- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Przyjaciel Maigreta z dzieciństwa
- Przekład: Włodzimierz Grabowski
- Wydawnictwo: C&T
- Seria: Maigret (tom 69)
- Rok wydania: 2014
- Recenzent: Mariusz Młyński
Zaczyna się jak „Siostrzyczka” Raymonda Chandlera – komisarz Maigret rozbawiony przygląda się musze, która lata po jego biurze. Ale dalej już jest po staremu – u Maigreta pojawia się Léon Florentin, dwadzieścia lat nie widziany kolega ze szkoły, obecnie zajmujący się skupowaniem starych mebli i ich odnawianiem.
Florentin jest jednym z pięciu kochanków Joséphine Papet, pulchnej, małej kobietki „z tych oddanych gotowaniu na wolnym ogniu albo mających zamiłowanie do mieszania konfitur” – i właśnie tego dnia została ona zastrzelona; w momencie zabójstwa przyjaciel Maigreta ukrywał się w garderobie. Komisarzowi od początku „nie podobała się ta cała historia, budziła w nim lekką odrazę”, tym bardziej, że tak naprawdę nigdy nie cieszyła go ta znajomość – Florentin zawsze był krętaczem i klasowym kawalarzem strojącym miny i to pozostało mu do dziś; teraz jednak Maigretowi było przykro patrzeć na te stare grymasy i podejrzewał, że jego rola błazna była fasadą chroniącą go przed prawdą, że był „podstarzałym nieudacznikiem”. Komisarz zaczyna przesłuchiwanie kochanków i stwierdza, że Joséphine Papet każdemu z nich przedstawiła się inaczej; dla każdego „zdawała się być dostarczycielką marzeń”. Kluczowe dla sprawy okazuje się przesłuchanie pomnikowej dozorczyni kamienicy w której mieszkała denatka.
To nie pierwszy „Maigret” w którym czytelnika może lekko szokować obyczajowe tło powieści – młodej kobiety mającej pięciu kochanków uporządkowanych niczym w grafiku i o dwadzieścia lat od niej starszych w polskich kryminałach jeszcze nie znalazłem. Drugim rzucającym się w oczy elementem jest częste wspominanie przeszłości przez komisarza – a to początki kariery w policji, a to pierwsze lokum Maigreta po przybyciu do Paryża czyli hotelik „U Śpiącej Królowej”, a to wspomnienie pulchnej siostry Léona Florentina w której komisarz w dzieciństwie się lekko podkochiwał, a to sprowokowane przez Florentina wspomnienie ojca, po którym Maigret musiał się mocno powstrzymywać, by nie dać mu w zęby… Trzecia cecha jest w „Maigretach” dość rzadka: rozdrażniony komisarz wprost mówi o koledze z dzieciństwa „kanalia” i „gnojek”; w ogóle mam wrażenie, że o kolegach ze szkoły Maigret nigdy nie miał dobrej opinii – przypomniał mi się Ferdinand Fumal z „Porażki Maigreta”. Poza tym jest to typowy kryminał lekko już chyba zmęczonego Simenona; jest to 69. książka o komisarzu i widać, że cykl zmierza już ku końcowi – dla kogoś, kto nie miałby wcześniej kontaktu z Maigretem i nie wychwyciłby rozmaitych smaczków mogłoby to być trochę nijakie czytadełko na jeden wieczór. Czyli mówiąc krótko – można przeczytać ale przymusu nie ma. I jeszcze taka ciekawostka: ten „Maigret” był drukowany w 1971 roku w trzech dziennikach, w Zachodniopomorskiej Bibliotece Cyfrowej znalazłem go w „Kurierze Szczecińskim” – co ciekawe, brak tam nazwiska tłumacza, wynika więc z tego, że książkowe wydanie z 2014 roku nie jest „gazetowcem”.