- Autor: Lewandowski Jan
- Tytuł: Poślubne wiano. Kryptonim Cerber
- Wydawnictwo: KAW
- Seria: Ekspres Reporterów
- Rok wydania: 1985
- Nakład: 100350
- Recenzent: Robert Żebrowski
Staś i Małgosia
Jan Lewandowski (1933-2003) nie jest postacią anonimową w naszym Klubie, gdyż dwie jego książki są u nas zrecenzowane. Można go też znaleźć w kilku „Ekspresach Reporterów”, czego w niedalekiej przyszłości planuję dowieść.
Recenzowany reportaż liczy 41 stron, a cena okładkowa tomiku wynosi 60 zł.
Zdarzenie miało miejsce w nocy dnia 19 stycznia 1983 roku w Sokołowie Podlaskim. Para przyjezdnych – małżeństwo Stanisław i Małgorzata J. zamieszkali pod Legionowem, dokonała włamania do jednego z prywatnych zakładów garbarskich. Niestety nakrył ich na tym 50-letni stróż (trochę podpity i spóźniony do pracy o całą godzinę), który tego spotkania nie przeżył uderzony przez mężczyznę w głowę stalowym prętem. Z zakładu skradziono 43 sztuki wyprawionych owczych skór.
Po ujawnieniu zwłok następnego dnia rano, do działań błyskawicznie włączył się tamtejszy komisariat MO oraz Komenda Wojewódzka w Siedlcach, która delegowała funkcjonariuszy Wydziału Kryminalnego. Sprawą zainteresowała się również Komenda Główna, a dyrektor Biura Kryminalnego polecił naczelnikowi Wydziału Zabójstw pułkownikowi Sylwestrowi K. niezwłocznie udać się na miejsce zbrodni. Prowadzonej sprawie nadano kryptonim „Cerber”.
W związku z tym, że sprawcy zabójstwa poruszali się taksówkami i musieli być zapamiętani przez taksówkarzy, w telewizji – tuż przed głównym wydaniem dziennika telewizyjnego – trzykrotnie nadano komunikaty z ich rysopisami. Zgłosiło się do milicji sporo osób, których informacje jednak nic do sprawy nie wniosły, ale nie było wśród nich żadnego taksówkarza. Pułkownik Sylwester na szczęście przypomniał sobie to, co powiedział mu niedawno jakiś „taksiarz”, gdy sam korzystał z tego środka transportu: „Ja tam jeżdżę od południa do nocy”. Olśniło go, że z uwagi na czas nadania komunikatów, mało prawdopodobne było to, że dotarły one do taksówkarzy. Poprosił więc pułkownika Jana P. [Jan Płócienniczak, prowadzący w latach 1986-1990 telewizyjny „Magazyn Kryminalny 997” – kolejnymi prowadzącymi byli Michał Fajbusiewicz i Dariusz Bohatkiewicz] o niezwłoczne nadanie – w porannej porze – komunikatu radiowego. W dniu 28 stycznia komunikat taki został nadany, a jeden z „taryfiarzy” słysząc go powiedział do siebie: „Wiozłem ich, jak rany Julek …”, po czym pomknął ul. Targową ku mostowi Śląsko-Dąbrowskiemu, by wyhamować dopiero przed Pałacem Mostowskich. Finałową akcję, jeszcze tego samego dnia, przeprowadzili wspólnie – oczywiście pod nadzorem Komendy Głównej – milicjanci Komendy Stołecznej z Warszawy, Komendy Wojewódzkiej z Siedlec i Komendy Miejskiej z Legionowa.
Opisana przez autora sprawa – mimo, że została wykryta w ciągu dziewięciu dni – taka łatwa do wykrycia nie była. Nadanie audycji radiowej w odpowiedniej porze było tu strzałem w dziesiątkę. Było to działanie mało standardowe, bo normą były komunikaty telewizyjne, nadawane w porze największej oglądalności, czyli tuż przed wieczornym dziennikiem telewizyjnym, choć i z radia też korzystano. Reportaż został zgrabnie napisany i czytający go nie powinni się nim znudzić.