Georges Simenon – Mój przyjaciel Maigret 109/2023

  • Autor: Georges Simenon
  • Tytuł: Mój przyjaciel Maigret
  • Przekład: Włodzimierz Grabowski
  • Wydawnictwo: C&T
  • Seria: Maigret (tom 31)
  • Rok wydania: 2020
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Co robi Maigret na maleńkiej wysepce Porquerolles, na Morzu Śródziemnym? Ano, oczywiście prowadzi śledztwo, w związku z zamordowaniem niejakiego Marcela Pernaud. Ten mieszkający na barce pół kloszard, pół dawny przestępca został przez kogoś zastrzelony. Nikt jednak niczego nie widział, ani nie słyszał. Maigret zostaje oddelegowany do sprawy przez swojego zwierzchnika. Wszystko dlatego, że denat niedługo przed śmiercią powoływał się na…przyjaźń z komisarzem Maigretem. Wyspa istnieje na prawdę, ma długość 7 kilometrów i szerokość 5 kilometrów. W roku 2004 zamieszkiwało ją 200 osób.

Wprawdzie Georges Simenon napisał tego Maigreta w roku 1949 (zaś pierwsze polskie wydanie ukazało się dopiero w roku 2022, staraniem wydawnictwa C&T, które ma ambicje wydać wszystkie Maigrety), ale przypuszczam, że demografia wyspy nie zmieniła się znacząco. A zatem komisarz Maigret miał do do znalezienia mordercę w małej społeczności, w zasadzie wioski. Oczywiście, jeżeli założymy, że sprawca pochodził spośród mieszkańców. Jest ciepło. Maigret odstawia swój ulubiony trunek – calvados, siłą rzeczy przechodzi na białe wino. Przybywa na wyspę wraz z inspektorem Pyke ze Scotland Yardu. Policjant ów jest tu po linii służbowej, ma przyjrzeć się procedurom śledczym, którym hołduje Maigret i być może wdrożyć coś później u siebie. Problem w tym, że Maigret w zasadzie nie prowadzi typowego śledztwa. Snuje się po wyspie, poznaje ludzi, obserwuje. Tak w zasadzie można by uznać, że przebywa na wakacjach. Poznajemy burmistrza, panią z poczty, kelnerkę, pewną starszą damę, rozmaitych obiboków, a także rybaków i oczywiście miejscowego komisarza Lechata. Świeci słońce, wieje mistral, są śniadania, aperitify, cocktaile, wieczorne drinki. Maigret, nieco oderwany od paryskich uliczek, gdzie wszystko mu jest bliskie i oczywiste, musi odnaleźć się w zupełnie innych okolicznościach, ale udaje mu się to znakomicie. Książkę czyta się bardziej jak wakacyjną powieść obyczajową, niż kryminał, ale to tylko pozory. Maigret bowiem działa niepostrzeżenie, wtapia się w lokalną społeczność i powoli zaczyna dostrzegać wszelkie układy i zależności.

Akcja przebiega nieco inaczej niż zwykle, zamiast iść linearnie zatacza coraz większe kręgi, zagarniając do środka kolejne osoby. Towarzyszący Maigretowi inspektor Pyke niewiele rozumie ze śledztwa. Jest jak Watson w towarzystwie Holmesa. Ale przynajmniej dobrze się bawi.”Mój przyjaciel Maigret” to powieść, by tak rzec, delikatna i zwiewna. Niczym kieliszek lekkiego wina (tak do 13%), zamiast standardowego cavladosu (40%). Takie też jest to prowadzone na wyspie śledztwo.

Odnotujmy dwa fakty pozakryminalne. Oto dowiadujemy się, że każdej wiosny odwiedza państwa Maigretów szwagierka Maigreta z mężem. Jest to istny dopust boży, choć po prawdzie goście należą do sympatycznych osób. Czujemy jednak, że inspektor Maigret wolałby, żeby w jego mieszkaniu przebywała wyłącznie małżonka. Drugi fakt jest taki, że Maigret z grzeczności nie odmawia inspektorowi Pyke i wychyla na jego prośbę łyk whisky w piersiówki, choć nie przepada za tym trunkiem. Całe szczęście inspektor zmieni zdanie w tej sprawie w powieści „Maigret gangsterzy”. Zapraszam do lektury recenzji (72/2023).I chwała mu za to. W końcu każdemu wolno zmieniać nawyki, nawet komisarzowi Maigret, choć sądzimy często, że to raczej niemożliwe. A jednak. I tu między innymi ujawnia się psychologiczna wielkość Simenona, który wszędzie poszukuje nagiego człowieka, ja to sam zawsze podkreślał.