- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Maigret i gangsterzy
- Wydawnictwo: C&T
- Seria: Maigret (tom 39)
- Rok wydania: 2019
- Przekład: Włodzimierz Grabowski
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Do komisarza Maigreta dzwoni żona inspektora Lognona z sąsiedniego komisariatu i informuje go, że jej mąż zniknął, a ją samą nachodzą amerykańscy gangsterzy z rewolwerami.
Wkrótce Lognon zjawia się u Maigreta i mówi, że widział jak z przejeżdżającego samochodu wyrzucono ciało mężczyzny; gdy chciał przedzwonić na komisariat podjechał drugi samochód i zabrano ciało z ulicy. Maigret dowiaduje się, że przed dwoma tygodniami do Francji przybyli z USA dwaj groźni gangsterzy, zaś samochód z którego wyrzucono ciało należy do jednego z najlepszych złodziei w Ameryce. Śledztwo komisarza prowadzi do dwóch amerykańskich restauracji, których właściciele sugerują mu wprost: „Niech pan to zostawi, Maigret! To nie dla pana!”. Rozdrażniony komisarz „rzadko kiedy był tak zdeterminowany doprowadzić sprawę do końca. Niemal brał to za problem wagi państwowej” i jest gotów nawet się założyć o to, że rozwiąże tę sprawę ale okazuje się, że jego niezłomność prowadzi go aż za daleko.
Świetnie się czyta tego „Maigreta”, gdy widzi się determinację komisarza w celu wykazania wyższości policji francuskiej nad amerykańską, choć trzeba przyznać, że dużo racji ma restaurator Pozzo mówiący mu, że w Paryżu Maigret wygrywa, bo ma do czynienia z amatorami – a przybyli do Francji gangsterzy amatorami nie są. Mamy tu wręcz niespotykane sceny: komisarz korzysta z rewolweru, a nawet miażdży butem dłoń jednego z gangsterów. A poza tym wszystko po staremu: metodyczne śledztwo, paryskie zaułki i wyraziste postacie; tu pojawia się – i to nawet w oryginalnym tytule – inspektor Lognon chcący dołączyć do brygady Maigreta i nazywany przez kolegów Pechowcem; co ciekawe tego samego Lognona w powieści „Maigret i trup młodej kobiety” nazywają Fajtłapą, gdy w oryginale mówią na niego Stary Zrzęda. Jest więc dość ciekawie, a i finał jest dość mocno zaskakujący – na jeden wieczór jest więc w sam raz. A co równie ciekawe – tego „Maigreta” drukowano w 1967 roku w aż pięciu dziennikach i to pod oryginalnym tytułem.