- Autor: Skotarczak Dorota
- Tytuł: Otwierać, milicja!
- Wydawnictwo: IPN Szczecin
- Rok wydania: 2019
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
Pejzaż z milicjantem w tle
Książka Doroty Skotarczak „Otwierać, milicja! O powieści kryminalnej w PRL” jest bodaj pierwszą próbą całościowego spojrzenia na powstanie, rozwój i przemiany powieści kryminalnej w PRL, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. powieści milicyjnej. Ten specyficzny gatunek literacki był oczywiście ściśle związany z czasami, w których powstawał i piętno czasów autorka tu znakomicie wykazała. Zbadała także cechy kryminałów milicyjnych i uwypukliła ich masowość.
Przyjęło się uważać, że pojęcie „powieści milicyjnej” wprowadził do recepcji gatunku Stanisław Barańczak, stwierdzając w swoich prześmiewczych recenzjach, że kryminały pisane w PRL były przede wszystkim reklamą Milicji Obywatelskiej. Skotarczak zauważa, że pojęcie to pojawiło się jednak w piśmiennictwie już w latach 50., czyli zanim Barańczak zaczął pisać o kryminałach. Nie ma także jasnego prymatu w zakresie zainicjowania gatunku. Jako twórców można wskazać co najmniej kilku autorów i trudno o jednego, jako najważniejszego. Jasne jest, że powieść milicyjna narodziła się w latach 50. , wraz z „odwilżą”. Były to czasy, kiedy powieść kryminalna i literatura popularna w ogóle, wróciły do łask. Po prostu znowu można było wydawać tego rodzaju literaturę. Wspomnijmy bowiem, że poprzedzające „odwilż” czasy socrealizmu charakteryzowały się wyparciem tego rodzaju literatury z obiegu. Biblioteki oczyszczono z kryminałów i powieści awanturniczych, a w nowym ustroju nie było miejsca na zbrodnię i jej literackie ucieleśnienie. Tak więc tradycja gatunkowa została przerwana, nie tylko dlatego, że luminarze gatunku w międzywojniu: Antoni Marczyński, Adam Nasielski i Marek Romański, mający na koncie po kilkadziasiąt tytułów, pozostali poza krajem. Po prostu tego rodzaju literatury nie mozna było publikować.
Tuż przed „odwilżą” pojawiają się wprawdzie pierwociny współczesnego kryminału. Możemy tu wskazać na powieści Piotra Guzego „Następny odchodzi 22.25”, czy serię Biblioteka Przygód Żółnierskich i Wojskowych, trakująca w większości o dzielnych żołnierzach strzegących granic Polski przed lawiną szpiegów. Natomiast prawdziwe kryminały, to „Zły” Leopolda Tyrmanda (szkoda, że tylko jeden) oraz powieści Tadeusza Kosteckiego z doktorem Kostrzewą: „Zaułek mroków”, „Trująca mgła”, „Zagadka jednej nocy” i inne, a także trylogia Andrzeja Piwowarczyka z kapitanem Glebem – „Stary zegar”, „Królewna”, „Maszkary”.
I tu autorka zwraca uwagę, że kryminał odwilżowy, to niemal jako odrębny podgatunek, powstawał w czasach, kiedy można było powiedzieć więcej, niż zaledwie kilka lat później. Pojawiły się zatem ciemne obrazy rzeczywistosci, drobne elementy krytyki ustroju, a nawe taki ewenement, jak milicjant przestępca (Azderball „Oczy alchemika”).
Na lata 1956-1959 datuje się początek wszystkich podstawowych serii kryminalnych wychodzących w Polsce przez kilkadziesiąt lat – do końca lat 80. i dyktująjącyh oblicze powieści kryminalnej. Rusza Klub Srebrnego Klucza, Seria z Jamnikiem oraz Labirynt. Na gwiazdy rodzimego kryminału wyrastają: Anna Kłodzińska, Zygmunt Zeydler-Zborowski, Jerzy Edigey, Helena Sekuła i Barbara Gordon. Za nimi kroczą dziesiątki pomniejszych twórców.
Trudno dokładnie określić ile powstało książek, które można by uznać za kryminały milicyjne. Ostrożne szacunki wskazują na ok. 1000 tytułów, ale należy wskazać, że wiele z nich ukazywało się także lokalnie, w prasie i poza głównymi seriami. Dorota Skotarczak zaznacza, że zjawisko warte jest dalszych badań.
Charakteryzując przemiany gatunkowe rodzimego kryminału doby PRL autorka wskazuje na rosnącą schematyczność, a następnie jej utrwalenie. Postać milicjanta staje się coraz bardziej niezłomna i niemal kryształowa. Zastępy kapitanów i poruczników to często samotnicy mieszkający w kawalerkach i nie po posiadający w zasadzie żadnego życia prywatnego.
Badając schematy fabularne gatunku Dorota Skotarczak zwraca uwagę na wszechobecne szpiegostwo – Zachód dybie na osiągniecia polskiego przemysłu, liczne kryminały, w których ślad prowadzi w przeszłość (zwykle okupacyjną), nadużycia w instytutach naukowych.
Ciekawym zagadnieniem jest cenzura powieści kryminalnych oraz wpływ samej Milicji Obywatelskiej na treść utworów. W archiwach Głównego Urzęu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, spoczywa około 1000 teczek powieści kryminalych. Autorka przebadała niektóre z nich. Cenzorzy zwracali uwagę na zachowanie odpowiedniego szacunku do Urzędu Bezpieczeństwa, oczekiwali złagodzenia niektórych określeń, np. „dziwka” zamienić na „dziewczyna”, nie akceptowali ukazywania współpracy wywiadów.
W latach 60. pojawiły się konkursy na powieść kryminalną organizowane przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej. Tradycją także stały się spotkania pisarzy i milicjantów na wspólnych konferencjach. Tu można upatrywać przyczyn skostnienia gatunku.
Wraz z nastaniem epoki gierkowskej do powieści milicyjnej, zwraca uwagę Skotarczak, trafia do kryminałów także obraz przemian obyczajowych, np. pojawiają się hipisi. Autorka, co podkreśla, traktuje PRLowski kryminał przede wszystkim jako źródło historyczne i to jest niezwykle istotne. Rozrywkowa lektura dla masowego czytelnika to jedno zagadnienie, natomiast obraz czasów przefiltrowany badawczo, ukazuje jak ciekawym zjawiskiem był kryminał w PRL. Autorka wskazała w swojej książce liczne tropy, podążyła wieloma z nich, ale śledztwo na pewno nie zostało jeszcze zakończone. Jednak obraz, który otrzymaliśmy w książce „Otwierać, milicja !” jest bardzo wyraźny.