Gabrusiewicz Aleksander – Pożyczyć narzeczoną i umrzeć 375/2023

  • Autor: Gabrusiewicz Aleksander
  • Tytuł: Pożyczyć narzeczoną i umrzeć
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07 (Powieść co miesiąc nr 104)
  • Rok wydania: 1978
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Inżynier, adiunkt i kobiet kilka

Aleksandra Gabrusiewicza możemy kojarzyć z faktu popełnienia dwóch zeszytów „Ewa wzywa 07” i chyba tyle. Postać wielce tajemnicza. Niewątpliwie tytuł „Ewy” nr 104 „Pożyczyć narzeczoną i umrzeć” jest idealny i wysuwa się na czoło rankingu tytułów serii, gdyby taki stworzyć. Od razu mamy przed sobą szereg pytań: Kto pożycza narzeczoną lub od kogo pożycza narzeczoną? Czyja to była narzeczona? Wreszcie, kto umiera? Czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy między pożyczeniem narzeczonej oraz śmiercią? I tak dalej i tak dalej. Zagłębiamy się w treść „Ewy” i szukamy pilnie odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Wszystko zaczyna się jak u Hitchcocka, czyli od trzęsienia ziemi. Na kilku pierwszych stronach mamy nawałnicę wydarzeń. Najpierw wypadek lotniczy, w którym – wszystko na to wskazuje, gdyż ciało zostało zwęglone – ginie inżynier Ryszard Wolniak, zatrudniony w Fabryce Aparatury Precyzyjnej. Szybko okazuje się, że z szafy pancernej zakładów zniknęła ważna część planów projektowych urządzenia do wykrywania ukrytych wad metali. Czyżby zatem szpiegostwo? No ale dlaczego w takim razie w wannie mieszkania Wolniaka ujawnione zostaje ciało Izy Kamińskiej? Czyżby zasłabła i utopiła się nieszczęśliwie? Wreszcie zaginął gdzieś Janusz Wilmański, adiunkt Wydziału Humanistycznego. Ot ,nie pojawił się na radzie wydziału, gdzie miał wystąpić z referatem. Dowiadujemy się, że miał jakieś problemy osobiste i popijał, ale żeby tak zaraz znikać?

Śledztwo trafia w ręce kapitana Skrobota i porucznika Żywieckiego. Oczywiście jest także cała gromada majorów, pułkowników i prokuratorów, i wiadomo służb, ale odłóżmy ich na bok, bo zginiemy w gąszczu wydarzeń. Trzeba bowiem powiedzieć sobie jasno, że po świetnym początku opowieść grzęźnie w rutynie, urzędowości i sprawozdawczości. Trochę szkoda. Za to dużo się dzieje. Penetracja środowiska Izy Kamińskiej doprowadza nas do lokalu „Niespodzianka”, gdzie poza półświatkiem jest także koleżanka Panonia (trudniąca się lekkim obyczajem, jak sugeruje narrator) oraz koleżanka Wanda, która w aptece szpitalnej robi i coś tam podprowadza. Obraz kobiet u Gabrusiewicza, jak widzimy, to niezwykle skomplikowana materia. Autor wyraźnie czuł, że zaczyna kluczyć: „Sprawa przypomina kłębek różnorodnych nitek, które trzeba po kolei rozplątywać”. Żeby się za bardzo z tym kłębkiem nie męczyć i zostawić coś dla przyjemności każdego czytelnika z osobna skupmy się chwilę na zaginionym adiunkcie Wilmańskim. Rewizja w najmowanym przez niego pokoju wykazała obecność pracy seminaryjnej niejakiej Alicji Musiał, studentki II roku polonistyki – „Wpływ zmian społeczno-gospodarczych na rozwój literatury pozytywistycznej w Polsce” . Adiunkt zmienił się ostatnio i to w w sposób rzadko spotykany:, a zatem być może pod wpływem kobiety: „Przestał pić zupełnie. Chociaż, bo ja wiem… Czasem zupełnie po trzeźwemu zachowuje się jakoś dziwnie”. Czyżby Alicja Musiał na tyle zakręciła w głowie adiunktowi Wilmańsjkiemu, że postanowili prysnąć wspólnie do Zakopanego? Na to mógł wskazywać list, który wpłynął do dziekana wydziału. Ach ten adiunkt.

Stanowczo za dużo wątków upchnął autor w tej skromnej „Ewie”, przez co czujemy się przytłoczeni. Można by nimi obdzielić kilka „Ew”. Mamy tu konglomerat pomysłów, które można by było spokojnie rozpisać na obszerny milicyjny kryminał. A może było odwrotnie – powstał kryminał, skrócony następnie do rozmiarów „Ewy”? Poprzedni właściciel mojego egzemplarza napisał flamastrem na stronie przedtytułowej: „Praca wykonana na poziomie dostatecznym, 30 grudnia 1978” i podpisał się (niestety niewyraźnie). Pełna zgoda. A jednak, dzięki temu co na wstępie, tytuł ten (tytuł szczególnie) wynosi utwór nieco wyżej.