Ostaszewski Edmund – Zasadzka 117/2022

  • Autor: Ostaszewski Edmund
  • Tytuł: Zasadzka
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1972
  • Nakład: 90336
  • Recenzent: Robert Żebrowski
  • LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Kruk krukowi oka nie wykole, ale czy na pewno?

O Edmundzie Ostaszewskim trudno znaleźć w internecie jakąkolwiek informację. Poza tą książką, autorstwo żadnej innej nie jest mu przypisywane. Liczy ona 160 stron, a jej cena okładkowa to 7 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Tytuł doskonale pasuje do fabuły, choć powinien brzmieć: „Zasadzki”, bo w książce jest ich kilka.

Akcja dzieje się około roku 1946, gdzieś w południowo-wschodniej części Polski (prawie na pewno w województwie rzeszowskim). Porucznik LWP – Mieczysław Kowalski, po wojennej zawierusze i kilku latach nieobecności, wrócił wreszcie do rodzinnego domu. Na zdobycznym motocyklu, z własnym pistoletem i pepeszą, dwunastoma bojowymi odznaczeniami oraz pismem z Komitetu Wojewódzkiego PPR i Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa polecającym do pracy w miejscowym Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Okolice te były ciekawe, bo w czasie wojny walczyło tu dużo różnych ugrupowań: AK, AL, BCh, ruska partyzantka, UPA i NSZ. W domu spotkał się ze swoją matką i niedoszłą bratową – Marychną, narzeczoną starszego brata – Andrzeja, który – tak jak i ich ojciec – zginął na wojnie. Miał jeszcze jednego (młodszego) brata – Staszka, który w 1944 roku poszedł do partyzantki i już nie wrócił, a ludzie gadali, że został eneszetowcem. Marychna okazała się być uzbrojoną w pistolet, jako pracownica miejscowego UB. Kowalski niezwłocznie zgłosił się tam, by podjąć służbę. Szefem PUBP był kapitan Rudnicki, a jego zastępcą porucznik Sokółka. Kowalski szybko wdrożył się do pracy, w której zaczął osiągać najlepsze wyniki w walce z bandami reakcyjnego podziemia oraz zwykłymi – przestępczymi. Bardzo mu w tym dopomógł szeregowy Orliński, dla którego kapitan stał się wzorem do naśladowania. Wkrótce funkcjonariuszom „bezpieki” udało się zatrzymać łącznika NSZ, który zdradził termin i miejsce przyszłego jego spotkania z adiutantem dowódcy oddziału NSZ. Na naradzie WUBP postanowiono zorganizować zasadzkę na adiutanta. Zasadzkę tę miał przeprowadzić Kowalski. Na dzień przed akcją w domu rodzinnym znienacka pojawił się podporucznik NSZ – Stanisław Kowalski (ps. Bartosz”). Bracia pokłócili się i rozstali w niezgodzie. Mietkowi przyszło do głowy, że oczekiwanym adiutantem może być właśnie Staszek. Zaczął zastanawiać się, jak zachowałby się wobec brata, gdyby faktycznie tak się okazało…

W książce występują milicjanci, ale są jedynie formacją do pomocy UB i żaden z nich nie jest wymieniony z nazwiska. Akcja powieści toczy się szybko i tak jak wspomniałem na wstępie zasadzek jest w niej kilka. Jest ciekawa, bo są w niej różne niespodzianki: rodzinne, „zdradzieckie” i „niejawne”, a także wątek romantyczny. „Eneszetowcy” przedstawieni są jako okrutni i zdegenerowani (dużo jest opisów ich bestialstwa), a ich przeciwnicy wręcz przeciwnie. Książka w całości przesiąknięta jest ideologią komunistyczną. Nie będę przytaczał świadczących o tym cytatów, bo aż żal to pisać. W zamian przytoczę menu z kolacji wydanej z okazji powrotu Mietka do domu: „Królewska kolacja! […] Biały chleb, kiełbasa, ogórek i butelka nawet …”