- Autor: Danielak Wiesław i Wanat Marian
- Tytuł: Czarne i złote (w: Morderca sam przyjdzie)
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą
- Tom: 128
- Rok wydania: 2021
- Recenzent: Robert Żebrowski
Rudy Baca, Pigda Migda i Czalamada
Autorami opowiadania „Czarne i złote” zamieszczonego (obok „Morderca przyjdzie sam”) w tomie 128 „Serii z Warszawą” są: Wiesław Danielak i Marian Wanat. Nic mi na ich temat nie wiadomo. Może byli pisarzami, może dziennikarzami, może milicjantami, a może każdy kimś innym z tych wymienionych profesji. Podejrzewam, że była to para: pisarz-milicjant. Opowiadanie zamieszczone zostało w piętnastu odcinkach na łamach należącej do PZPR „Trybuny Mazowieckiej”, w roku 1957. Liczy ono 69 stron. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja dzieje się w Szczecinie, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie i Rykach. Czas akcji to połowa lat 50., bo na topie jest piosenka „Bajo Bongo” – właściwie: „Baiao Bongo” – Cateriny Valente, z roku 1954. W Polsce wykonywała ją – w tym samym roku – Natasza Zylska. A teraz uwaga (!!!): autorem polskiego tekstu piosenki był Zygmunt Sztaba – autor kryminałów m.in. „Eryk Muller poszukuje siostry” (z roku 1945).
Kierownik sklepu Centrali Jubilerskiej – Kazimierz Molęcki został napadnięty w swoim mieszkaniu i okradziony z wyrobów jubilerskich. Przestępstwa dokonali dwaj zamaskowani bandyci. Do Szczecina, w celu przeprowadzenia śledztwa, skierowani zostali dwaj stołeczni milicjanci: porucznik Andrzej Grot (odwołany z urlopu w Międzyzdrojach) i porucznik Leon Bielica. W sprawę zaangażowanych było wielu innych milicjantów, szczególnie chorąży Irma Harnysz z wrocławskiej milicji, a swoją cegiełkę dorzucił nawet szef Powiatowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa w Rykach. Śledztwo ruszyło z miejsca, gdy we Wrocławiu wypłynęła część skradzionych precjozów. Od tego czasu działo się już ciekawie. Była praca operacyjna pod przykrywką, były inne przestępstwa: kradzieże mienia społecznego i nadużycia finansowe, był pościg samochodowy i „Sezam” przestępczy.
Opowiadanie jest proste, ale zgrabnie napisane, w pełni czytelne i bez zbędnych fragmentów. Praca milicyjna – w dobie wczesnego Gomułki – ukazana jest chyba dość realistycznie. Podejrzewam, że kryminał powstał na bazie prawdziwych zdarzeń. To całkiem przyjemna lektura i choć nie wymaga nadmiernego wysiłku umysłowego, to jednak nie nuży .
PRL-ogizmy: stanowisko zakładowego męża zaufania, „Wicherek” (Czesław Nowicki) – dziennikarz z „Życia Warszawy” prezentujący prognozy pogody w rubryce: „Pan Wicherek ma głos” (do roku 1957), restauracje: „Polonia”, „Monopol” i „Bajka” w Szczecinie, kawiarnia „Nowy Świat” w Warszawie, samochody milicyjne: Citroen i GAZ (jest też przedwojenna belgijska Minerva AF, która produkowana była w latach: 1903-1956, a którymi poruszali się zakopiańscy taksiarze).