Catherine Arley – Zatoka Umarłych 504/2023

  • Autor: Catherine Arley
  • Tytuł: Zatoka Umarłych
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Różowa Okładka
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Mariusz Młyński

W listopadowy weekend Andrea i Andrzej, małżeństwo z dziesięcioletnim stażem, przyjeżdżają do kupionego przez Andrzeja letniskowego domu położonego nad urwiskiem nad Zatoką Umarłych. Wkrótce mężczyzna otrzymuje telegram, że musi jechać do Paryża, gdyż jego firma podpisuje ważną umowę z Amerykanami. Andrea zostaje sama i co chwilę spotykają ją jakieś przerażające wydarzenia: ktoś uderza w ścianę, do domu dostaje się czarny kot i pije mleko z miseczki, której Andrea nie postawiła, w czajniku wrze woda, której kobieta nie nalała. I kiedy doprowadzona na skraj szaleństwa Andrea znajduje w łazience powieszonego kota, mdleje, a padając na podłogę wymawia imię kochanka.

I wszystko jasne, dostajemy krótką książkę o małżeńskim trójkącie: chora na serce żona, kochanek – malarz szukający uwielbienia dla swojej twórczości i mściwy mąż, który z dzieciństwa wyniósł nieufność do kobiet. Wszystko wygląda dość konkretnie i jasno ale jednocześnie chyba trochę zbyt łatwo i przewidywalnie – ale może to i dobrze? Współcześni pisarze stworzyliby z tego jakąś wielką psychodramę na 800 stron; tutaj wszystko jest jasne i przejrzyste ale jednocześnie nie pozostające na dłużej w pamięci; ot po prostu historia jakich wiele ale za to z dość zaskakującym finałem. Jeśli więc ktoś ma ochotę przeczytać – proszę bardzo ale przymusu nie ma.

I kilka słów o samej książce i autorce: Catherine Arley to pseudonim Pierrette Pernot (1922 – 2016), pisarki i aktorki; „Zatoka Umarłych” pierwotnie ukazała się w 1968 roku pod tytułem „Śliczni panowie robią tak…” – jest to cytat z piosenki śpiewanej przez Andreę po wpadnięciu w obłęd. Polskie wydanie należy, moim zdaniem, do KAW-owskiej serii kryminałów z różową tylną okładką – czemu tak sądzę, skoro ta książka tylną okładkę ma białą? Przemawia za tym czcionka tytułu jednolita z innymi tytułami, a poza tym za samą okładką kryją się ci sami projektanci, co przy innych tytułach; oprócz tego mamy na tylnej okładce cytat z książki – tylko nie ma koloru. Zabrakło farby drukarskiej?