- Autor: Borkowski Zenon
- Tytuł: Zbrodniarz szuka alibi
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1976
- Nakład: 120350
- Recenzent: Mariusz Młyński
Zenon Borkowski kontynuuje w tej książce swoje reporterskie opowieści; tym razem jest to wynik badania działań podjętych przez prokuratorów w celu wykrycia sprawców przestępstw. W odróżnieniu od wcześniejszych reportaży milicyjnych czy sądowych tutaj widzimy działania podjęte dla zabezpieczenia dowodów obciążających podejrzanych i udowodnienia im winy.
Jest tu więc osiem historii dziejących się w latach 1955 – 1972 o dość makabrycznej tematyce: o rozczłonkowanych trupach, o zakopanych szkieletach czy o brutalnych morderstwach; jest też dość szczegółowo opisana historia „Pętlarza”, który napadł na Śląsku na siedemnaście kobiet. Większość spraw zakończono sukcesem ale niektóre pozostały niewyjaśnione; generalnie jednak płynie z nich oczywisty morał, że zbrodnia nie popłaca. Mamy też historię swego czasu bardzo medialną: morderstwo Jana Gerharda, znanego pisarza i dziennikarza, redaktora naczelnego tygodnika „Forum”; podejrzewano, że mogła to być sprawa polityczna, gdyż jeden ze skazanych bronił się twierdząc, że Gerhard odpowiadał za śmierć generała Świerczewskiego, a okazało się, że było to zwykłe, prymitywne morderstwo z niskich pobudek materialnych.
A na końcu książki mamy prawdziwą „truskawkę na torcie”: rozmowa autora z Prokuratorem Generalnym PRL przeprowadzona w 1975 roku ale stylistycznie bliższa wczesnym latom pięćdziesiątym – zaczynamy od stwierdzenia, że „w ustroju socjalistycznym rola prawa jako regulatora stosunków społecznych jest zasadniczo odmienna od roli, jaką spełnia prawo w warunkach ustrojów opartych na wyzysku”. Dalej jest też ciekawie – Prokurator mówi o trosce okazywanej kadrze prokuratorskiej przez PZPR, o socjalistycznej koncepcji prawa, o humanistycznej treści ustawy z 1950 roku, o ograniczeniu przestępczości poprzez prawidłowy rozwój socjalistycznego budownictwa ale też i o tym, że są jeszcze pewne obszary na których działają kryminogenne zjawiska, takie jak alkoholizm, pasożytnictwo społeczne czy nihilizm moralny. Pięknie, wzruszyłem się – ale nie byłbym sobą, gdybym nie zapoznał się z dalszą działalnością Prokuratora. Otóż druk tej książeczki zakończono w czerwcu 1976 roku – chwilę później nasz bohater zapewniał w Sejmie, że w Radomiu i Ursusie milicja żadnych ścieżek zdrowia nie urządzała; zaś w 1980 roku pouczał prokuratorów jak wykorzystywać prawo do walki z „Solidarnością”. Można więc powiedzieć, że dziewięć ostatnich stron tej książki to jej prawdziwe Grande Finale – nie zmienia to jednak faktu, że książka, tak jak zresztą chyba wszystkie pozycje Zenona Borkowskiego, przeznaczona jest chyba tylko dla „Labiryntowych” pasjonatów lub wielbicieli miesięcznika „Detektyw”.