Legut-Werecka Lucyna – Nie zabijajcie Desdemony 477/2023

  • Autor: Legut-Werecka Lucyna
  • Tytuł: Nie zabijajcie Desdemony
  • Wydawnictwo: Morskie
  • Seria: Konik Morski
  • Rok wydania: 1973
  • Nakład: 40250
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Rafała Figla

Na deskach, w garderobie i za kurtyną

Kilka dni temu, Klubowicz Rafał F. świetnie zrecenzował tę pozycję, w sposób – nazwałbym to – teatralny. Postanowiłem i ja sięgnąć po tę książkę i zobaczyć, co jeszcze można z niej wycisnąć, i zrecenzować ją w sposób – rzekłbym – bardziej przyziemny.

Lucyna Legut-Werecka (1926-2011) – aktorka, malarka i pisarka – w latach 1956-1983 była aktorką Państwowego Teatru „Wybrzeże” w Gdańsku. Został on założony w roku 1946, pod nazwą „Miejski Teatr Wybrzeże”. Siedzibę miał w Gdyni, a swoje sceny w Gdańsku i Sopocie. W roku 1967 jego siedziba została przeniesiona do Gdańska. W dniu 23 sierpnia 1973 roku, o godz. 19, odbyła się w nim premiera sztuki Williama Szekspira pt. „Otello”, w której to – jak wiemy – występuje postać Wenecjanki o imieniu Desdemona, która na skutek manipulacji została bezpodstawnie oskarżona przez swojego męża – Maura Otello o zdradę i zamordowana przez niego. W sztuce tej Lucyna Legut-Werecka nie wystąpiła. Niewykluczone jednak, że gdy pisała tę książkę (do składu została oddana w lipcu 1972 roku), spektakl ten był już w planach teatru.

Książka jest „białym krukiem”. Liczy 203 strony, a cena okładkowa to 20 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Okładka przedstawia ofiarę zbrodni.

Zastanawiałem się, dlaczego „Nie zabijajcie Desdemony” ukazało się w „morskiej” serii „Konik Morski” gdańskiego „Wydawnictwa Morskiego”, ale mając na uwadze miejscowość, w której jako aktorka występowała jej autorka, będącą jednocześnie najbardziej prawdopodobnym miejscem toczącej się akcji, już się temu nie dziwię. A skąd wiemy, że akcja rozgrywa się nad morzem? Ano dlatego, że jeden z bohaterów wypowiada kwestię: „Wrzuciłem go do morza”. A dlaczego Trójmiasto? Bo poza nim, nad samym morzem nie było wtedy tak dużego miasta, aby mieścił się tam profesjonalny teatr (Koszalin, Słupsk, czy Szczecin nie leżą nad morzem). A dlaczego Gdańsk, a nie Gdynia, czy Sopot, gdzie Teatr „Wybrzeże” też miał swoje sceny? Z prostego powodu: tylko w tym mieście mogły być – wspomniane w powieści – podziemne lochy z XI wieku. Roma locuta, causa finita!

Ważną dla mnie sprawą – jak zawsze zresztą – jest ustalenie czasu, w którym rozegrały się wydarzenia. Przyjrzyjmy się zawartym na kartach wskazówkom. Jedna z osób określona została mianem młodego aktora, a do tego dodano, że aktor ten, z własnego doświadczenia, nic nie może powiedzieć na temat okupacji hitlerowskiej. Biorąc pod uwagę ówczesny system oświaty, to mógł on zostać aktorem w wieku co najmniej 23 lat. Jeśli był młodym aktorem, to mógł mieć 23-28 lat. Jeśli nie doświadczył okupacji, to albo urodził się po zakończeniu wojny (należy pamiętać, że obszary wschodniej Polski wyzwolono w roku 1944), albo urodził się w czasie wojny, ale był zbyt mały, by to pamiętać [podobno dziecko może zapamiętać nawet sytuację, gdy miało tylko dwa lata, oczywiście gdy sytuacja ta wiązała się dla niego z silnymi przeżyciami emocjonalnymi], czyli nie wcześniej niż w roku 1942. Jakby nie liczyć, wychodzi ogólnie na to, że czas akcji to druga połowa lat 60. (nie wcześniej niż w roku 1968, gdyż w książce mowa jest o wydanej w tym roku powieści „Powiedzmy, Gantenbein …” Maxa Frischa) lub początek 70. (nie później oczywiście, niż w roku 1972).

Przejdźmy może już do sedna sprawy. Otóż w mieszkaniu panny Zofii Piweckiej znaleziono jej zwłoki. Młoda aktorka miejscowego teatru została zamordowana. Ciało leżało w fotelu w teatralnej pozie, a w serce wbity był sztylet. Sprawą zajęli się milicjanci kryminalni tj. inspektor (najprawdopodobniej w stopniu kapitana) Aleksander Kosa i porucznik Stanisław Tytan – podwładni majora Macieja Szychy (Szycha to nazwisko, a nie pseudonim, czy stanowisko). Co ciekawe, i wbrew pozorom nieczęsto spotykane w powieściach milicyjnych, funkcjonariusze MO nazywani byli „glinami” (w sumie trzykrotnie – dwa razy napisane w cudzysłowie, a raz bez). Śledztwo objęło podejrzeniem przede wszystkim osoby zatrudnione w teatrze, szczególnie zaś aktorów. Biegło ono standardowo: od wnikliwych oględzin, poprzez rozmowy z figurantami, aż do szczęśliwego zakończenia.

Powieść toczy się kilkutorowo i obejmuje wątki obyczajowe dotyczące paru osób, wątek kryminalny, a także zawodowy, czyli teatralny. Wśród obyczajowych mamy m.in. problemy osobiste (np. starzenie się, niespełniona potrzeba bycia afirmowanym, brak prawdziwych przyjaciół) oraz interpersonalne – rodzinne (uzależnienie małżonków od alkoholu, brak prawidłowych więzi małżeńskich) i pozarodzinne (niesnaski w środowisku zawodowym). W wątku teatralnym pojawia się wiele postaci. Mamy przedstawionych lub tylko wymienionych: dyrektora, reżysera, scenografa, aktorów, inspicjenta, suflerkę, rekwizytorów, fryzjerkę, garderobiane, personalną, portiera, bufetową, sprzątaczkę, elektryków, maszynistów i strażaka.

PRL-ogizmy: knajpa „Piekiełko”, bar „Liszka”, Spółdzielnia „Fala”, lody „Calypso”, środki farmaceutyczne – glimid i normosan, fryzura a la Simone (nosiła ją kiedyś Krystyna Loska), teatr ”Kobra”, wódka czysta (z czerwoną kartką).

Ciekawe cytaty:
– „Mężczyzna ucieka z domu, kiedy robi się pranie, bo on tego nie znosi! Sprzątania też! Mężczyzna nie chce słyszeć o kłopotach. Mężczyzna denerwuje się. Mężczyznę drażnią i nudzą tematy związane z codziennością. Mężczyzna chce, żeby wszystko było wielkim świętem”.
– „W potworną, ponurą noc jestem sama i nikogo to nie obchodzi! … Gdzieś tam ludzie przytulają się do siebie przez sen, ktoś inny może dotknąć przyjacielskiej ręki, może objąć drugiego człowieka i zapełnić pustkę nocy krótką chwilą szczęścia, że jest się z kimś na świecie i że nic nie może być całkowicie złe, skoro obok jest ten drugi człowiek, ten który zawsze zabierze połowę naszego strachu i cierpienia. Ale ja jestem sama, sama, sama!”

Książka napisana przez kobietę, w sposób kobiecy, głównie z perspektywy kobiet, o problemach przede wszystkim kobiecych i raczej z przeznaczeniem dla kobiet. Choć kobietą nie jestem, powieść tę – biorąc pod uwagę wszystkie wątki – oceniam jako dobrą.