Jürgen Alberts – Świnia nie kolega 279/2022

  • Autor: Jürgen Alberts
  • Tytuł: Świnia nie kolega (Das Kameradenschwein)
  • Wydawnictwo: Graf
  • Seria: Kobra
  • Rok wydania: 1991
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

„Chłopcy do bicia narodu”

Od dawna szukam już jakiegokolwiek NRD-owskiego kryminału, lecz na razie bez skutku. Tak więc z niemieckich, pozostały mi na razie tylko RFN-owskie. „Świnia nie kolega” to właśnie zachodnioniemiecki kryminał. Ukazał się w serii z „Kobrą”. To kolejna – warta uwagi – tuż po peerelowska efemeryczna seria wydawnicza – tym razem Oficyny Wydawniczej „Graf”. W latach: 1990-1991 ukazało się w niej tylko kilka kryminałów: „Pięćdziesiąt świeczek” Biggersa, „Człowiek w matni” Quentina, „Gwiazdy spadają w sierpniu” Biengo, „Kłopoty to moja specjalność” Chandlera, „Córka czasu” Tey, „Pięciu z szalupy nr 3” Perepeczki i właśnie „Świnia nie kolega” Albertsa (nie wykluczam, że wydano coś jeszcze). Rozstrzał autorów jest duży – od klasyków do nieznanych, od zagranicznych do polskich. Książki z tej serii wyróżniają się ciekawą grafiką okładek.

Recenzowana powieść liczy 168 stron, a jej cena okładkowa to 16 000 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w RFN – w Bremie (wspomniana jest dzielnica Werder i mający tam swą siedzibę klub piłkarski) oraz w Holandii – w Amsterdamie, w latach 70. lub 80. Komisarz Wolfgang Lindow (lat 51) pracował w Wydziału Zabójstw w Pierwszym Komisariacie Prezydium Policji. Dyrektorem Wydziału był jego przyjaciele – Matthies, a prezydentem Prezydium – Mantz. Lindow uchodził w swojej jednostce za outsidera, pewnie z tego powodu, że był bardzo skuteczny w swoich śledztwach.

Prowadzona ostatnio przez niego sprawa dotyczyła zabójstwa pani Merthen. Kobieta została uduszona cienką stalową linką, a z jej mieszkania – w jednym z osiedlowych wieżowców – skradziono kilka cennych przedmiotów. Jednym ze świadków był Franz Kandel – komiwojażer ubezpieczeniowy, który kilkukrotnie nie stawił się na wezwanie. Wreszcie został doprowadzony do komisariatu przez dwóch patrolowców z szóstego rewiru – Rapkę i Kuhleberta. Jednak Lindow nie mógł wydusić z niego ani jednego słowa. Okazało się, że przy zatrzymaniu został brutalnie pobity przez funkcjonariuszy. Kandel trafił do szpitala, gdzie stwierdzono, że ma nadłamane dwa żebra, spuchnięte nerki i wątrobę, a także silne obrażenia w okolicach szczęk i kości policzkowych. Lindow postanowił wyjaśnić tę sprawę, co skończyło się złożeniem przez niego, do szefostwa policji, oficjalnego raportu o przekroczeniu uprawnień przez patrolowców. Sprawa trafiła do Sądu. W międzyczasie komisarz stał się wśród bremeńskich policjantów wrogiem publicznym numer jeden. Matthies wymówił mu przyjaźnić i polecił zwracać się do siebie per pan. Ponadto odebrał mu sprawę zabójstwa Merthen. Mimo tego Lindow dalej, ale już nieoficjalnie, prowadził w niej czynności. Ponadto wyjaśniał inną sprawę, która nie miała jeszcze nadanego biegu urzędowego, dotyczącą korupcji przy sprzedawaniu gruntów pod budowę. Tymczasem stalową linką zamordowano kolejną kobietę …

Jak skończy się proces policjantów? Czy sprawca zabójstw zostanie wykryty? Czy uda się pociągnąć do odpowiedzialności osoby biorące udział w korupcji? Jak zakończy się sprawa mobbingowania komisarza? Tego oczywiście nie zdradzę.

Książka – z uwagi na tematykę „spraw wewnętrznych” – jest specyficzna i trudna. W sumie są w niej trzy wątki kryminalne (ten dotyczący zabójstw jest całkiem ciekawy), jednak ważniejszym od nich jest wątek dotyczący etyki zawodowej i mobbingu. Powieść porusza trudny i nierzadki problem wyboru pomiędzy lojalnością a uczciwością zawodową; czy policjant powinien tolerować u innych policjantów zachowania przestępcze; czy ich brutalne działania powinny być usprawiedliwiane i zamiatane pod dywan, czy własne sumienie należy podporządkować – w imię lojalności – sumieniu zbiorowemu? Temat ten wciąż pozostaje aktualny.

Ciekawy cytat: „Procent przestępczości wśród policjantów jest akurat taki sam, jak przeciętna w całej reszcie społeczeństwa”.