Georges Simenon – Maigret szuka obrony 143/2023

  • Autor: Georges Simenon
  • Tytuł: Maigret szuka obrony
  • Przekład: Włodzimierz Grabowski
  • Wydawnictwo: C&T
  • Seria: Maigret (tom 63)
  • Rok wydania: 2015
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Maigret miał rozebrać tę małą wbrew jej woli, czyli szantaż

Komisarz Maigret szantażowany. Tak jest. Jedyna taka sytuacja w całej karierze komisarza zdarzyła się, gdy miał 52 lata i brakowało mu dwa do emerytury (cóż, pozazdrościć, ja mam za chwilę 54 i na emeryturę nie pójdę nigdy) Właśnie w tym momencie został oskarżony o czyn lubieżny. Taka kompromitacja przy samym końcu kariery?

Z tego punktu widzenia „Maigret szuka obrony” jest powieścią wyjątkową. Dybie na inspektora zarówno prefektura, jak i typy z ministerstwa. Okazuję się bowiem, że córka pewnego notabla, która telefonowała w nocy z prośbą o pomoc, postanowiła wrobić Maigreta. W powietrzu wisi odejście ze służby nie tylko przed czasem, ale również z piętnem infamii.

Jest dla nas jasne, że Nicole Prieur, lat 17 (z kolei w innym miejscu podano że 18 – czyżby przeoczenie tłumacza Włodzimierza Grabowskiego – chyba etatowo tłumaczy dla wydawnictwa C&T te po raz pierwszy w formie książkowej wydawane u nas tytuły serii). Sama nie wymyśliła tej afery i była po prostu czymś narzędziem. Ale czyim i po co? Aktualnie Maigret miał na tapecie śledztwo w sprawie gangu napadającego na sklepy jubilerskie. Byli na tyle bezczelni, że kradli wprost z wystawy. No tu kojarzy się od razu „Vabank” i dwóch młodych szopenfeldziarzy (specjaliści od kradzieży sklepowych) działających równie brawurowo. Czyżby to ci bandyci chcieli odsunąć Maigreta od śledztwa, gdyż za bardzo im bruździł? Być może. Maigret znajduje się w niezwykle delikatnym i trudnym zarazem położeniu. Zostaje odsunięty od służby i ma iść na urlop nieokreślonej długości. Sugeruje się, że być może już na zawsze. A rządzą wszak młodzi biurokraci, bez policyjnego obycia w praktyce. Widzimy tu wyraźna krytykę systemu, tak bardzo nasilającą się w późnych „Maigretach”. Im łatwo podejmować radykalne decyzje w sprawie policjantów z trzydziestoletnim stażem nienagannej służby. Tak wygląda rozmowa z Prefektem:

„- Byłem sekretarzem komisarza. Potem miałem staż na ulicach.(…) – I następnie przeszedł Pan przez różne służby? – Metro, wielkie domy towarowe, dworce, obyczajówka, kasyna…”Maigret musi radzić sobie sam, ma niewiele czasu. W dodatku nie może w swojej sprawie uczynić nic służbowo. Postanawia jednak postawić wszystko na jedną kartę.

I w tym celu udaje się z panią Maigret na zupę z porów i kaczkę w pomarańczach do eleganckiej restauracji. Do tego butelka starego Saint-Emilion. To oczywiście tylko pozory. Maigretowi chodzi o to, by zinwigilować Klub Stu Kluczy, do którego należy młodociana szantażystka. Jak przeniknąć do hermetycznego środowiska, gdzie wszyscy są drobiazgowo sprawdzani, zanim dostąpią zaszczytu włączenia do grona. W każdym razie to jest jedyna nić, której komisarz Maigret chwyta się niczym tonący brzytwy. Czyta się z zainteresowaniem, mimo że to tytuł z 1964 roku i pojawiają się pierwszae oznaki zmęczenia autora bohaterem. Nic dziwnego, starzeje się sam Maigret, będący w służbie od 22 roku życia. Według wyliczeń Klubowicza Mariusza Młyńskiego (59/2023) jest to tom 63 cyklu, ale w wykazie wikipedycznym coś mi się nie zgadza, choć zapewne rację ma M.M.

Dowiadujemy się, że Maigret nigdy nie został kierowcą i oczywiście nie kupił sobie samochodu, choć uczynił do jego podwładny Janvier, a podwładny Lukas zapowiedział kupno.

W toku samotnego śledztwa Maigret zamawia w pewnym bistro mandarynkowe curacao („rzadko zawiane, bo młodzi nie wiedzą, co to jest”). Nic dziwnego, ciągle się uczymy. W innym lokalu zostaje podjęty anyżówką.

Skoro już wdychamy opary alkoholu, czas na kluczowy dylemat, którego dalibóg rozstrzygnąć nie mogę – czym mianowicie różni się dziwka od kurewki? Oto, gdy komisarz postanowił się zwierzyć ze swoich kłopotów niejakiej Alenie, tak skonstatowała ze znawstwem: „Jak takie panienki biorą się do takich rzeczy, to okazują się gorszymi dziwkami niż kurewki”. Hm, no nie wiem, czy akurat nie jest odwrotnie, wszak słyszymy czasem takie stare powiedzenie – dziwka to zawód, a kurwa to charakter. A zatem dziwka może mieć serce anioła, tylko ma po prostu trudną robotę. Dziwki dziwkami, a cały czas mimochodem rozglądałem się za choćby najmniejszym akcentem polskim i już traciłem nadzieję, gdy wtem: „Na ulicy Frandc-Bourgeois, w dzielnicy Marais, zachowało się kilka zabytkowych domów, gdzie w większości gnieździli się z rodzinami drobni rzemieślnicy, a do tego sporo emigrantów z Polski, Węgier, dawnej Litwy”. Zwróćmy uwagę, że Polacy wymienieni są jako pierwsi.

Tak, uważam że Simenonem można się, a nawet trzeba, delektować, dlatego zamiast w jeden wieczór, przeczytałem w dwa.