Georges Simenon – Zwierzenia Maigreta 353/2023

  • Autor: Georges Simenon
  • Tytuł: Zwierzenia Maigreta
  • Przekład: Włodzimierz Grabowski
  • Wydawnictwo: C&T
  • Seria: Maigret (tom 54)
  • Rok wydania: 2016
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego 

Tylko morderstwo jest pewne

Komisarz Maigret tym razem opowiada o jednym ze swoich śledztw z perspektywy czasu. A zatem konstrukcja powieści jest tu nieco inna niż zazwyczaj, kiedy to czytelnik towarzyszy komisarzowi w jego działaniach. Stąd właśnie tytułowe zwierzenia.

Maigretowie zaprzyjaźnili się z doktorostwem Pardon, bywają u nich regularnie i zazwyczaj upajają się pysznym ciastem ryżowym. To doktorowi Pardonowi Maigret opowiada o prostej z pozoru sprawie, która okazuje się być pełna mielizn, niejasności i luk. Z pozoru jest to najbardziej typowa sprawa trójkąta miłosnego. Oto niejaki Adriene Josset, dobrze sytuowany współwłaściciel laboratorium chemiczego, wdał się w romans z o połowę od niego młodszą sekretarką – Anette Duche. Niedługo po rozpoczęciu mezaliansu ktoś zaszlachtował żonę Josseta. Zachodzi podejrzenie, że uczynił to osobiście mąż. A użył to tego celu sztyletu z czasu wojny. Ofierze zadano wiele ran, została znaleziona w łóżku, ze spuszczoną ku podłodze głową, w kałuży krwi. Niezwykle brutalna sprawa. Josset maglowany na wszelkie możliwe sposoby twardo utrzymuje, że to nie on. Jakby tego było mało do Paryża przybywa ojciec sekretarki, człowiek surowych zasad. W nie do końca wyjaśnionych okolicznościach popełnia on samobójstwo, strzelając sobie w skroń. Wydawałoby się zwykłe mieszczańskie sprawy. Ot czyjeś emocje wzięły górę i przeciętny człowiek przekroczył samego siebie, dokonując zbrodni. Tak to zwykle widzi Georges Simenon.

„Zwierzenia Maigreta” są powieścią nieco bardziej statyczną, niż zazwyczaj bywają „Maigrety”. Autor o wiele bliżej przygląda się tu kilku postaciom, w szczególności Jossetowi. Oczywiście śledztwo prowadzone jest wielokierunkowo. Czy mógł zamordować ktoś z bliskich, czy też ktoś, kto niepostrzeżenie zakradł się do kamienicy. A zatem typowa robota policyjna, wypytywanie dziesiątek, a nawet setek przechodniów, którzy mogli być w okolicy i mogli coś spostrzec. Badanie przeszłości żony Josseta. Jeden z tropów wiedzie do środowiska młodych artystów, z którymi zawierała znajomości pani Pardon. Tu chyba Simenon w stopniu szczególnie wysokim osiągnął, to co sam określał „poszukiwaniem nagiego człowieka”. Docieramy do tego, co niepewne, nieco tajemnicze, nie poddające się jednoznacznej ocenie. Maigret robi swoje, ale jest pełen wahań. Natomiast na wahania nie może sobie pozwolić wymiar sprawiedliwości. Zakończenie „Zwierzeń Maigreta” zbija czytelnika z tropu. Każdy czytający musi sam rozsądzić, jak sprawa mogła wyglądać. Przy lekturze książki wiele razy przychodziła mi na myśl słynna w latach 30. XX wieku sprawa Gorgonowej. Do dziś trwają spory, choć wyrok zapadł. Simenon daje do myślenia i to jest w jego twórczości najlepsze.

Nie zabrakło drobnego wątku polskiego. Doktor Pardon otrzymuje pilny telefon podczas wizyty Maigretów, po czym informuje komisarza: „-To ubogi krawiec, Polski Żyd, mieszka przy ulicy Poincourt, nad sklepem zielarskim…Pięcioro dzieci, najstarsze ma dziewięć lat, a żona oczekuje szóstego…” W innych „Maigretach” mamy podobne polskie konteksty. Nasi rodacy reprezentują zazwyczaj niziny społeczne, czasem są przestępcami, a zatem stanowią drobny koloryt. Nie brakuje go zresztą w innych sytuacjach. Pewien dżentelmen mieszkający w hotelu wyjaśnia: „-Nie wiem. Wróciłem o jedenastej, nic nie słyszałem. – I był pan sam? – Oczywiście! Żonaty. Przyjeżdżał do Paryża bez żony. Było pewne, że nie spędził tej nocy sam”. Cały czas zatem kręcimy się wokół mieszczańskiej moralności.

Sam komisarz, choć prowadzi się bardzo konserwatywnie, nie jest przecież nieczuły na wdzięki niewieście: „Stanął twarzą w twarz z dozorczynią, którą po słowach Josseta wyobrażał sobie zupełnie inaczej. Spodziewał się osoby w średnim wieku, zaniedbanej. A miał przed sobą atrakcyjną, trzydziestoletnią kobietę o apetycznym ciele”. Ta fraza zresztą wyjaśnia jak trudny jest policyjny fach, skoro rzeczywistość może okazać się zupełnie inna, niż wynika z czyjegoś opisu. Wszystko jest bardzo względne, z wyjątkiem morderstwa rzecz jasna.