- Autor: Edigey Jerzy
- Tytuł: Ławeczka oraz wywiady i wspomnienia
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą (nr 34)
- Rok wydania: 2012
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Edi G. na „deskach”, czyli Jerzy K. nieznany
Jerzy Edigey, czyli Jerzy Waldemar Korycki (1913-1983), wywodzący się z polskich Tatarów, jest autorem 45 powieści i opowiadań kryminalnych, 4 powieści o tematyce historyczno-sensacyjnej oraz 4 reportaży zamieszczonych w serii „Ekspres reporterów” (zostały wydane zbiorczo w Serii z Warszawą – tom 35 – pod tytułem „Cztery reportaże”).
Jego kryminały wydawane były w różnych seriach: „Kluczyku” (np. w roku 1963 „Czek dla białego gangu” – pierwszy kryminał tego autora opublikowany w formie książkowej), „Jamniku” (m.in. w roku 1964 „Mister MacAreck i jego business”), „Ewie” (wśród nich – w roku 1968 – „Szkielet bez palców”), „Różowej Okładce” (m.in. w roku 1975 „Strzał na dansingu”), „Tukanie” – inna nazwa tej serii to „Kruk” (np. w roku 1969 „Pensjonat na Strandvagen”). Edigey nie pojawił się za to w „Labiryncie” i „Koniku Morskim”. Nie wyszedł też w „Podkowie”, „Buźce”, „PAS” i serii „Przedlabiryntowej” – bo było dla niego jeszcze za wcześnie, ani też w „Smoku” – bo było już za późno. Ostatnio najczęściej wydawany był w „Wielkim Śnie” i „LTW’. Trzy jego książki – „Baba-Jaga gubi trop”, „Wagon pocztowy GM 38552” i „Strzał na dansingu” posłużyły za podstawę scenariuszy do odcinków nr 4, 11 i 13 serialu „07 zgłoś się”, a „Pensjonat na Strandvagen” – do trzyodcinkowego serialu produkcji ZSRR.
Zespół ds. Poszukiwań Komendy Społecznej Policji Obywatelskiej z siedzibą przy ul. Jana Pawła II 65 w Warszawie już w roku 2004 odnalazł dla nas, zatrzymał, umieścił pod kluczem i w końcu – w roku 2012 – wypuścił kolejne dokumenty związane – z rozpracowywanym przez MOrd – Jerzym E. Zostały one zamieszczone w Teczce Klubowej nr 34, opatrzonej hasłem: „Ławeczka oraz wywiady i wspomnienia”. Liczy ona 89 stron, a składa się z następujących części:
– dramat „Ławeczka” (*)
– wypowiedź własna zamieszczona w „Palestrze” (nr 7/1979) dotycząca specyfiki osób o profesji adwokat-pisarz; zawiera stwierdzenie: „nawet spowiednik nie zagląda tak głęboko w mroki duszy ludzkiej jak przedstawiciel palestry” (ciekawe skąd wiedział – on, muzułmanin – jak wygląda spowiedź w Kościele katolickim?)
– wywiad Danuty Sochackiej zamieszczony w „Kobiecie i Życiu” (nr 3 z dnia 21 kwietnia 1982 r.) – figurant przyznał się w nim do książkowego „zamordowania” około stu osób, a także podał „modus operandi” przy kreowaniu postaci przestępcy: „Po pierwsze: przestępca musi być pokazany w pierwszym rozdziale. Po drugie: przestępca musi zostać zdemaskowany. Po trzecie i najważniejsze: czytelnik po przeczytaniu ¾ powieści powinien domyślać się już „kto zabił”, ale do ostatniego rozdziału nie może być tego pewien”.
– wywiad (**) Bożeny Zagórskiej z „Trybuny Ludu” (z dnia 12 czerwca 1982 r.) – figurant trochę zmienił swoje wyjaśnienia dotyczące „modus operandi”: „Sprawca nie może być chory psychicznie [?!] ani pijany, nie może działać z pomocą skomplikowanych urządzeń. Musi być pokazany w pierwszych rozdziałach. Powinien zostać zdemaskowany i ukarany. Reguła: zbrodnia nie popłaca. Czytelnik powinien się domyślać kto zabił, gdzieś w trzech czwartych powieści, ale pewności nabrać dopiero na ostatniej stronie”.
– artykuł H.W. z „Tu i Teraz” (z dnia 2 listopada 1983r.) – poznajemy metodę kryminalną figuranta: „Przez wiele lat pisywał dwie powieści rocznie. Obmyślał je bardzo starannie, długo. Po czym wsiadał w pociąg i zawsze w marcu był w Sopocie, w listopadzie – w Zakopanem, w domach ZAIKS. Tam pracował przez miesiąc – i po 30 dniach miał gotową powieść. Potem w Warszawie ja przepisywał i wykańczał”.
– artykuł Tadeusza Wielgolawskiego z „Tu i Teraz” (z dnia 23 listopada 1983) o tatarskim pochodzeniu Jerzego E.
– artykuł Kisiela z „Tygodnika Powszechnego” (listopad-grudzień 1983) – wspomnienie zmarłego
– wspomnienie pośmiertne Wandy Strzałkowskiej-Koryckiej z „Palestry” (listopad 1983) – dowiadujemy się, że rozpracowywany dwukrotnie był laureatem konkursów na najlepszą powieść kryminalną, rozpisywanych przez KG MO [„Człowiek z blizną” z roku 1970 i „Śmierć czeka przed oknem” z 1973].
(*) Wg noty redakcyjnej sztuka powstała około roku 1975. Wystawiana była w Lubuskim Teatrze im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze. Materiały jej dotyczące przekazała rodzina pisarza [konkretnie – przyrodni brat Andrzej]. Akcja toczy się w Zakopanem, a tytułowa ławeczka mieściła się przy drodze do Kuźnic.
Występują w niej: Anna – żona bogatego męża, Joanna – jej córka, Piotr – kawaler, dyrektor fabryki, Prokurator i Doktor. Dwaj ostatni mężczyźni, siedząc na przedmiotowej ławce, rozmawiali na tematy – nazwijmy je – filozoficzne. Doktor opowiedział też pewną historię, która zdarzyła się w sierpniu 1938 roku, a dotyczyła niejakiego Piotra. Tenże chłopak, mając 18 lat, przyjechał do Zakopanego. W pensjonacie „Imperial” [wzniesiony został w roku 1927, a w 1949 przemianowano go na „Ośrodek Wyszkolenia Sportowego”] spotkał o kilka lat starszą od siebie kobietę o imieniu Anna – dobrze usytuowaną mężatkę. Połączył ich kilkudniowy romans. Wiele wspólnego czasu spędzili właśnie na tej ławeczce. Gdy Anna wyjeżdżała z Zakopanego zobowiązała Piotra, by ten nigdy jej nie szukał. Tak też uczynił. W roku 1945, już po wojnie, będąc inżynierem i dyrektorem poniemieckiej fabryki, niespodziewanie otrzymał list od Anny, która poinformowała go, że jest umierająca. Jej mąż już nie żył, ale miała córkę – Joannę, która urodziła się w … maju 1939 roku. Prosiła Piotra, by ten przejął nad nią opiekę i wychował ją jak własną córkę. Piotr nie zobaczył już Anny żywej, a Joannę przygarnął. Dręczyła go jednak niepewność, czy dziewczynka jest córką męża Anny, czy jego własną. Może nie miałby z tym aż takiego problemu, gdyby nie to, że dziewczyna, kiedy już podrosła, powiedziała Piotrowi, że go kocha i zdecydowanie chce zostać jego żoną. Gdy Joanna miała 23 lata i kończyła już studia, Piotr ponownie przyjechał do Zakopanego i wtedy właśnie spotkał Doktora. Opowiedział mu tę nieszczęśliwą historię, informując, że nie widząc żadnego wyjścia z tej sytuacji postanowił odebrać sobie życie …
Czy Piotr zginął? Kim był Doktor i co takiego ważnego wiedział? Czy Joanna była córką Piotra? Jak się zakończyła ta historia?
Wątek jest ciekawy, choć trudny niczym z greckiej tragedii. Nie jest to kryminał, jednak mamy tu swego rodzaju dochodzenie. Bolesne dochodzenie do prawdy.
Problemem jest czas akcji – tej, w której Piotr spotkał się z Doktorem. Raz autor pisze, że wówczas Piotr (urodzony w roku 1920 – bo w 1938 miał lat 18) nie miał jeszcze czterdziestki, a więc była to końcówka lat 50. W innym miejscu zaś pisze, że działo się to pięć lat po tym, jak – urodzona w roku 1939 – Joanna miała 18 lat, a więc w roku 1962 (1939 + 18 + 5 = 1962). Mamy tu rozbieżność kilku lat. Nie potrafię natomiast stwierdzić, w którym dokładnie roku spotkał się Doktor z Prokuratorem. Było to w każdym bądź razie kilka lat po spotkaniu Doktora i Piotra, czyli na pewno w latach 60 (raczej w II połowie).
(**) – „Mam pomysł na powieść, która w naszych warunkach byłaby bzdurą. Ponieważ zwrócił się do mnie pisarz z Japonii, pan Dan Fukami, z propozycją współpracy, więc chyba napiszę pierwszy polsko-japoński kryminał. Ewentualny tytuł „Moje biedne serce””. Znalazłem w internecie Japończyka o tym nazwisku. Dan Fukami (1936-1992) był tłumaczem z języka angielskiego, należącym do stowarzyszenia japońskich pisarzy science-fiction i fantasy. O pomyśle swym Edigey opowiadał w czerwcu 1982 roku, a w wypadku zginął w sierpniu 1983. Tak więc jest szansa, że książka ta powstała – jeśli nie w całości, to przynajmniej w zarysie lub fragmentach. Żadnych jednak informacji o niej nie znalazłem. Zastanawia stwierdzenie, że książka „w naszych warunkach byłaby bzdurą”. Czyżby chodziło o jakąś specyficzną japońską tematykę, czy może miał to być kryminał połączony z fantastyką (np. postapokaliptyczną)? Czy jest ktoś, kto coś bliższego na ten temat wie?
Jak dla mnie „Ławeczka” jest bardzo pożyteczną książeczką, a dla fanów Jerzego Edigeya wręcz nieodzowną. Dowiedziałem się kilku nowych rzeczy odnośnie autora, zarówno z niej, jak i z grzebania w internecie po jej przeczytaniu. Trochę też pogimnastykowałem matematycznie swój umysł (ustalenia czasu akcji w czytanych przez mnie kryminałach, gdy nie jest on podany jak na tacy, jest moim „konikiem”, o czym łatwo można się przekonać czytając moje recenzje; ubolewam natomiast, gdy nie próbują czasu akcji ustalić inni recenzenci). Czy czegoś mi w tej książce zabrakło? Tak! Mianowicie artykułu pt. „Tajemnica Klukowa” autorstwa naszego miłościwie nam panującego Prezesa Grzegorza, z działań przeprowadzonych wspólnie z Klubowiczem Tomaszem Kornasiem (zasłużonym recenzentem i niezmordowanym tropicielem „gazetowców”), zamieszczonego w kwietniu 2004 roku na stronie klubowej w dziale „Opra(w)cowania”, a dostępnego pod adresem: