu, sierżant Wrzosek, plutonowy Wiśniewski, kapral Boleszczuk, porucznik Sikora, chorąży Grzymek, no i wreszcie major Złocień z samego Gdańska. Działania milicji nabrały rozpędu, gdy została porwana nastoletnia Danka Rymarska, córka jednego z … podejrzanych. Do działań wykrywczych, dodajmy w pełni skutecznych, włączyła się też szkoła, a konkretnie pani dyrektor, nauczycielka plastyki i grupa uczniów, a na samych końcu niezawodny WOP.

PRL-ogizmy: trójmiejska (w Gdyni lub w Gdańsku) restauracja hotelowa „Orbis”, gdyński bar „Targowy (czyli „Bar pod Wiatą” usytuowany na tyłach Hali Targowej), samochody – „Wartburg” (pewnie model 353), „Skoda”, „Warszawa” (radiowóz) i milicyjny „łazik” (jak nic „UAZ”), alkohole – „Grappa Tokai”, „wiśniówka” i „Bols”, papierosy – „Belweder” oraz francuskie „Gauloises” (czyli galijskie, ich logo to uskrzydlony hełm).

Książka ta trochę mnie zmęczyła. Fabuła jest taka jakaś dziwna, główny bohater (porucznik Zatorski) strasznie nerwowy, dialogi męczące, a osoby podejrzane nieprzekonywujące. W sumie jest to pozycja poniżej średniej klubowej. Jednak z uwagi na to, że jest to „dokument sztabowy”, chcąc nie chcąc, z szacunku dla dokonań autora, wypada się z nim zapoznać.